są nareszcie gotowe do przeglądu.
Beatka i ja wybraliśmy, ja opracowałem je technicznie, a Beatka dodała tytuły i opisy. Obejrzeć je można tutaj, albo: jarmusz.pl => Podróże => Azory… ach… szukajcie trochę sami.
Wersję niemiecką możecie obejrzeć tutaj.
Najwidoczniej uderzyłem i przypadkowo trafiłem (screenshot). Przypuszczam, że załączony wpis, jest reakcją na mój ostatni artykuł.
Nie jestem mistrzem gramatyki polskiej, ale staram się pisać poprawnie. Zwracam również dużą uwagę, by nikogo osobiście nie urazić. Obraźliwe, obelżywe słowa nie należą do mojego słownictwa. Wbrew mojej wewnętrznej woli, publikuję ten „oddźwięk” z NK, by każdy mógł sobie wyrobić zdanie o autorze wpisu, a przynajmniej o jego osobistym stylu. Szkoda, że nie podał tam linku na mój blog. Czytelnicy NK mogliby wtedy wyrobić sobie o mnie własne zdanie. W sytuacji rodzinnej tej osoby, nie miałem nigdy żadnego udziału, adwokatów ani jego, ani jego Ex nie znam. Ale może byłoby ciekawie ich poznać(?)
Podobne w stylu wpisy na NK miały miejsce już wcześniej. Wtedy prosiłem mojego ojca o wpłynięcie na tą osobę. Czy sytuacja zaczyna się powtarzać?
… a ja nic nie piszę? No niezupełnie: w międzyczasie napisałem dwa artykuły, ale przez cenzurę nie przeszły. Beatka pilnuje, żebym za ostro nie pisał, ja się trochę stawiam, ona zawsze wygrywa… ja łagodzę, albo kasuję wpis. Bo jeśli by tylko ode mnie zależało, to… lepiej nawet o tym nie myśleć!
Poza tym zajmowałem się uaktualnieniem naszych blogów, skryptów i stron, obróbką zdjęć z urlopu (jeszcze nie skończyłem) no i w „chwilach wolnych” pracowałem (albo odwrotnie). Byłem w Monachium, jestem w Munster, będę w Bonn, czyli cały czas w ruchu. Mam naprawdę mało czasu na pisanie! A ponieważ teraz dorwałem się do tego, to popiszę trochę o wszystkim i niczym!
Praca: pracowałem jak długo pamięcią sięgam. W Polsce przepracowałem, mimo relatywnie młodego wieku, ponad siedem lat w trzech firmach. Najpierw w Wifonie (wie ktoś jeszcze co to była za firma?), potem w Serkach na Podgórzu, a na końcu w Apatorze (w ośrodku obliczeniowym przy Merinotexie). W Niemczech pracuję bez przerwy od 28 lat do dziś. Pamiętam moją ostatnią rozmowę z Jackiem, kolegą z Apatora, którego ojciec pracował w Bezpiece. Musiałem go przekonywać, że wrócę, co mi się nawet udało. Przekonałem, ale nie wróciłem.
Przypomniał mi się tutaj taty kawał, powtarzał go wiecznie, a może i jeszcze powtarza, z którego powiem tylko pointę: „schować schowałem, ale lać nie przestałem”. Każdy z was zna ten kawał, a jeśli nie, to wpiszcie mały komentarz, Zdzisiu może przedzwonić, a ja wtedy napiszę cały.
A propos telefonu: nikt więcej nie dzwonił. Ludzie nie lubią się nagrywać. Też nie było żadnej innej wiadomości z domu. No, nie lubią nas chyba. Mamie wysłałem na urodziny życzenia, a to co napisałem, myślałem szczerze. Mam nadzieję, że tym razem je dostała.
Rozmawiałem też przed paroma dniami z moją bliską kuzynką. Nasze losy są bardzo podobne do siebie… Kuzynko, daj się poinstruować przez synową i napisz coś. To nie jest takie trudne. Dasz radę!
Wracam do pracy, to znaczy do tego tematu. Zaglądam od czasu do czasu do NK i się nadziwić nie mogę… czy ci, co tam wierszyki piszą, mają czas na pracę? Czy w ogóle mają pracę? Chyba nie, bo jak patrzę na czas publikowania, to widzę, że piszą, publikują dniami i nocami. I jakie to wszystko piękne… „łańcuszkowe dedykacje, śliczniutkie senki, nocki, caluski”… a ja to… czytam i “zachwycam” się dalej. Do czego bezrobocie doprowadza ludzi… i na co tracą czas.!
