… a nożyce się odezwą.
Najwidoczniej uderzyłem na początku nie za mocno, a teraz obok, bo ten (od)głos zawiódł mnie bardzo. Jeden głos mówił a drugi podpowiadał. Szkoda tylko, że to o czym mówiły, pamiętam inaczej. Pamięć ludzka jest niestety bardzo zawodna.
Ale przynajmniej sprawa z SMS-em się wyjaśniła: okazało się, że wystukano błędnie (?) numer naszej komórki i ktoś inny dostał SMS-a. Mam nadzieję, że odbiorca zna polski.
Ale tak między nami: co wart jest w święta SMS z życzeniami wysłany do syna z rodziną?
Motorem do tego była na pewno „troska”, żeby życzenia doszły. Życzenia dla syna jest najłatwiej przesłać SMS-em, bo pocztą może nie dojść… telefon może zostać nie odebrany… A dziecko (troszkę wyrośnięte) z tego też się ucieszy.
Szkoda, że na sekretarkę nagrany monolog, miał więcej wyrzutów niż serdecznych słów… Syn ma być cicho, nie pisać w internecie po polsku… bo… najważniejsze, żeby broń boże nikomu nie zepsuć opinii…???
Co mi tam uczucia, co mi tam serdeczność, po co to wszystko? Rodzina? Jakieś więzi? Syn? Matka? Ojciec? Rodzeństwo?… Wszystko to jest nieważne?!
Ważne jest tylko, żeby nikomu OPINII nie zepsuć!!!
Nie bójcie się, mając czyste serce nie trzeba się bać!
Może piosenka księdza Grzegorza Leszczyńskiego pomoże wam się pozbyć waszego strachu.
[audio:10.mp3]
Jurek • 18:27 • Sprawy rodzinne i ... • Możliwość komentowania Uderz w stół… została wyłączona •
Dzisiejsza technika jest niestety „do d…”!
Techniczne nowości, a w zasadzie rzeczy które od kilkunastu lat funkcjonowały, dziś nie działają!
Bardzo ważny SMS, który mógłby dużo zmienić… nie doszedł! Mój numer komórki się nie zmienił, nadawca zna(ł) go bardzo dobrze… Szkoda! Czekałem cały wieczór… nic nie przyszło…
Komu mam wierzyć?
Może ta osoba, co go wysłała sama zadzwoni?…
Jurek • 23:37 • Sprawy rodzinne i ... • Możliwość komentowania SMS nie doszedł! została wyłączona •
Wigilia minęła, prezenty zmieniły właścicieli i … czekam na następną. Oczekiwania będą tylko mniejsze. Nie! Nie te lokalne tylko te odległościowe.
Przypuszczałem, że się nikt z rodziców nie odezwie, ale gdzieś głęboko w duchu miałem nadzieję, że mamie się coś odmieni i jednak do nas przekręci. Tak jak to kilkadziesiąt lat już było tradycją. Karki, telefony, życzenia… Wspólne wyjazdy, urlopy… Miała serdeczniejszy kontakt z nami niż z wieloma miejscowymi… koliło to kogoś w oczy?
Dlaczego my nie zadzwoniliśmy?
Nie, nie zadzwoniliśmy bo ile razy można dzwonić, pisać… a rezultatu żadnego nie widać. Za każdą próbą było jeszcze gorzej. Ona musi się przełamać, otworzyć oczy, nie słuchać słów „tego z rogami”… po prostu posłuchać serca, a nie doradców.
Że co? Która matka tak…?
Na tego typu pytania nie odpowiadam już żadnym znajomym, ale odpowiedź błyszczy w moich oczach.
Wesołych świąt kochani!
Jurek • 14:42 • Sprawy rodzinne i ... • Możliwość komentowania No i już po wigilii została wyłączona •
Znalazłem to opowiadanie na jednym z wielu internetowych portali literackich. Po jego przeczytaniu, postanowiłem go opublikować, byście też mieli możliwość zapoznania się z jego treścią.
