Dni, których nie znamy.

Myśli, które mnie nachodzą.

Archiwum: styczeń, 2009

Zwiedzanie gniazda

30 stycznia, 2009 @ 20:48 napisał(a): Beata Kategoria: Uśmiech na codzień. nie ma komentarzy →

Jeszcze zima trochę trzyma, nocami nawet są przymrozki. A jednak przyroda czuje wiosnę. Przebiśniegi już kwitną, narcyzy i inne wiosenne kwiaty już się wychylają ciekawskie na 10 cm z ziemi. Może jeszcze zimno wróci, a może nie. Nieraz widzieliśmy, jak przedwczesne objawy wiosny, np. krokusy – próbowały wrócić spowrotem do ziemi. A, że nie idzie, to pokładały się płasko na brzuchy i czyhały na nowe słońce. No i proszę, kwitły dalej! Więc nie martwmy się o parę kwiatków, które same z siebie chcą zakończyć zimę. Cieszmy oko i duszę. Wiosna idzie.
Kos w kąpieliPtaki też już się budzą z zimowego wegetowania. Czas odświeżyć gardełka i ćwiczyć etiudy. Bo kto wie, kiedy się jaka piękna samiczka załapie. Konkurencja nie śpi. „Słuchaj ślicznoto, to ja śpiewam najpiękniej w całej okolicy!! I piórka już wypucowałem. Ze mną będziesz miała najokrąglejsze jajeczka i gniazdko też już mam dla ciebie”.
Naprzeciw naszego okna kuchennego jest w krzaku od kilku lat gniazdo. Chociaż ciągle tam przechodzimy do śmieci, to corocznie ptaki tam wysiadują, na wysokości naszego oka. Wiedzą, że tam im dobrze, że te duże istoty, co ciągle przechodzą, nic im nie zrobią, ale donoszą codziennie wodę do basenu na kąpiel. Parę dni temu obserwowałam z kuchennego okna małe przedstawienie za darmochę.
Na płotku zeszły się dwie sikorki, rudzik i dwa kosy. Na zmianę, w regularnym porządku, jak z maklerem, odbywało się zwiedzanie tego starego gniazda. Zbudował je kiedyś kos, więc jest duże. Rudzik sobie wyścieli i zrobi o jeden pokój mniej, albo podnajmie sikorce. Będzie ok. Potem wleciała w chaszcze sikorka, potem znów kos i od nowa. Jaka decyzja natury zapadła?
KopciuszkiDziś przyleciał rudzik. Zwycięzca? Siadł na płotku, poskubał ziarenek z ptasiego knedelka i jednym skokiem wleciał do gniazda. Dla pewności powtórzył parę razy. Pewnie próbuje, czy droga z baru do domu jest prosta i bezpieczna. Długo siedział w krzaku, nacapierzył się, zniknął w środku, pojawił się, skoczył do baru, obleciał miejsce, gdzie w lecie zawsze stoi woda. Pewnie by wypróbował, czy smakuje. Będzie smakowała! i do kąpieli dla całej rodzinki też starczy!
Mamy maleńkie ogródki (przed i za domem), trochę większe od doniczki… ale ptaki zrobiły trzy gniazda i zamieszkują je corocznie. Kopciuszek rządzi od kilku lat jednym. Kos zajmuje drugie. A jedna parka kosów regularnie spotyka się w róży… na pewno „pozagniezdny” mezalians. Można by wiele opowiadać o naszych obserwacjach! To byłby większy temat! Jeszcze do niego wrócę.

*** Wesoła myśl jest niczym wiosna. Otwiera pąki natury ludzkiej. (J.P.Sartre)***

Honor

27 stycznia, 2009 @ 19:51 napisał(a): Beata Kategoria: Polskie, Z życia wzięte. nie ma komentarzy →

ręceJak już czasem pisałam, spotykam często Polki, które są tu „na opiece”. Z niektórymi dobrze się rozumiem, z innymi nawiązuje się prawie przyjaźń i trwały kontakt. Niektóre znam tylko pośrednio.
Doświadczenie wielu lat nauczyło mnie, że nie zawsze zdradzam moją znajomość polskiego, a żadna Polka nie pozna po mojej mowie, że ja „nie stąd”.
Co druga ma na imię Maria, więc nazwijmy je ogólnie – Marysia. (Przypadkowa zbieżność imion, nie oznacza automatycznie klasyfikacji do kategorii!).
Polacy, to naród honorny. Trzy lata temu usłyszałam (a raczej przeczytałam) słowo „honor” w kontekście, którego do dziś nie rozumiem. Może dlatego, że tak długo już żyję poza krajem. Wtedy zarzucono mi „brak honoru”, bo powinnam była wydać więcej na wesele, zamiast pół roku później jechać na urlop (?).
Widocznie pojęcie tego słowa jest subiektywne i każdy ma własną definicję.
Ok. Marysia też…
Jak widzi zagranica Polskę? Kawały odzwierciedlają smutny obraz: złodzieje, pijacy i k…
Skąd biorą się takie wyobrażenia?
Pozostańmy przy Marysi. (więcej…)