Jurek • 20:43 • Z życia wzięte • Możliwość komentowania Czas leci… została wyłączona •
Powoli dochodzę do siebie. Jeszcze kilkanaście dni temu było wszystko w porządku, to co miało boleć – bolało, mięśnie były dostosowane do pozycji siedzącej, czas na wypicie setki poniżej 10 sekund, a dziś… ból mięśni powoli przechodzi, odwykówka od niegazowanej wody zakończona, pierwsza korektura zdjęć się udała, tylko we śnie wędruję jeszcze czarnymi śladami lawy. Urlop się skończył!
Pozostały wspomnienia i… tysiące zdjęć.
Na razie pokażę tylko widok naszego hotelu na azorskiej wyspie: São Miguel.
Jurek • 21:45 • Pozostałości • Możliwość komentowania I już po urlopie. została wyłączona •
Od pewnego czasu zabawiam się w zbieranie danych o moich przodkach, by jak najwierniej odtworzyć moje drzewo genealogiczne. Kilka miesięcy temu dostałem kilka informacji od bliskiego kuzyna, niestety nie było tego zbyt dużo i dotyczyło tylko jednej gałęzi. Nadziei jednak nie tracę i gdzie mogę zbieram nowe dane.
Ostatnio usłyszałem, że ktoś w rodzinie szuka pamiątkową biżuterię rodową, sygnowaną inicjałami naszych przodków! Jeśli coś takiego naprawdę istnieje, to cieszyłbym się przynajmniej z jakiegoś zdjęcia, na której ją widać. Mamy może też jakiś herb rodzinny? Z jakiej strony drzewa?
Teraz jestem naprawdę ciekawy, ile prawdy jest w tej pogłosce!
Może to o tej wiadomości mówiła w niedzielę moja siostra?
Jeśli ktoś z was ma bliższe informacje, to proszę o E-Maila. Adres znajdziecie tutaj.
Mam sekretarkę.
Jest mała, czarna, z błyskiem w oku i okrągłych kształtach, a na imię ma: Fritz!Box 7270. OK! Fritz!Box jest nie tylko sekretarką, ale akurat o tej fajnej i pożytecznej funkcji, chcę teraz coś napisać.
Wystarczy wprowadzić kilka numerów telefonicznych, odpowiednio skonfigurować, by założyć sekretarkę do odbioru rozmów od rodzinki albo np. od kolegów z pracy. Można nagrać różne teksty powitalne, by każdego odpowiednio przywitać.
Ja założyłem nam „rodzinną” sekretarkę. Powodów do tego było kilka, np: by mieć spokojne noce, ale nie przeoczyć żadnego telefonu od rodziny. Dzięki tej sekretarce jesteśmy zawsze osiągalni, a ważne telefony nie pozostają bez odpowiedzi. Wydaje mi się, że ta forma selekcjonowania rozmów jest lepsza, niż założenie sobie tajnego numeru, jak to parę lat temu, zastosowała inna osoba z rodziny, mówiąc, że robi to „żeby mieć od rodziny spokój”.
A dlaczego nie podchodzę do telefonu?
może pracuję?
może jestem z przyjaciółmi na kolacji?
albo w miłej sytuacji z żoną?
a może nie chcę rozmawiać z siostrą i bratem?
A tu przykład nagrania, na które po prostu nie odpowiadam: Telefon od siostry.
Nie wiem nawet o jaką wiadomość chodzi. Czyżby ten telefon był znów wynikiem rozmowy między Herne a Toruniem? A zastrzeżenie jest niepotrzebne, bo Beata na pewno do niej nie zadzwoni.
Szukając informacji w Internecie na pewien interesujący mnie temat, znalazłem artykuł (warto przeczytać w całości) pana/pani ??? na blogu kontrowersje.net.
Fragment z niego chciałbym opublikować oraz jedną wypowiedź waszego, najwidoczniej niezupełnie dysponowanego, prezydenta, pasującą do tego artykułu.
