Przy pracy.
- Zajechałam do dobrze mi znanego pacjenta wcześniej, niż mnie oczekiwano. Żona otworzyła drzwi: „Matko Boska!”. „Ja nie Matka Boska, ja siostra z Caritasu”.
- Miałam przejąc kąpiel pacjenta, 85 lat, który mnie już znał z opieki nad jego siostrą. Wyczułam, że kąpiel nie była mu bardzo po myśli.
„Majtki też zdjąć?”
„No pewnie, przecież ja chcę Pana myć, a nie prać bieliznę”. Jednak pan był nadal niepewny:
„A wróbelka też będziemy myć?”
„Będziemy”.
Zaczął się tłumaczyć i ciągle wracał do tematu: bo tam na dole to już nie ma życia, wszystko martwe.
„Kiedyś to on był orzeł, a dziś to nawet wróbelek nie pofrunie. Nic się nie rusza”.
„No nie szkodzi, ja tu jestem do mycia, a nie do ruszania”. Pan wreszcie się odprężył i zaśmiał.
„A wspomnienia ma Pan chociaż ładne?”
Błysk w starych oczach. „Oj tak!!!”
Chodziłam do niego jeszcze 5 lat. Problem martwego wróbelka już go nie męczył.
- Dziś: pani, 97 lat, pisarka i poetka, wiele publikacji, „stara panna” – zawsze się dziwiłam, skąd miała tyle pomysłów na swoje miłosne wiersze…
Układała pasjansa. „Tą damę może Pani położyć tu na króla” podpowiedziałam. Spojrzała na mnie spod oka: „Kobiety nie leżą na mężczyznach”.
- Pani, 91 lat, demencja. Rano zawsze ją budzę. „Oh, jak ja się tu dostałam?”. „To jest Pani sypialnia. Ania Panią wieczorem tu położyła, a teraz jest rano i ja Panią budzę”. „Oh, taka jestem ci wdzięczna, że mnie tu znalazłaś”.
- Pracujemy przy elektrycznie podnoszonych łózkach, całe podjeżdża na wygodną wysokość do góry. Pilot jest przeważnie w zasięgu ręki, żeby pacjent mógł sobie wygodnie ustawić podgłówek.
Pan, mieszka sam, ja wchodzę do domu z kluczem.
W sypialni nie wierzę moim oczom: mój pacjent znajduje się wraz z łóżkiem na wysokości moich oczu i patrzy na mnie z góry. „No nareszcie! Na pomoc! Sufit na mnie spadł”.
Pan po prostu za długo naciskał pilota, łóżko podjechało do góry i pilot wypadł mu z ręki. Biedny, spędził noc „pod sufitem”.