Zabawa w marzenia

23 stycznia, 2009 @ 22:45 napisał(a): Beata Kategoria: Uśmiech na codzień., Wojaże i podboje nie ma komentarzy →

Akurat wróciliśmy z sauny. Wygrzani, wymoczeni, wypluskani – w basenie na dworze (w deszczu), w whirlpoolu.
Nalaliśmy sobie po kieliszeczku Mamajuana – narodowy trunek Dominikany. Mieszkankę ziół, korzeni i … nie wiem co tam jeszcze jest (i chyba nie chcę wiedzieć), przywieźliśmy sobie z urlopu, a teraz tylko zalewamy 5-litowy baniaczek rumem, czerwonym winem i miodem. I pijemy codziennie, na lekarstwo – pomaga na wszystko, wrzody, bezsenność, nerwy, problemy trawienne, impotencje. No, mówię – lekarstwo. Baniaczek pusty? – zalewamy na nowo, kilka razy. Potem weźmiemy nową paczkę tych „trocin”.
A jak te też się „wypłuczą”, to polecimy sobie nowe kupić.
Jeszcze ciepło w kościach, Mamajuana w ręku, spojrzenie na pogodę na Dominikanie: jest 17:04, temp 25, wyczuwalna jak 31 stopni, wiatr 0 m/h. (więcej…)

Wczoraj

22 stycznia, 2009 @ 18:08 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne nie ma komentarzy →

Jaki miły dzień.  Wczoraj – to moje święto, moje i Jurka  (no dobrze, i paru  innych na świecie…). Ale, jak to ksiądz na ślubie powiedział: „jesteście jednym ciałem”.  OK, trzeba się dzielić. Nawet urodzinami.
Wolny dzień. Zaspany telefon do Jurka, gdzieś na końcu świata w hotelu. „Wszystkiego najlepszego – wzajemnie”. Wróci do wieczora? Wrócił, z pięknym bukietem.
Co było na świecie? Gazeta prawdę ci powie: Obama przejął rządy w USA; w 1924 zmarł Lenin; Bensheim (sąsiednie miasto) kroi 200 kilo cebuli do sera-Handkaese, którym będzie w lutym startować do pobicia rekordu świata (Guiness), ser ma mieć 111 metrów.

Obfite śniadanie z szampanem u córki. Trzy godziny babskich pogawędek i  plotek… (więcej…)

Wybory

18 stycznia, 2009 @ 19:25 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne nie ma komentarzy →

Rząd w Hesji, istniejący dopiero od roku, rozp…  się, na skutek nieoczekiwanych wydarzeń i kroków  w stylu: zrobię coś, ale ci nie zdradzę. Część się obraziła, wzięła misie i gałganki i poszła. Inni powiedzieli „już nie jesteś moim najlepszym przyjacielem”.  Przedszkole!
Dla nas znaczyło to, dziś iść na wybory. Tylko co wybrać? W danej sytuacji  jedno było gorsze od drugiego. Ale na wybory trzeba iść, żeby trzeci się nie cieszył.
Wynik: CDU pozostała najsilniejszą partią, SPD straciła dużo głosów, które podzieliły się na FDP i Zielonych.
W mowach po wyborach jedna partia dziękuje  „za zaufanie”, inna czuje się utwierdzona. Błędne myślenie! Wynik wyborów nie jest efektem naszych przekonań, a  objawem  zwątpienia i desperacji wyborców!!!
Prześpijmy się, może jutro będzie nowy dzień…

*** Politycy są wszędzie tacy sami. Obiecują zbudować most, nawet tam, gdzie nie ma rzeki (Nikita Chruszczow)***

Księżycowa bosanoga z włoszczyzną.

10 stycznia, 2009 @ 18:01 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. 2 komentarze →

Weekend dopiero się zaczął, a my już pełni przeżyć!

Zimne nogi1. Wczoraj byliśmy z przyjaciółmi w saunie. Minus 11 stopni, basen na zewnątrz tak parował, że pływaliśmy jak we mgle. Udało nam się zrobić parę super udanych  zdjęć (ze względu na pogodę zabrałam ze sobą aparat) w basenie, ale ich nie pokażemy, bo na golasa. Do prywatnych zbiorów  powędrują również zdjęcia na śniegu. Ale wzbogaciliśmy naszą galerię nóg o nowość: boso na śniegu, przy -11°C!