Różnica między Polakami a Niemcami polega na tym, że choć nie każdy Niemiec jest światły i nie każdy ma w chałupie i na podwórku Ordnung, to prawie każdy wie, że tak wypada. Po prostu Niemcy prezentują światu swoje najlepsze cechy, z tych cech uczynili swój pozytywny stereotyp, który napełnia ich dumą i mobilizuje do tego, by się do stereotypu dopasowywać. Nawet jeśli w Niemczech trafi się, a trafia się jak w każdym kraju, jakiś menel, bigot, czy inny margines, to nie jest on w żadnym wypadku uosobieniem niemieckości, wręcz przeciwnie, jest jej zaprzeczeniem. Niemiecki pijaczyna może stanąć sobie pod monopolowym i krzyknąć, że on jest „richtig Deutscher”, ale jedyną osobą, która go posłucha będzie drugi menel. W Polsce jest inaczej, tutaj biedni, bo głupi „prości ludzie”, związkowe nieroby i skrajnie „katolickie” dewoty zdobyły monopol na „polskość” i „patriotyzm”, monopol wspierany przez prezydenta, do niedawna także przez premiera. Co wam przyjdzie na myśl, gdy ktoś powie np. „prawdziwy Francuz”? Z pewnością wzór elegancji, nonszalancji, same superlatywy, światowy człowiek otoczony pięknymi Francuzkami. A co pomyślicie, gdy usłyszycie „prawdziwy Polak”? No oczywiście, przed oczami stanie wam karzeł fałszujący hymn i mlaskający o swoim patriotyzmie i stara baba krzycząca, że Żydzi zabili Jezusa i tłamszą biednych Polaków do spóły z tymi Hitlersynami, Niemcami. Ujrzycie bandę dewotek zawodzących „Boże coś Polskę” w przerwach między obgadywaniem sąsiadów i bandę pijaków, zbierających złom lub żebrzących pod sklepem, by mieć za co kupić polskie „wino”. Całe to towarzystwo uważa się za „prawdziwych Polaków”, za prostych katolików i patriotów, za modelowy wręcz wzór polskości. A co na to normalni?
… w szpitalu i nikogo nie interesuje co się z tobą dzieje, ani rodziców ani rodzeństwa, to wiesz mniej więcej jak ja się czułem przed 3,5 laty.
Nie chcę się rozżalać nad sobą, chcę tylko tym, co mają teraz dużo czasu, dać coś do myślenia!
To i inne wydarzenia z ostatnich trzech i pół lat, mocno wpłynęły na przebieg mojego życia. Poznałem kto jest moim przyjacielem, komu mogę zaufać, a kogo muszę unikać.
Otworzyły mi się oczy, gdy usłyszałem co jest ważniejsze:
miłość i zgoda w rodzinie, znalezienie prawdy (choćby była bardzo subiektywna) czy też opinia publiczna.
Opinia wygrała.
A wszystkim tym, co dziś chorują, życzę poprawy i szybkiego wyzdrowienia, lub inaczej mówiąc: życzę wam tego samego, co wy mi byście życzyli w takiej sytuacji! :bye_tb:
Jurek • 13:59 • Sprawy rodzinne i ... • Możliwość komentowania Jeśli leżysz chory… została wyłączona •
Mija akurat tydzień od naszego powrotu z Polski. Spotkaliśmy się tam z wieloma miłymi ludźmi, rozmawialiśmy z nimi i cieszyliśmy się ich osiągnięciami. Rozmowy z teściem i z Danką, wyskoki do Łodzi i odwiedziny Beaty pradziadkowych włości oraz kolejne już odwiedziny u częstochowskich przyjaciół wypełniły nam te dni. Działałem znów przy teścia komputerze, pozmieniałem kilka ustawień, dodałem kilka programów, skorygowałem kilka błędów i poinstruowałem teścia, jak te zmiany wpłyną na jego codzienną pracę przy komputerze.
Zabawiałem się również w jego ogrodzie (i okolicach) przy robieniu zdjęć kwiatów i zwierząt.
Wspominamy ten pobyt bardzo miło, ale jak to w życiu bywa, spotkaliśmy też parę wiecznie niezadowolonych. Niezadowolonych z przeszłości, z teraźniejszości i z tego co im przyszłość przyniesie. To spotkanie było bardzo krótkie, nie trwało dłużej niż kilkadziesiąt minut i byłoby w zasadzie nie warte wspomnienia, gdyby nie pozostawiło u mnie odczucia niesmaku.
Dlatego chciałbym tej parze jedną rzecz powiedzieć: jeśli wam w życiu coś nie wyszło, to nie zwalajcie tego na innych. Spójrzcie po prostu w lustro, by zobaczyć budowniczych własnego losu.
Tak się złożyło, że od poniedziałku do wczorajszego wieczora, byłem w Szwajcarii w Firmie.
Z tego powodu nie pisałem nic więcej o naszym pobycie w Polsce.
Po prostu nie miałem czasu – w dzień szkolenie :doh_tb:, w nocy spanko :innocent1_tb:.
W weekend na pewno się poprawię!
Jurek • 8:32 • Podróże • Możliwość komentowania Krótka wizyta w Szwajcarii. została wyłączona •