Powoli dochodzę do siebie. Jeszcze kilkanaście dni temu było wszystko w porządku, to co miało boleć – bolało, mięśnie były dostosowane do pozycji siedzącej, czas na wypicie setki poniżej 10 sekund, a dziś… ból mięśni powoli przechodzi, odwykówka od niegazowanej wody zakończona, pierwsza korektura zdjęć się udała, tylko we śnie wędruję jeszcze czarnymi śladami lawy. Urlop się skończył!
Pozostały wspomnienia i… tysiące zdjęć.
Na razie pokażę tylko widok naszego hotelu na azorskiej wyspie: São Miguel.