Moje mazurskie dzieciństwo


Archiwum: 12 września, 2013

Asik

12 września, 2013 @ 21:23 napisał(a): Beata Kategoria: Czas przedszkolny - małe i głupie, W domu, Żyjątka nie ma komentarzy →

Scan-130824-0002-4Jak to się należy w takim domostwie poza miastem – muszą być psy.
Jednym okazem tego gatunku był mały mieszaniec, trzy razy zgwałcony za rogiem, Asik.
Asik trafił do rodziny na piętrze – czyli do Moniki, z przypadku i zapomnienia… Haha.

Jednego dnia wujek wrócił z pracy, trochę rozweselony. Zjadł wygodnie i spokojnie obiadek – a ciocia gotowała dobrze! Nie wiem ile czasu minęło, ale kiedyś mu się przypomniało:
– Ach. Moniczka, Moniczka, patrz, coś ci przyniosłem – i wygramolił z kieszeni spodni wymiętolone coś żółtego, co się ruszało.
Ohhh!! piesek!!!!

Taaaaak, to był Asik, wtedy mały i słodki i mięciutki. Taki fajniutki, że dziecięce oczy i ręce nie mogły się nacieszyć.
Asik potem urósł, do wielkości kota i zrobił się niedobry i złośliwy. Monika go kochała, ale mnie on nienawidził.
Bałam się go, szczególnie jak szczerzył swoje maleńkie zęby na mnie i dławił się własnym warczeniem.

Wujek, czasem w przypływie dobrego humoru, zabawiał się z nami i wsadzał nas na kredens w kuchni (czasem też na szafę w sypialni – tam było więcej miejsca). Świat z perspektywy 18o cm jest dla małego dziecka niesamowicie ciekawy! Jak wujek miał dużo ochoty, to zrobił nam jeszcze kogel-mogel i jadłyśmy go na szafie. Ale zdarzało się, że dosadzał nam (a może tylko sama tam siedziałam?) Asika. O matko!!! Asik pewnie sam się bał tak wysoko, ale mnie paraliżowała ta wymuszona bliskość na tym pół metra².

Raz Asik spał na Moniki tapczanie, a ja siedziałam obok. Jak śpi, to może mogę go pogłaskać? No mogłam. To jeszcze raz. Asik spał. Nabrałam odwagi i pogłaskałam znów. Nic. Oh, jeszcze mnie nie ugryzł, więc znów pogłaskałam.
Oj, patrz, jaki on fajny – i ogarnięta  spontaniczną miłością i wdzięcznością (bo nie ugryzł) do małego wrednego pieska przytuliłam się buzią do niego. W momencie warknął jadowicie i skoczył do mnie, wbijając mi zęby jak miecze! w policzek. Przestraszona zerwałam się na nogi… a Asik wisiał mi na policzku i bujał się nad tapczanem…
Do dziś pozostały mi z tej zabawy dwie blizny na prawym policzku – jedna pod samym okiem, a druga przy kąciku ust.

Dziś wiem: jak pies śpi, to zostaw go w spokoju. Ale strach przed małymi psami mi pozostał – najlepiej niech sobie siedzą w kieszeniach.

Zakazane owoce

12 września, 2013 @ 20:26 napisał(a): Beata Kategoria: Czas przedszkolny - małe i głupie, W domu nie ma komentarzy →

10 lat?…

Jak już przeżyłam głębokie wody, to czemu nie powtórzyć tej zabawy??

W ogrodzie, dość na początku po lewej stronie był szereg  malin i zaraz przed nimi drzewko z dużymi okrągłymi śliwkami – dziś wiem, że były to renklody. Tam był też szups, więc dość długo nie chodziliśmy w ten kąt. Ale jak już trochę z niego wyrośliśmy, to i odwagi przybyło.

Drzewo renklodowe było jeszcze dość młode, ale miało już sporo owoców. Pewnie śliwki miały dojrzeć, ale zielone, twarde, nieco już słodkie, smakowały wyśmienicie!!
Podkradałyśmy z Moniką, jak nikt nie widział.

Furtka do ogrodu skrzypiała, ale wchodzącego najpierw zakrywała jabłonka (papierówka).
Raz zjadłam akurat jedną śliwę, a w ręku miałam już drugą…
Furtka skrzypnęła… Oma weszła. O rany!! teraz będę miała!!!
Co robić?? Wyrzucić? Nie! szkoda przecież. Dać się złapać? Jeszcze gorzej!
Odwróciłam się plecami. Musiałam mieć dość stracha, bo wrzuciłam całą śliwę do buzi i połknęłam…
W momencie zabrakło mi powietrza, silny ból ogarnął mnie w piersi, aż do pleców… Nie mogłam ani odetchnąć, ani przełknąć, ani wypluć. Śliwa stała w przełyku, sekundy mijały, panika rosła… A tu oma przy furtce za plecami…
– Co tam robisz? Tylko nie rwij śliwek!!!!!
– Hhmmm, nieee – ledwo wydusiłam, nie odwracając się. Oma poszła dalej, a mnie jakoś ta śliwa zeszła do żołądka –  ból nagle ustąpił,  a płuca wciągnęły z wielką ulgą łapczywie porcję powietrza.

Dziś nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby ta śliwka się nie zsunęła? – stałam tam sama, oma nic nie zauważyła, poszła dalej…
Smarkateria jedna!!! Po d… natrzaskać!