Dni, których nie znamy.

Myśli, które mnie nachodzą.

Archiwum: październik, 2008

Wszystkich Swiętych.

31 października, 2008 @ 18:32 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne nie ma komentarzy →

Jutro jest 1.listopad – Święto Zmarłych.  Tradycyjnie odwiedza się groby, pali świeczki. Pamiętam z dziecięcych lat wyjścia na cmentarz, spotkania rodzinne, łuny od świeczek, które z daleka były widoczne, pamiętam też ten zapach steryny i ciepło od zniczy, które otaczało cmentarze. Tu nie mamy żadnych grobów, ale nasze myśli krążą dziś również  wokół naszych bliskich, których już nie ma z nami.
Nie ma mojego brata. Ostatnio widzieliśmy się na weselu naszej córki, 2005, ale mieliśmy bardzo mało czasu dla siebie. Przed powrotem do Kanady spędziliśmy jeszcze piękny wieczór, my dwoje i Jurek. Opowiadaliśmy sobie różne historyjki, też z dzieciństwa, śmialiśmy się do łez. Nie pamiętam, czy przeżyliśmy kiedyś wcześniej takie godziny, tym bardziej, że wspólnych godzin mieliśmy niewiele. Jako dzieci nie rozumieliśmy się dobrze, dopiero jako dorośli znaleźliśmy wspólny i serdeczny język. Dzieliła nas odległość kontynentów, ale łączyło nas wiele myśli. A o tych, które były inne, mogliśmy otwarcie dyskutować, przeważnie mailami. Kto go znał, ten go nie zapomni. Bo mój brat był INNY.  Można by o nim dużo! opowiadać. Nie wszystko rozumieliśmy, co nam chciał powiedzieć, nie wszystko akceptowaliśmy. Pewnie dlatego, że nie pasował w naszą ramkę. Ale nie był złośliwy, kłótliwy, zachowywał neutralną pozycję. Miał swój wymarzony cel w życiu i wszystkie lata dążył do jego spełnienia. Wierzył w „spirits” w Rocky Montains.

Jarek, zrozumieliśmy motyle, zostaną dla nas na zawsze symbolem…  ale brakuje nam Ciebie.

Myślimy też o tych, którzy są wśród nas, ale uczucia zamarły. Zdarza się w życiu, że sytuacje dzielą ludzi jak rozdroże, co krok oddalamy się coraz bardziej i coraz trudniej znaleźć się spowrotem. Szukamy skrótów, żeby się znów zbliżyć, ale im dłużej się rozchodzimy, tym trudniej odnaleźć tą ścieżkę. Dziś myślimy, czy uda nam się jeszcze kiedyś oziębione serca natchnąć znów ciepłem? Czy nie zdarzy się, że droga przejdzie w wąwóz, a za nami powstanie mur i nie będzie już powrotu? Czy nie będziemy kiedyś stać przed ostateczną i nieodwracalną sytuacją, kiedy ktoś odejdzie? Czy znajdzie się wtedy jeszcze ostatni pień, który wspólnymi siłami zostanie przerzucony między brzegami?  Czy zabraknie już wspólnego języka, żeby się porozumieć i pień przepadnie na zawsze w przepaści albo zmurszeje? Boli, kiedy bliska osoba cierpi.

*** Dlaczego milczeć na temat śmierci? Od niej możemy się uczyć żyć spokojnie i w zadowoleniu. (anonim)***

Zapomniana znajoma.

30 października, 2008 @ 19:37 napisał(a): Beata Kategoria: Polskie nie ma komentarzy →

