27 grudzień 2009
Pewnego Bożego Narodzenia, bardzo dawno temu, Święty Mikołaj przygotowywał się do swojej corocznej podroży. Jednak wszędzie piętrzyły się problemy…
Czterech z jego elfów zachorowało, a zastępcy nie produkowali zabawek tak szybko jak elfy, więc Mikołaj zaczął podejrzewać, że może nie zdążyć…
Następnie pani Mikołajowa oświadczyła mu, że jej Mama ma zamiar wkrótce ich odwiedzić, co bardzo zdenerwowało Mikołaja. Na domiar złego, kiedy poszedł zaprzęgać renifery, okazało się, że trzy z nich są w zaawansowanej ciąży, a dwa inne przeskoczyły przez płot i zwiały, Bóg jeden wie dokąd. Mikołaj zdenerwował się jeszcze bardziej …
Kiedy zaczął pakować sanie, jedna z płóz złamała się. Worek runął na ziemię, a zabawki rozsypały się dookoła. Wkurzony Mikołaj postanowił wrócić do domu na kawę i szklaneczkę whisky. Kiedy jednak otworzył barek, okazało się, że elfy ukryły cały alkohol i nic nie było do wypicia…
Roztrzęsiony Mikołaj upuścił dzbanek do kawy, który roztrzaskał się na kawałeczki na podłodze w kuchni. Poszedł więc po szczotkę, ale okazało się, że myszy zjadły włosie, z którego była zrobiona…
I właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi… Mikołaj poszedł otworzyć. Za drzwiami stał mały aniołek z piękną, wielką choinką. Aniołek radośnie zawołał:
– Wesołych Świąt, Mikołaju! Czyż nie piękny mamy dziś dzień?
Przyniosłem dla Ciebie choinkę. Prawda, że jest wspaniała? Gdzie chciałbyś, żebym ją wsadził?
….
I stąd wzięła się tradycja aniołka na czubku choinki….
Jurek •
11:43 •
Uśmiechnij się •
Możliwość komentowania Opowiadanie (p)o świętach. została wyłączona •
15 październik 2009
To było tak:
Był sobie bardzo dobry prałat, człowiek bardzo wielkiej wiary i dobrego serca. Nie uciekały przed nim zwierzęta, karmił biedaków, nocował bezdomnych.
Któregoś wieczora wracał po mszy na plebanię i nagle usłyszał ciche wołanie:
,,Księże prałacie! Księże prałacie!”.
Odwrócił się, ale nic nie zobaczył. Po chwili wołanie powtórzyło się. Rozejrzał się uważnie i w szarówce wieczoru dostrzegł siedzącą na kamieniu żabę. Podszedł i schylił się nad ledwo żywym zwierzątkiem, a ono wyjąkało:
,,Weź mnie ze sobą, jestem zaklęty przez złą wiedźmę. Zanieś mnie na plebanię, nakarm, daj pić, przytul i pocałuj, a zdejmiesz ze mnie zły czar”.
Prałat, niewiele myśląc, zabrał żabkę, nakarmił, napoił, przytulił i pocałował, a nawet położył w swoim łóżku, na swojej poduszeczce.
Następnego dnia rano obudził się, patrzy, a obok niego leży piękny, nagi 13-letni ministrant…
– I taka właśnie jest nasza linia obrony, wysoki sądzie…
Jurek •
20:39 •
Uśmiechnij się •
Możliwość komentowania W sądzie została wyłączona •
4 wrzesień 2009
Dobry Boże !
Przez cały dzisiejszy dzień postępuję tak, jak należy: nie złościłem się, nie byłem chciwy, samolubny, zazdrosny ani uszczypliwy. Nic nie wypiłem ani nie fajczyłem. Nawet ani razu dziś nie skłamałem.
Jestem Ci za to bardzo wdzięczny.
Ale, Drogi Boże, za chwilę zamierzam wstać z łóżka i od tej pory bardzo będę potrzebował Twojej pomocy …
Jurek •
8:37 •
Uśmiechnij się •
Możliwość komentowania Codzienna modlitwa małego braciszka. została wyłączona •
3 wrzesień 2009
Pewnego razu Bóg postanowił zobaczyć jak żyją ludzie na Ziemi. Kazał sobie przynieść telewizor. Włączył, patrzy, a tu w TV akurat kobieta rodzi i głośno krzyczy z bólu. Bóg pyta anioła:
– Dlaczego tak kobieta się tak męczy?
– No bo powiedziałeś: „I będziesz rodziła w bólu” – odpowiada anioł.
– Tak? No… Tego… Ja tylko żartowałem…
Bóg przełącza, w TV górnicy. Spoceni, zmęczeni, walą kilofami. Bóg pyta anioła:
– A to co jest? Oni muszą się tak męczyć?
– Sam powiedziałeś, panie: „I w trudzie będziesz pracował…”
– Oj, „powiedziałem, powiedziałem” – mówi Bóg, drapiąc się w głowę. – To tylko były żarty…
Bóg przełącza TV, a tam piękna, wielka świątynia, bogato zdobiona, przed nią luksusowe, lśniące samochody, w środku gromada biskupów – są dobrze odżywieni, pięknie ubrani, złote sygnety na palcach rąk… Bóg się uśmiecha:
– O, to mi się podoba! A co to jest?
– A to są ci, którzy wiedzą, że żartowałeś
Jurek •
11:55 •
Uśmiechnij się •
Możliwość komentowania Coś wesołego została wyłączona •
26 maj 2009
Od pewnego czasu zabawiam się w zbieranie danych o moich przodkach, by jak najwierniej odtworzyć moje drzewo genealogiczne. Kilka miesięcy temu dostałem kilka informacji od bliskiego kuzyna, niestety nie było tego zbyt dużo i dotyczyło tylko jednej gałęzi. Nadziei jednak nie tracę i gdzie mogę zbieram nowe dane.
Ostatnio usłyszałem, że ktoś w rodzinie szuka pamiątkową biżuterię rodową, sygnowaną inicjałami naszych przodków! Jeśli coś takiego naprawdę istnieje, to cieszyłbym się przynajmniej z jakiegoś zdjęcia, na której ją widać. Mamy może też jakiś herb rodzinny? Z jakiej strony drzewa?
Teraz jestem naprawdę ciekawy, ile prawdy jest w tej pogłosce!
Może to o tej wiadomości mówiła w niedzielę moja siostra?
Jeśli ktoś z was ma bliższe informacje, to proszę o E-Maila. Adres znajdziecie tutaj.
30 marzec 2009
Porucznik Rżewski przyszedł do laryngologa. A tam młoda pani doktor. Porucznik wyciąga przyrodzenie – okrutnie podrapane, pocięte nawet… – i kładzie na stół.
– Oszalał pan?! Z tym to do urologa!
– Chwilunia… Otóż co sobotę chodzę z kolegami do sauny. Pijemy sporo, jakieś dziewczynki…
– To nie do mnie – do wenerologa paszoł won!
– Chwilunia…. Jak już dużo się napijem, Wasia Sokołow bierze tasak. Wszyscy kładą przyrodzenia na stół. On wywija tasakiem nad głową i robi takie: „Uchuchachchaaa”. Po czym tasakiem wali w stół – kto nie zdąży… Może sobie pani wyobrazić…
– Do psychiatry, a nie do laryngologa!
– Do pani, do pani… Problem bowiem w tym, że bardzo często nie słyszę tego „Uchuchachchaaa”.
Jurek •
21:43 •
Uśmiechnij się •
Możliwość komentowania U laryngologa została wyłączona •