Wieczór był ciemny i mroźny. Krótko po zapadnięciu zmroku opustoszałymi ulicami szedł niespotykanie wysoki, szczupły mężczyzna. Ubrany był bardzo dziwnie, niczym średniowieczny chłop: w starą, znoszoną sukmanę, związaną w pasie sznurem. Na głowie, pomimo mrozu, nie miał czapki, a na bosych stopach nosił sandały przywiązane rzemieniami do łydek. Każdy, kto spojrzał na jego brodatą twarz, natychmiast zwracał uwagę na duże, brązowe oczy. Jarzyły się niesamowitym, hipnotyzującym blaskiem, wymuszającym szacunek i posłuch.
Śnieg padał dużymi płatami, a na niebie, zasnutymi ciężkimi chmurami, nie było widać ani jednej gwiazdy. Nieliczne latarnie rzucały słabe światło, odbijające się żółtawym blaskiem od zaśnieżonych chodników i ulic.
Mężczyzna podszedł do drzwi jednego z parterowych domów i głośno zapukał. Nikt nie otworzył, więc zapukał ponownie, tym razem głośniej. Jednak i tym razem drzwi pozostały zamknięte. Poszedł więc dalej i otworzył furtkę, wchodząc na podwórko sąsiedniego domu. Przeszedł zaledwie kilka metrów, gdy z ciemności wybiegł wielki, czarno-bury wilczur, cicho warcząc. Zaatakował mężczyznę, ale gdy był już bardzo blisko, nagle stanął jak wryty, nieruchomiejąc pod spojrzeniem człowieka. Mężczyzna cofnął się do furtki, nie spuszczając wzroku z psa. (more…)
Jurek • 17:18 • Fraszki, myśli i ...? • Możliwość komentowania Opowiadanie wigilijne została wyłączona •
… choć jest on niestety tylko wirtualny. Szkoda! Realny był namacalny i w smaku wyczuć można było… bliskość najbliższych. Teraz najbliżsi są tak daleko… Od kilku lat nie otrzymujemy już listów z opłatkiem i życzeniami od mojej rodziny. A ja, rok po roku, po wielu źle zrozumianych listach, próbuję przynajmniej w ten sposób przekazać im świąteczne życzenia. Szkoda, że osoby które chciałbym osiągnąć moim pisaniem, nie mają najmniejszej chęci na zerknięcie do internetu i żyją w przekonaniu, że ja chcę im tylko zaszkodzić. Niestety nie ma tam nikogo, kto by im wiernie przekazał moje myśli i uczucia. Smutne jest, że nie mam już żadnej perspektywy na poprawę tej nienormalnej sytuacji.
Rozmawiałem parę dni temu przez telefon z kilkoma bliskimi osobami (oczywiście z każdym z osobna i w tajemnicy przed innymi). Rozumiem wasze postępowanie i nie jestem za to na was zły. Wy musicie tam żyć, a mi tutaj już nic nie grozi. Dziękuję wam kochani za wasze ciepłe słowa. Ja jestem moimi myślami z wami przy choince i wierzę, że wszystko to co planujecie i czego oczekujecie, doprowadzicie wspólnie do szczęśliwego końca. Mam nadzieję, że nowy rok przywitacie w pełnym zdrowiu i że to zdrowie będzie wam wierne przez wiele następnych lat.
A i tym milczącym, życzę jeszcze wielu szczęśliwych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia. Niech wam też długo dopisuje zdrowie i niech wam niczego nie brakuje do szczęścia. Może wtedy jego cząstka naszym szczęściem się stanie? Czas leczy rany i może kiedyś nadejdzie dzień wspólnego spotkania na tym świecie, a może już w drodze na inny…
ps. Realnego opłatka dostaliśmy od innych serdecznych nam ludzi. Dzięki!!! Będziemy o was myśleć przy dzieleniu się nim!
Jurek • 20:12 • Sprawy rodzinne i ... • Możliwość komentowania Podzielmy się opłatkiem… została wyłączona •
Mam znów problemy z dwunastnicą. Po ponad dwudziestu latach odezwała się bólem i postanowiła mi owrzodzieć. Do tej pory powszechnie uważano, że szkodzą czynniki takie jak stres, palenie, alkohol, ostre przyprawy. Chociaż wszystkie one przyczyniają się istotnie do rozwoju choroby, to obecnie uważa się, że głównym winowajcą jest bakteria nazwana Helicobacter pylori. Ja jednak bakterii tych nie mam, papierosów nie palę, ostre picie i jedzenie leży w dalekiej przeszłości, więc powodem musi być stress.
