Od ostatniego listu minęło dużo czasu.
Od jego publikacji ponad trzy tygodnie.
Znaku dobrej woli brak do dziś!
Rozumiem. Trzy tygodnie czasu to za mało, by „przetrawić” problemy z ponad trzech lat. Ale nie za mało, by dać mały znak pokoju.
Jasne. Rodzina… syn… to nie kościół. Miłość ci wszystko wybaczy, Bóg nie!
Wiem. Pisać mi to łatwo. Wystąpiłem z kościoła… bezbożnik… już nie syn..?
Liczą się tylko pozory? Tylko to co inni widzą?
Uczucia… wszystkie te lata… to tylko gra?
Przykro mi to mówić, ale moje rodzeństwo zawiodło mnie na całej linii. Wybaczyłem im w duchu, ale nie chcę z nimi mieć więcej kontaktu.
Kontaktu z moimi rodzicami nie chciałem nigdy przerwać.
Prawdą jest, że moi rodzice są starzy. Mama skończy niedługo 80 lat, tato to samo późną jesienią. Nie każdy dożywa tego wieku… życzę im wielu dalszych i szczęśliwych lat, ale… trzeba się powoli liczyć z tym, że im dużo ich nie pozostało. Ile jeszcze mamy wspólnego czasu?
Żal mi obojga. Taty za jego nieudolne i nieudane próby pogodzenia nas, mamę za upór, którego na pewno każdego wieczoru żałuje, nie chcąc pokazać rodzinie.. córce… jej prawdziwych uczuć.
A może tego nie może..?