Te kilka dni minęło bardzo szybko i jesteśmy znów w domu. Poprzeglądałem trochę emaile, przeczytałem komentarz od mojego brata i podsumowałem sobie moje przedwyjazdowe oczekiwania i realne wyniki tej podróży.
Zadowolony jestem z czasu spędzonego u mojego teścia. Zadowolony jestem też z odwiedzin u przyjaciółki Beaty w Częstochowie.
Rozczarowany jestem milczeniem moich rodziców, brakiem jakiegokolwiek znaku, że może jednak… mama by chciała, żebym ją odwiedził… że… Nie! Nie było żadnego znaku! Niczego, co można było by tak zinterpretować.
I tutaj muszę podkreślić trafność komentarza (Punkt 2) mojego brata, przebywającego w tym czasie też w Polsce.
Tu on ma rację: ja tej rodziny już nie mam.
Może to nawet dobrze, ta świadomość, że własna rodzina się ode mnie odwróciła i że to już nie są moi najbliżsi, potwierdzona została znów czarno na białym przez rodzinnego oratora.
A że coś ktoś przed laty namącił, źle usłyszał, przekręcił i dalej to tak przekazał… tego nie wolno mi sprostować. A co gorsza, nikt nie chce wysłuchać mojej wersji.
Dziękuję bardzo za to autorom tej intrygi…