Do zaśnięcia oglądamy chętnie prosty, łatwy, prymitywny, śmieszny (… i co tam jeszcze) program „Voll total” – wycinki z różnych talk show, które gdzieś i kiedyś leciały w programie TV. Dzień się kończy, nie trzeba już myśleć, głowa się powoli wyłącza i program nie zobowiązuje do oglądania do końca. A tematy są bardzo opływowe: kto jest ojcem mojego dziecka, zdradziłem (-łam) kilka razy, ale kocham tylko ciebie, piersi większe czy rozum, co mi daje więcej: shopping czy szkoła, no i szukanie straconych i zagubionych bliskich i dalekich. Tak wczoraj zainteresował nas występ jednej pani, która szukała przyjaciółki z lat młodości, z Górnego Sląska. Drogi ich się rozeszły, bo koleżanka poszła ścieżką kariery piosenkarskiej i kontakty się zagubiły. Poszukiwano panią Karin Stanek. Hej!!! znamy? to ta sama, która za naszych czasów śpiewała „Chłopiec z gitarą”?
No i wyszła na scenę lekko dojrzała (…) rockerka i odśpiewała w studio piosenkę w znanym nam stylu i jej typowym lekko schrypniętym głosem. Tylko tekst brzmiał nam tak codziennie – po niemiecku. Radość z nieoczekiwanego spotkania była wielka, objęcia i łezki i na pewno dużo do opowiadania.
Z ciekawości zajrzałam do googla. No i mamy rozwiązanie. Pani Karin Stanek rzeczywiście żyje w Niemczech od lat siedemdziesiątych, kiedy po zagranicznych wystepach w USA i RFN nie wróciła do kraju. Dopiero po 1989 częściej się znów tam pokazała. Tu śpiewała i nagrywała płyty po niemiecku i angielsku, m.in. też jako Cory Gun.

*** Trzeba słuchać muzyki życia. Większość słucha tylko dysonansów. (Th. Fontane)***

Trochę Szwecji.

28 października, 2008 @ 21:32 napisał(a): Beata Kategoria: Wojaże i podboje nie ma komentarzy →

Dziś miałam wolny dzień. Co z tym czasem zrobić? Pojechałam do IKEi, bo tam ciepło, sucho, bez wiatru, dużo ładnych rzeczy i kawa za darmo. Chciałam kupić nowy regal na książki, bo w naszym ulubionym pokoju (komputerowym) zrobiło się trochę ciasno na półkach.

IKEA zawsze mnie fascynuje. Nie towarem, ale wyrafinowaną i doskonałą strategią handlową. Przejdźmy się razem przez sklep. Już przy wejściu są toalety, co ciekawe i rzadkie: punkty do przewijania dzieci są w damskiej toalecie i…męskiej! Przecież tatusiowie też przyjeżdżają po zakupy. Średnio małe dzieci możemy od razu po siusianiu oddać do przedszkola, gdzie się mogą kulać w basenie z kolorowymi piłkami. Te mniejsze trzeba zabrać ze sobą, co nie przeszkadza w przygodzie. Wchodzimy na piętro, hala z meblami. Żeby nic nie zawadzało i nie kradło spokoju, nie mamy jeszcze żadnego bagażu (poza własnymi dziećmi), z rączkami w kieszeniach spacerujemy między salonami i sypialniami. Gdyby ktoś koniecznie chciał, to może z wielu koszy wziąć sobie żółtą torbę i parę drobiazgów już zapakować. Oby się jakaś myśl zakupu nie zatraciła! co rusz są piramidki z kartkami i ołówkami, oraz taśmą metrową. OK, rodzina klienta jest na rok zaopatrzona w ołówki, ale miło mieć pamiątkę z udanego zakupu. (więcej…)

Wyskok z pracy.

25 października, 2008 @ 17:16 napisał(a): Beata Kategoria: Wojaże i podboje nie ma komentarzy →

Tak, jak Jurkowi, udało mi się też dwa dni pracy „zamienić” na urlop. No, przy dużej porcji wyobraźni…

Byłam we Freiburgu, w Schwarzwaldzie, gdzie spędziliśmy przed laty kilka miłych, rodzinnych urlopów, ale tym razem na szkoleniu, w Akademii Caritasu (ośrodek kwalifikacyjny opieki socjalnej i zdrowotnej). Trzeba pakować do głowy, dopóki coś wchodzi i zapełniać wolne miejsca, zanim zacznie się sypać sieczka. Te dni były bardzo intensywne, od 9:00 do 17:00 pilnie chłonęliśmy, co nam kazali.
Ale po zajęciach poszłam sobie na spacer do centrum, zrobiłam parę zdjęć, kupiłam sobie spontanicznie nowa torebkę, przecież dziewczynki potrzebują parę… i trzy godziny raz-dwa minęły.
W pokoju.Wieczorem, (w pokoju, ok 6 m², bez TV) „odrobiłam jeszcze lekcje na jutro”.
Freiburg ma ładne centrum, rośnie tam dekoracyjnie jeszcze więcej palm, niż u nas. Ulice są pocięte kanałami, w których płynie woda i trzeba uważać, żeby nie wpaść i nie pomoczyć butów. Ale tym razem już wodę zakręcili. Na ulicach słyszy się często język francuski, co przypomina fakt, ze granica w pobliżu.