Powodów do stressu jest dużo, chwilowa światowa sytuacja finansowa, problemy w pracy (których nie mam, a jedynie jej za dużo), więc przypuszczam, że największy wpływ na moją obecną sytuację mają stosunki z moim domem rodzinnym, a raczej ich brak.
Na szczęście w dzisiejszych czasach leczenie wrzodów nie jest większym problemem i po kilku tygodniach łykania tabletek, powinno być znów wszystko w porządku. Stosunków w rodzinie nie naprawi się niestety tabletką, a milczenie jeszcze nigdy niczego nie rozwiązało. To milczenie, gryzienie w sobie tych problemów, doprowadziło u mnie znów do tego schorzenia. Z tego powodu nie zamierzam więcej milczeć i będę znów moje myśli bez jakiejkolwiek cenzury publikował.
Nie chcę nikogo obrażać ani prowokować, chcę tylko tu otwarcie formułować moje myśli i uczucia, tak jak to też planowałem zakładając ten blog. Nie szukam winnych, nie pokazuję na nikogo palcem, nie chcę żadnych przeprosin. Ja chciałbym kiedyś zrozumieć dlaczego tak się stało! Ale nie oczekuję już żadnych odpowiedzi. Te, które do dziś dostałem, były napisane piórem zawiści i nienawiści. Chcę tylko móc stawiać sobie pytania! Może to pozwoli mi kiedyś zrozumieć: DLACZEGO!
Mam nadzieję, że nie zaczną się znów podchody z atakami poniżej pasa i z publikowaniem obraźliwych słów na publicznych portalach internetowych. Trochę inteligencji i poczucie taktu nie zaszkodziło jeszcze nikomu!
Wesołych świąt!
Jurek • 17:41 • Sprawy rodzinne i ... • Możliwość komentowania Przedświąteczne refleksje. została wyłączona •
Ze względu na „koniec świata” nie pojechałem z rodzinką na koncert „Night of the Proms” do Frankfurtu. Ponieważ nie było w tym roku Johna Milesa, postanowiłem opublikować tutaj jego Hymn: Music.
Niech go sobie Beatka w tym roku też posłucha.
W tym tygodniu byłem na końcu świata. Już wiem gdzie go można znaleźć i jak tam dojechać.
Można go znaleźć w każdym kraju, tu w Bawarskim Lesie, niedaleko granicy czeskiej jest tylko mały jego kawałek. Jest to wododział między Łabą a Dunajem. Woda płynąca na wschód i na północ spływa do Mołdawy i dalej Łabą do Morza Północnego, a spływająca na zachód i na południe znajdzie się przy pomocy Dunaju w Morzu Czarnym.
No i między tymi „wodami” jest bajerski „Koniec świata”.
Jurek • 16:04 • Podróże • Możliwość komentowania Wododział na końcu świata. została wyłączona •
Tak to jest. Zamiast pisać tutaj na moim blogu o czymkolwiek, zaczynam bawić się w fotografa.
Wpadło mi trochę nieoczekiwanych pieniążków i postanowiłem wstąpić (amatorsko) w ślady mojego ojca. Choć już robię zdjęcia od wielu lat, nie odważyłem się nigdy wyjść poza klasę „aparatu dla idiotów”. Tym razem postanowiłem to zmienić i kupiłem sobie lustrzankę.
OK! Nie jakąś dla profesjonalistów, ale jednak dla amatora, wysokiej jakości. Jaką? Canon EOS 450D
Pierwsze – co musiałem sobie przyznać w duchu – było stwierdzenie, że nie wiem nic o robieniu zdjęć!
Przesłona, czas, ostrość, jak długo, jak krótko, a w ogóle: dlaczego tak a nie inaczej…
Ech! Pytania i nikt mi na nie nie odpowie. Od czasu jak się mój dom rodzinny ode mnie odwrócił, nie mogę się tych specjalistów pytać…
OK! Skłamałem.
Mogę… tylko mi nikt na nie nie odpowie…
Więc sam szukam odpowiedzi i… je znajduję!
Postaram się w weekend pokazać moje pierwsze próby.