Dni, których nie znamy.

Myśli, które mnie nachodzą.

Archiwum: wrzesień, 2008

Night of the Proms

24 września, 2008 @ 18:25 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. 1 komentarz →

Od kilku lat jeździmy w grudniu do Frankfurtu na koncert Night of the Proms. Jest to mieszanka muzyki nowoczesnej z klasyką. Niepowtarzalna atmosfera, około 10 000 ludzi, muzyka w duszy, bo trudno inaczej opisać to uczucie. W nocy po koncercie zaczyna się sprzedaż biletów na następny rok – i tak zaraz po powrocie Jurek siada do internetu i zamawia je, nie znając jeszcze przez wiele miesięcy programu.

Niezapomniany został nam np 2006 występ Ike Turnera (75 lat, rok później zmarł), byłego męża Tiny, na E-gitarze. Ooooo!!!!! Czy sensacja operowa, Tony Henry –  było niemożliwe, żeby się nie zachwycić jego ariami.

[flashvideo filename=https://jarmusz.pl/beata/audio/PC220014.flv /]

John Miles i „Music” – to coroczny hymn programu. Ale kiedy 10 000 ludzi śpiewa  „Land of Hope and Glory” (tekst jest wyświetlony) , to dostaję za każdym razem gęsiej skórki i łzy w oczach. Niesamowite uczucie.

Akurat znalazłam w internecie program na aktualny koncert w grudniu. Będzie Robin Gibb z Bee-Gees!!! Kiedy przyjechaliśmy z Polski do Niemiec, mogliśmy przez kilka tygodni używać samochodu Jurka kuzynki, gdzie słuchaliśmy na okrągło Bee Gees, dlatego ich muzyka zawsze kojarzy mi się z tamtymi czasami. Będą też: 10CC, Dennis de Young (Styx), Tears For Fears, Kim Wilde i Angels Harlem Gospel Choir i inni. Super!

*** Koncert miał dziwnie nieskładne brzmienie: wpierw grały zmysły, potem sumienie (J. Sztaudynger) ***

Świat pod stopami

16 września, 2008 @ 19:07 napisał(a): Beata Kategoria: Wojaże i podboje nie ma komentarzy →

No i oczekiwane dni minęły. Zostały piękne wrażenia, wspomnienia i setki udanych zdjęć – oj, będzie dużo pracy je przebierać! Naładowana bateria musi starczyć teraz mniej więcej do Bożego Narodzenia.

Urlop spełnił nasze oczekiwania, każdy dzień spędziliśmy bardzo aktywnie. Wędrówki po 6-7-8 godzin, wysoko – nawet ponad 2500 m.n.p.m. i tak blisko Pana Boga, że strach, czy nie usłyszy w tej ciszy naszych myśli. Ale przy tej okazji podziękowaliśmy, że możemy dziś w ogóle robić takie urlopy (nie myślelibyśmy tego przed dwoma-trzema laty, kiedy Jurek miał wiele problemów z sercem i stawami, a ja dołożyłam do szczęścia moim wypadkiem przed rokiem). Alp już nie przestawimy ani nie wyprostujemy, chociaż czasem próbowaliśmy, nasze trasy osiągaliśmy spokojnie, z przerwami – oczywiście tylko „na oglądanie krajobrazu”, no ale jak już oddech się uregulował – to i pofotografowaliśmy (dlatego pewnie tak dużo zdjęć)… Czasem pokonaliśmy część etapu drogą techniczną, żeby nas zaoszczędzone siły dalej poniosły, na butach i o kijach. Osiągaliśmy nasze granice, czasem je przekroczyliśmy. Odkryliśmy mięśnie, których chyba przedtem nie mieliśmy – co tam! smarowaliśmy wszystko. I po co ta męka? Żeby u góry stać, słuchać tę ciszę, patrzeć szczęśliwym w dal i czuć się jak zdobywca tego całego świata pod nami. A jednocześnie, wobec tego ogromu natury, jesteśmy tacy mali i nieważni.

Urlop zakończyliśmy odwiedzinami u mojej starej cioci, która mimo wieloletniej choroby i wieku, zachowała pogodę ducha, obrotny język i jasną głowę. Niejeden młodszy mógłby pozazdrościć. Przegawędziliśmy wiele godzin.

Wczoraj znów w pracy. Pacjenci się cieszyli, że zdrowo wróciłam i teraz będzie znów wszystko „jak zwykle”, chętnie słuchali trochę opowieści. To też dobre uczucie.

*** Do nieba patrzysz w górę, a nie spojrzysz w siebie. Nie znajdzie Boga, kto go szuka tylko w niebie. (A. Mickiewicz)***

  • Kalendarz

    wrzesień 2008
    P W Ś C P S N
    1234567
    891011121314
    15161718192021
    22232425262728
    2930  
  • Kategorie

  • Archiwa

  • Najnowsze wpisy

  • Słownik

  • Feeds