Brama Marcina, wejście do centrum.Deptak handlowy i (suche) kanały.Katedra w Freiburgu.Akademia.Drzewa cytrynowe przed oknem ośrodka.

Wieczory wykorzystałam też na książkę „Mistrz ciętej riposty” (Frankfort, Fanning), którą dostałam na drogę od polskiej koleżanki. Asertywność – to opracowany temat, słowa nie znałam, ale sedno było mi już z wielu źródeł, również zawodowych, znane i stosuję je (ale bądźmy szczerzy, nie zawsze się udaje). Nie znaczy Nie i Tak znaczy Tak, jak dyplomatycznie bronić swoich praw. Polecam.

*** Nauka jest sprawą wielkich. Maluczkim dostają się nauczki. (St. Jerzy Lec)***

Gość.

16 października, 2008 @ 19:22 napisał(a): Beata Kategoria: Uśmiech na codzień. 2 komentarze →

Nadszedł wieczór, zrobiło się ciemno i chciałam spuścić żaluzje. Ale… coś było w ogrodzie. No proszę! Okrągły, iglasty jeż. Już nieraz widzieliśmy tu jeże i ich pozostałości. Rozdrapują sobie nasze plastikowe worki, do których zbieramy opakowania i rozwlekają śmieci przed domem. O 7:00 rano obraz nocnych orgii wcale nie jest wesoły. Najbardziej lubią chyba wylizywać kubeczki po jogurtach, bo tak fajnie się kulają po chodniku…
Odwiedziny
Ale w ogrodzie prezentował się uroczo. Biedny, pewnie się przestraszył w ciemności zobaczyć tyle błysków, ale przeżył, bez zawału, bo rano go nie było. Dobrze, że jeszcze nie zgrabiłam liści. Teraz pójdą w jeden róg, może zechce jeż u nas przezimować? Mam sentyment do tych istot, może dlatego, że są takie „nieosiągalne”. Przed wielu laty, może 25, przezimowaliśmy malutkiego jeża w mieszkaniu, na wiosnę był zdrowy i dorodny i znajomi zabrali go do dużego ogrodu. A nasza córka miała radochę, bo takiego zwierzątka nikt w przedszkolu nie miał.

*** Na własne śmieci – najlepsza własna miotła. (anonimowe)***

Poranne myśli o młodzieży.

16 października, 2008 @ 17:02 napisał(a): Beata Kategoria: Wyczytane w gazecie, Z życia wzięte. 1 komentarz →

Dziś w porannej telewizji: ojciec dziewczynki zaskarża po miesiącach! chłopca, bo trafił ją kamieniem  w nos (niespecjalnie!) i spowodował zadraśnięcie. Wydarzenie było tak błahe, że dzieci go nie pamiętają,  bawią się dalej razem i dziś nie rozumieją już o co chodzi. Tatuś robi to oczywiście tylko dla córeczki, bo miała dwa dni ałka… A może mu się przypomniało, że w ten sposób można rodzinną kasę polepszyć o 2000€. W końcu Boże Narodzenie za pasem. Jak te dzieci czują się teraz między rówieśnikami, którzy może boją się z nimi bawić. Szturchnie które w ciu-ciu-babkę i będzie zaskarżone.

„Dzisiejsza młodzież”, kto tego nie słyszał? Kiedyś nie znaczyło to nic dobrego dla nas, dziś jest to nasz wentyl, jutro będą nasze dzieci narzekać. Zawsze były spięcia miedzy generacjami. Oczywiście pomijając własnych rodziców!, bo u nich wszystko było „zupełnie inaczej” (?) … Droga do dorosłości jest długa i trudna, ma wiele zaułków i pułapek. My nie chcieliśmy słuchać rad – przecież matka nie ma pojęcia o czym mówi! Ojciec chciał nam po dobrej myśli zaoszczędzić porażek, ale my woleliśmy nabić sobie własne guzy? Jesteśmy dziś źli, bo nie chcą teraz przemądrzali młodzi NAS słuchać?

