Aza
Może 10 lat?
Innym czteronogiem przy domu była Aza – wilczur. Aza mieszkała na podwórku w budzie z wybiegiem. Buda miała dwa pomieszczenia, przedzielone w środku deską. A wybieg był może 3×3 metry.
Do Azy przyjeżdżali czasem milicjanci z innym psem. Wtedy nas dzieci wysyłano gdzieś…
Aza później miała małe i znów przyszła milicja i je zabrała.
Ale jednego dnia, raniutko, Monika przyszła do mojego łóżka
– Beatka, obudź się, Aza urodziła małe, i tak duuuuzo!
Ojejej, Aza urodziła tego roku 11 szczeniąt!
Tego roku było wesoło i pełno psów na podwórku, ciągle trzeba było je zbierać do kupki. Frajda dla dzieci.
Nie wiem, czy milicja je wtedy wzięła, bo o ile pamiętam, to brano tylko kilka (chyba 5). A co z resztą???
Jednego my chcieliśmy zabrać – ja i mój brat. Rodzice cierpliwie wysłuchali jamrowania i żebrania. Pewnie sobie pomyśleli: czemu dziecko unieszczęśliwiać i odmawiać? zabierzemy, a smarkaczom samo się znudzi.
Kiedyś nie było tylu różnych imion dla zwierząt domowych, koty były Kicie, a psy Azy (czasem Burki).
Więc nasz piesek też się nazywał Aza.
Dopóki był malutki, to mieszkał z nami w domu – nie pamiętam, kto z nim wychodził… Później zamieszkał w budzie u ludzi, gdzie mieliśmy garaż. Tam trzeba było nosić jedzenie. A czasem, jak szliśmy na spacer, to Azę zabraliśmy ze sobą.
Pamiętam, że kiedyś zapomnieliśmy smyczy i zabraliśmy ją z łańcuchem. Jarek chciał ją prowadzić, a Aza łaziła z tym kilkumetrowym łańcuchem, gdzie chciała i plątała się ludziom pod nogi.
Oczywiście przygoda z własnym pieskiem szybko się znudziła. Tato zabrał Azę wtedy do Końskich, do swojej rodziny. Później kiedyś zdradził, że taki plan miał od początku.
Aza dobrze sobie tam żyła i chroniła dom. Szczególnie nie lubiła pijaków. Jak się kiedyś jeden przypadkowo wtoczył przez bramkę na podwórko, to go trochę potargała…
W sąsiedztwie mieszkał rzeźnik, który dostarczał regularnie odpadów. No i Azunia, mazurska dziwka, prawdopodobnie z wdzięczności za dobre wyżywienie, puściła się raz a dobrze z rzeźniczym sąsiedzkim psem.
Z tego nielegalnego związku powstał m.in. Topaz. Jego wzięliśmy kiedyś w czasie odwiedzin u babci i przy następnej okazji przewieźliśmy dalej do Mrągowa.
I tak Topaz wrócił na mazurską ziemię i zastąpił swoją babcię Azę (której już nie było).
Na pierwszym zdjęciu nie jestem pewna, czy to jest Aza, czy Topaz. Bo taką zgiętą obrożę miał Topaz, ale temu psu stoją oba uszy, a Topazowi tylko jedno.