Wszystkich Swiętych.
Jutro jest 1.listopad – Święto Zmarłych. Tradycyjnie odwiedza się groby, pali świeczki. Pamiętam z dziecięcych lat wyjścia na cmentarz, spotkania rodzinne, łuny od świeczek, które z daleka były widoczne, pamiętam też ten zapach steryny i ciepło od zniczy, które otaczało cmentarze. Tu nie mamy żadnych grobów, ale nasze myśli krążą dziś również wokół naszych bliskich, których już nie ma z nami.
Nie ma mojego brata. Ostatnio widzieliśmy się na weselu naszej córki, 2005, ale mieliśmy bardzo mało czasu dla siebie. Przed powrotem do Kanady spędziliśmy jeszcze piękny wieczór, my dwoje i Jurek. Opowiadaliśmy sobie różne historyjki, też z dzieciństwa, śmialiśmy się do łez. Nie pamiętam, czy przeżyliśmy kiedyś wcześniej takie godziny, tym bardziej, że wspólnych godzin mieliśmy niewiele. Jako dzieci nie rozumieliśmy się dobrze, dopiero jako dorośli znaleźliśmy wspólny i serdeczny język. Dzieliła nas odległość kontynentów, ale łączyło nas wiele myśli. A o tych, które były inne, mogliśmy otwarcie dyskutować, przeważnie mailami. Kto go znał, ten go nie zapomni. Bo mój brat był INNY. Można by o nim dużo! opowiadać. Nie wszystko rozumieliśmy, co nam chciał powiedzieć, nie wszystko akceptowaliśmy. Pewnie dlatego, że nie pasował w naszą ramkę. Ale nie był złośliwy, kłótliwy, zachowywał neutralną pozycję. Miał swój wymarzony cel w życiu i wszystkie lata dążył do jego spełnienia. Wierzył w „spirits” w Rocky Montains.
Jarek, zrozumieliśmy motyle, zostaną dla nas na zawsze symbolem… ale brakuje nam Ciebie.
Myślimy też o tych, którzy są wśród nas, ale uczucia zamarły. Zdarza się w życiu, że sytuacje dzielą ludzi jak rozdroże, co krok oddalamy się coraz bardziej i coraz trudniej znaleźć się spowrotem. Szukamy skrótów, żeby się znów zbliżyć, ale im dłużej się rozchodzimy, tym trudniej odnaleźć tą ścieżkę. Dziś myślimy, czy uda nam się jeszcze kiedyś oziębione serca natchnąć znów ciepłem? Czy nie zdarzy się, że droga przejdzie w wąwóz, a za nami powstanie mur i nie będzie już powrotu? Czy nie będziemy kiedyś stać przed ostateczną i nieodwracalną sytuacją, kiedy ktoś odejdzie? Czy znajdzie się wtedy jeszcze ostatni pień, który wspólnymi siłami zostanie przerzucony między brzegami? Czy zabraknie już wspólnego języka, żeby się porozumieć i pień przepadnie na zawsze w przepaści albo zmurszeje? Boli, kiedy bliska osoba cierpi.
*** Dlaczego milczeć na temat śmierci? Od niej możemy się uczyć żyć spokojnie i w zadowoleniu. (anonim)***