„Jestem najlepszą przyjaciółką mojej córki” – niejedna matka mówi tak o sobie, inna myśli, że tak jest. Ale: przyjaciół mają nasze dzieci dosyć, a my bądźmy im po prostu rodzicami, którzy ich kochają, wierzą w nich, pocieszają jak trzeba i dzielą z nimi radość. My jesteśmy portem w tle, do którego zawsze mogą wpłynąć, zatankować, nareperować części i odpłynąć.

Wbrew co-pokoleniowym dyskusjom o rozwydrzonej młodzieży, stawiam inne zdanie: młodzież jest zawsze produktem dorosłych. To dorośli pozwalają na taki rozwój, stawiają i usuwają granice wychowawcze i wydeptują dzieciom drogę. Wczoraj, dziś i jutro. (więcej…)

Czas nas zmienia.

12 października, 2008 @ 18:11 napisał(a): Beata Kategoria: Uśmiech na codzień. 1 komentarz →

Był sobie facet, który dbał o swoje ciało. Pewnego razu stanął przed lustrem, rozebrał się i zaczął je podziwiać. Ze zdziwieniem stwierdził jednak, iż wszystko jest pięknie opalone oprócz jego członka! Nie podobało mu się to, wiec postanowił coś z tym zrobić. Poszedł na plażę, rozebrał się i zasypał cale swe ciało, zostawiając członka sterczącego na zewnątrz.
Przez plażę przechodziły dwie staruszki. Jedna opierała się na lasce. Przechodząc obok zasypanego faceta ujrzała coś wystającego z piasku. Końcem laski zaczęła przesuwać to w jedna, to w druga stronę.
– Życie nie jest sprawiedliwe – powiedziała do drugiej.
– Czemu tak mówisz? – spytała tamta zdziwiona.
– Gdy miałam 20 lat byłam tego ciekawa, gdy miałam 30 lat bardzo to lubiłam, w wieku 40 lat już sama o to prosiłam, gdy miałam lat 50 już za to płaciłam, w wieku 60 lat zaczęłam się o to modlić, a gdy miałam 70 to już o tym zapomniałam. Teraz, kiedy mam 80 lat, te rzeczy rosną na dziko, a ja nawet nie mogę przykucnąć!

*** Starość posiada te same apetyty, co młodość – tylko nie te same zęby (Magdalena Samozwaniec)***

Ze szkolnej ławki

10 października, 2008 @ 22:10 napisał(a): Beata Kategoria: Polskie, Z życia wzięte. 3 komentarze →

Portal NK jest tak wspaniałym pomysłem, że można by dużo o niej pisać.  Niestety sprzedaż rzuciła cień na zapał uczestników, to było wielkie rozczarowanie. Teraz znów nowość: za dotychczasową usługę „gość” należy płacić. Nie używałam jej od początku, więc wzruszam ramionami, ale to na pewno tylko początek. Czekajmy na następne niespodzianki. Szkoda by było, gdybyśmy kiedyś powiedzieli, że to BYŁ dobry pomysł.

Ale na razie cieszmy się wracaniem do przeszłości, odnawianiem dawnych i zapomnianych znajomości i nawiązywaniem nowych. Ja pokochałam komputer dzięki NK, bo z ciekawości zaczęłam go rozumieć i nabrałam ochoty coraz głębiej go pojąc. Codzienne siedzę przed ekranem, przeglądam własne sprawy, a kiedy mi czas pozwala – studiuje sobie ciekawie różne profile, czytam fora i komentarze. Można wiele wyczytać i stworzyć sobie obraz, kiedy się łańcuszkiem daną osobę przez kilka profili „obserwuje”. (więcej…)

  • Kalendarz

    październik 2008
    P W Ś C P S N
     12345
    6789101112
    13141516171819
    20212223242526
    2728293031  
  • Kategorie

  • Archiwa

  • Najnowsze wpisy

  • Słownik

  • Feeds