Dni, których nie znamy.

Myśli, które mnie nachodzą.

Archiwum: 8 lipca, 2008

Przy pracy.

08 lipca, 2008 @ 22:40 napisał(a): Beata Kategoria: Uśmiech na codzień. nie ma komentarzy →

  • Zajechałam do dobrze mi znanego pacjenta wcześniej, niż mnie oczekiwano. Żona otworzyła drzwi: „Matko Boska!”. „Ja nie Matka Boska, ja siostra z Caritasu”.
  • Miałam przejąc kąpiel pacjenta, 85 lat, który mnie już znał z opieki nad jego siostrą. Wyczułam, że kąpiel nie była mu bardzo po myśli.
    „Majtki też zdjąć?”
    „No pewnie, przecież ja chcę Pana myć, a nie prać bieliznę”. Jednak pan był nadal niepewny:
    „A wróbelka też będziemy myć?”
    „Będziemy”.
    Zaczął się tłumaczyć i ciągle wracał do tematu: bo tam na dole to już nie ma życia, wszystko martwe.
    „Kiedyś to on był orzeł, a dziś to nawet wróbelek nie pofrunie. Nic się nie rusza”.
    „No nie szkodzi, ja tu jestem do mycia, a nie do ruszania”. Pan wreszcie się odprężył i zaśmiał.
    „A wspomnienia ma Pan chociaż ładne?”
    Błysk w starych oczach. „Oj tak!!!”
    Chodziłam do niego jeszcze 5 lat. Problem martwego wróbelka już go nie męczył.
  • Dziś: pani, 97 lat, pisarka i poetka, wiele publikacji, „stara panna” – zawsze się dziwiłam, skąd miała tyle pomysłów na swoje miłosne wiersze…
    Układała pasjansa. „Tą damę może Pani położyć tu na króla” podpowiedziałam. Spojrzała na mnie spod oka: „Kobiety nie leżą na mężczyznach”.
  • Pani, 91 lat, demencja. Rano zawsze ją budzę. „Oh, jak ja się tu dostałam?”. „To jest Pani sypialnia. Ania Panią wieczorem tu położyła, a teraz jest rano i ja Panią budzę”. „Oh, taka jestem ci wdzięczna, że mnie tu znalazłaś”.
  • Pracujemy przy elektrycznie podnoszonych łózkach, całe podjeżdża na wygodną wysokość do góry. Pilot jest przeważnie w zasięgu ręki, żeby pacjent mógł sobie wygodnie ustawić podgłówek.
    Pan, mieszka sam, ja wchodzę do domu z kluczem.
    W sypialni nie wierzę moim oczom: mój pacjent znajduje się wraz z łóżkiem na wysokości moich oczu i patrzy na mnie z góry. „No nareszcie! Na pomoc! Sufit na mnie spadł”.
    Pan po prostu za długo naciskał pilota, łóżko podjechało do góry i pilot wypadł mu z ręki. Biedny, spędził noc „pod sufitem”.

Diament z popiołu.

08 lipca, 2008 @ 21:03 napisał(a): Beata Kategoria: Wyczytane w gazecie nie ma komentarzy →

W dzisiejszej gazecie czytałam, że szwajcarska firma przerabia prochy z kremacji na diamenty.
Nie była to dla mnie nowa informacja, ale nie wychodziła mi z głowy.
W Niemczech jest przymusowe pochowanie zmarłych, ale jest coraz więcej rożnych możliwości. Kremacja jest bardzo powszechna, a urna musi spocząć na oficjalnym miejscu. Może to być już istniejący grób, albo ściana dla urn (mamy też nową w Heppenheim). Są też lasy cmentarne, jest taki 15 km od nas, prochy są zakopane pod drzewa, teren nie różniłby się od normalnego lasu, gdyby nie małe tabliczki na pniach.
Sceny z amerykańskich filmów „dziadek się wysypał”, są u nas teoretycznie niemożliwe. Dlaczego teoretycznie? Bo chcący człowiek zawsze znajdzie jakąś możliwość, żeby przepis ominąć. (więcej…)

  • Kalendarz

    lipiec 2008
    P W Ś C P S N
     123456
    78910111213
    14151617181920
    21222324252627
    28293031  
  • Kategorie

  • Archiwa

  • Najnowsze wpisy

  • Słownik

  • Feeds