2. Dziś: kto rano wstaje temu… księżyc świeci. Dziś księżyc znajduje się na swojej orbicie najbliżej ziemi, tylko 357 500 km. To jakby 35 razy polecieć na Dominikanę – OK.  może nam się uda. Jurek przejechał już  samochodem 1 000 000  km, czyli okrążył już ziemię 25 razy, albo był już na księżycu, wrócił i znów jest w drodze. No proszę, ot, podróżnik. Ja jestem (jak zwykle, prawda?) skromniejsza, ale też już kończę piąte rondo po ekwatorze . Dziś mamy pełnię. Miałam to szczęście, że „mogłam” już o 7:00 być w drodze. Co za spektakl na niebie! Gwieździste niebo, minus 13°. Wielki pomarańczowy talerz nad miastem. Tak blisko, że widać  było uśmiechnięte oczy. Ach? to tylko bajki z tym uśmiechem? Chyba jednak nie. Ja tą roześmianą gębę widzialam, naprawdę! Gazeta obiecuje od 17:00 powtórkę przedstawienia. Ale już o 16:42 zrobiliśmy dużo zdjęć.

KsiężycKsiężyc

Cięcie makaronu3. Jurek ugotował dziś rosół z cip-cipki. W wielkim garze, żeby nam starczyło na dwa dni, do tego potrójną ilość włoszczyzny (Jurek wybiera potem marchewkę, a ja jem całą resztę). Ale  co do tego? Makaron własnej roboty! wygnieciony jego rekami, skrojony, przepuszczony przez maszynkę, którą dostał przy naszym ostatnim pobycie u mojego ojca. Dziękujemy. Zastałam go w pełnym boju w kuchni, kiedy wpadłam na krótką przerwę do domu. Za samo to opłaca się iść pracować i wrócić do domu na gotowy obiad.

*** Człowieku, świat stoi przed tobą otworem, uważaj, żebyś zeń nie wyleciał (S. J. Lec).***

Kartka urlopowa.

08 stycznia, 2009 @ 20:52 napisał(a): Beata Kategoria: Wojaże i podboje nie ma komentarzy →

StabanthütteJakby w załączeniu do ostatniego postu (co jest tylko przypadkiem, bo blog jest po polsku), dostaliśmy dziś list z jednego schroniska w Tyrolu.  Byliśmy tam w 2007,  czwartego dnia urlopu szliśmy do Stabanthütte. To trasa, która jest wyznaczona na popołudniowe spacery. Ok… może dla tubylców, tak jak nasza pani z hotelu, Elfrieda, która z dzieckiem na plecach poszła na kawę do koleżanki do Stabant. My potrzebowaliśmy więcej czasu, ale dokąd się spieszyć, jak się jest na urlopie i krajobraz taki piękny? Tego dnia Jurek przeszedł swój kryzys i najchętniej by mi rzucił plecak w przepaść, a może mnie zaraz za nim…. Ale to chyba też właśnie tego dnia „zaraził” się pasją do Alp. Na ostatnim urlopie parę razy wspominał, że chciałby iść znów do Stabant. Ale jakoś tyle mieliśmy nowego do zobaczenia, że zabrakło dni. (więcej…)

Pogoda

04 stycznia, 2009 @ 22:19 napisał(a): Beata Kategoria: Wojaże i podboje nie ma komentarzy →

Ach, mój Juruś. Komputer, to dla niego świat z otwartymi wrotami. Co rusz coś sobie nowego wymyśli, a ja się czasem załapię na te innowacje. Wprowadził  na swoim blogu pogodę w Heppenheim, ale przyjął mój pomysł i przeniósł ją na blog Heppenheim, a na swoim ma teraz pogodę w Hinterbichl/Tirol Wsch.
Żeby w naszą codzienność często zajrzał urlopowy nastrój – ja dostałam na blogu pogodę w Bayahibe. To nasze ulubione miejsce na świecie, jak również Punta Cana, a następnym razem może Samana, najważniejsze, że Dominikańska Republika! Teraz możemy  codziennie zerknąć na temperaturę i słońce, czy chmury (bo wbrew wcześniejszym naszym wyobrażeniom – nie ma tam bezchmurnego nieba!).
Ach, co spojrzenie, to wspomnienie i marzenie. Trochę wyobraźni i już czujemy wiaterek na skórze, słonce na plecach i dobry koktajl na języku. (więcej…)

  • Kalendarz

    styczeń 2009
    P W Ś C P S N
     1234
    567891011
    12131415161718
    19202122232425
    262728293031  
  • Kategorie

  • Archiwa

  • Najnowsze wpisy

  • Słownik

  • Feeds