2009
No i powitaliśmy Nowy Rok. Jeszcze pamiętam jak czekaliśmy w napięciu na Milenium, włącznie ze wszystkimi nieobliczalnymi awariami. Była wtedy piękna mroźna i przejrzysta noc. Z przyjaciółmi byliśmy o północy na wzgórzu, dość wysoko. Stąd mieliśmy widok na cały Heppenheim i Bensheim. Ostatnie minuty dochodziło coraz więcej ludzi, w końcu było nas może 100 osób. Piękny fajerwerk!! ogólne gratulacje i uściski z obcymi, polewanie szampana z obcych butelek, po obcych kieliszkach. Kto stał obok, ten dostał całusa albo napełniony kieliszek. Tam, na górze, byliśmy wtedy jednością, która chciała to samo przeżyć – wkroczyć w nowe tysiąclecie. To była niepowtarzalna noc.
Teraz mamy już 2009. Jak ostatnie lata, spędziliśmy Sylwestra z przyjaciółmi. Dość spokojnie, bo mnie czekała w Nowy Rok praca i budzik o 6:00. Wczoraj byliśmy w 12 osób w restauracji, u naszego Antonio. To nie tylko włoski lokal o bardzo podniesionym stylu. Ten człowiek ma wielki i rzadki dar każdemu przez moment dać uczucie , że jest najważniejszym i jedynym gościem. Bardzo go lubimy.
Po jedenastej grupa się podzieliła. Część poszła na górę zamkową, a reszta do naszych najbliższych przyjaciół (co już jest tylko 10 min od nas). Tam posiedzieliśmy, 8 nas do kupki, w najlepszym humorze i śmiechu, zapijając się, zalewając sobie głowę, upijając się po uszy, obalając skrzynkę z … wodą mineralną. No, nie wszyscy – jeden pił wino. Było paru kierowców, ja oszczędzałam się ze względu na wczesne wstawanie, a reszta nie chciała alkoholu. Nie mamy z tym problemu, bo jesteśmy grupą, która potrafi, jak trzeba nawet w karnawale, bawić się bez procentów. A kiedy chcemy, to umiemy też z podkładem.
Tak na gazie, północ prawie nas nieoczekiwanie zaskoczyła. Szampan, rakiety i na dwór! Na ulicy było już sporo ludzi, pierwsi już strzelali. Dzwony kościelne biły – to jest zawsze taki wzruszający moment, teraz wszyscy wiedzą, że mamy nowy rok. Jeszcze doszli do nas pracownicy kolegi, centraliści i taksówkarze. Rakiety poszły w górę, precz ze starymi duchami i myślami, miejsce dla nowych, dobrych dni!!! Ja też odpaliłam jedną rakietę, poszła w niebo z moim życzeniem i eksplodowała. Bum!!! Było zimno i mimo, że trzymałam mój kieliszek przez rękawiczkę, to miałam wrażenie, że mój szampan coraz bardziej się mroził.
Uliczny szał zaczął się uciszać, arsenały się opróżniły. Wróciliśmy do ciepłego salonu. Czekała nas jeszcze jedna runda gratulacji. Nasza koleżanka ma dziś urodziny. To tak, jakby cały fajerwerk był tylko dla niej. No i o 1:15 byłam w łóżku, po Sylwestrze.
Jeszcze dzisiejszy dzień, a od jutra świat kręci się znów normalnie. Następny skok to nasze urodziny, potem karnawał, potem Wielkanoc, potem nasz urlop, potem… ach trzeba mieć zawsze jakiś cel.
Dziś byłam jedną z pierwszych, która jechała „spalonymi” ulicami. Nietrudno było rozpoznać, gdzie dobrze frajerowano. Jeden już o siódmej zmiatał, reszta później, a niektórzy praktykują system przedłużonego snu, tak długo, aż dość wiatru przyjdzie… A rynek będzie drugi raz w roku tak wyglądał, po przejściu pochodu karnawałowego.
Miasta wyliczają ile kosztów ponoszą za sprzątanie terenu po takich imprezach. Ok, wygląda to strasznie. Ale czasem trudno w boju myśleć jeszcze o odpadach i papierkach. W nastroju nikt nie uważa, gdzie padają. Ale wszystko, co teraz zaśmieca plac, zostało przedtem zakupione. Handel się cieszył, miasto było zadowolone , państwo skasowało 19% podatku. Więc po co te dyskusje 1-2 razy w roku?
Czy mam plany noworoczne? Nie. Będę żyła, tak jak dotąd. Niech następny rok będzie jak miniony. Wiele zadowolenia i spełnionych planów i marzeń wypełniło dni. Życzę moim bliskim i sobie przede wszystkim zdrowia. To reszta też się ułoży. A co nie, to musi tak pozostać…
Zamiast motta, dziś tekst, który wita u nas w domu każdego wchodzącego:
Boże, daj mi odwagę, rzeczy zmienić, jeżeli jest to w mojej mocy,
daj mi cierpliwość, rzeczy akceptować, których nie mogę zmienić.
I daj mi mądrość, która mi pozwoli odróżnić jedno od drugiego.
Tego życzę Wam też.