Dni, których nie znamy.

Myśli, które mnie nachodzą.

Archiwum: marzec, 2009

Między nami

26 marca, 2009 @ 17:21 napisał(a): Beata Kategoria: Polskie, Z życia wzięte. 2 komentarze →

Dostałam pouczający mail do ostatniego postu.  Styl pisania i argumenty zdradziłyby osobę, dlatego nie wydrukuję nic z niego.

Są tematy, na które ludzie mają różne zdania. Moje ginie w milionach równie myślących, jak i pisząca osoba miesza się z licznymi zwolennikami.
Jednak zawsze wpada w oko i ucho, że mającemu inne zdanie zarzuca się od razu „nie obeznanie, brak dogłębnego poznania tematu” itd. – przy czym dobór słów pokierowany jest tu inteligencją nadawcy, inni używają prostszego słownictwa…
Ale kto decyduje, że właśnie to myślenie jest prawidłowe, a nie to inne? Przyznaję, że nie jestem tak oczytana, jak ta osoba. Poruszam się w oficjalnych mediach, które informują neutralnie miliony ludzi. Unikam źródeł skrajnych, elitarnych i tendencyjnych.  Patrzę, słucham i pozwalam sobie na odczucia i własne zdanie.

Przeciwnicy prezerwatyw kojarzą ich używanie jedynie z cudzołóstwem, k…stwem. To bardzo jednostronne myślenie, z doświadczenia? Moje myśli są znów tylko takie naiwne i proste: małżeństwa / pary używają ich dla antykoncepcji, jak również w celu ochrony zdrowia – bo są choroby, których się można nabawić nie tylko przy bzyczeniu. Dzisiejsza moralność też mi się w wielu aspektach nie podoba, ale z innych względów niż religijne. A nieślubne dzieci, k..stwo, zdrady małżeńskie, jak i nieślubne związki – uważane za grzeszne,(?, ciekawe: kobieta z takiego związku nazywa się konkubina, a mężczyzna, który z nią żyje? nie znalazłam w żadnym słowniku) – zawsze już były, tylko problem bardziej się zmiatało pod dywan.
Tysiące turystów białych, cywilizowanych, uważających się za lepszą rasę, jak również z wysokich i poufnych pozycji, podróżuje do krajów (właśnie tych o wysokiej chorobowości), gdzie można za mały pieniądz, bez kondomów ciupciać z kim się chce. Potem wracają do domu i grają dalej „porządnych obywateli” i bez używania ochrony rozdają dalej w czystym / nie grzesznym małżeństwie.

Już nie raz mieliśmy różniące się zdania, mam nadzieję, że i tym razem będziemy nasze odmienne nastawienie respektować.
Ale przy jednej, osobistej uwadze, musiałam przełknąć…
Myślę, że teraz rozumiemy parę rzeczy.

*** Każdego określa nie tylko to, co on sam mówi, lecz charakter ludzi, którzy mają podobne co on poglądy. A. Huxlsey ***

Wstrzemięźliwość dobra na wszystko?

24 marca, 2009 @ 19:30 napisał(a): Beata Kategoria: Wyczytane w gazecie, Polskie nie ma komentarzy →

Ostatnie tygodnie czytamy w gazetach dużo o papieżu i Watykanie. Czasem ciężko jest zamknąć dziób.

Pochód karnawałowy w DüsseldorfieNajpierw „zabawa w berka” z Bractwem Piusa. Można by się pośmiać, gdyby to nie było takie tragiczne! Doradcy papieża muszą mieć duży wpływ i wysoki cel (jaki?…). Dlaczego doszło do ponownego przyjęcia Williamsona i innych? Tłumaczenie, że nie wiedziano o ich nastawieniu, trudno przyjąć, bo nikt nie wierzy, że Watykan czegoś nie wie, albo nie jest poinformowany. Małą pociechą jest reakcja Anglii, ale to już nie przywróci wieży z gruzów.
Ceną jest strata wielu katolików, którzy dla protestu wystąpili z kościoła. Inni już wcześniej. Większość z nich opuszcza tylko instytucję kościelną, bo ich moralność nie zgadza się z jej regułami, personelem, słowem i czynem. A modlić można się w najgłębszym przekonaniu nawet w lesie.
Kto wie, komu Bóg jest bliżej? (więcej…)

W ogrodzie.

18 marca, 2009 @ 21:59 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. 1 komentarz →

Czekaliśmy i czekaliśmy aż się doczekaliśmy. Czego? no, wiosny!
Co dzień po trochu posuwamy się na przód. Raz porządki w ogródkach, raz ostatnie wiosenne przycięcie  krzaków, to znów odkryte pierwsze drzewo migdałowe i narcyzy.Dziś w nocy przymroziło jeszcze trochę, rano było minus 2 stopnie, co kwiatkom jednak w niczym nie przeszkadzało dalej się rozwijać.
Przedpołudniem było piękne słońce.  I znów doznałam dziwnej natury ludzkiej, która mnie w takich sytuacjach wciąż fascynuje – zamiast się cieszyć z dzisiejszych wiosennych promieni, to dwunożna istota kiwa  głową i duma „nie cieszmy się za wcześnie, jeszcze ma przyjść śnieg”. Jak to rozumieć? Dziś jest słońce, to jest fakt. Czy śnieg przyjdzie to jest ewentualnie prawdopodobna możliwość. Dlaczego się dziś nie cieszyć ze słońca, zamiast się na zapas martwic o śnieg? A jak nie przyjdzie, to co? Zmartwienie na darmo? Czy znajdzie się nowy powód, może deszcz za dwa dni, może susza na rok… A radości nadrobić już nie można.
Mój dzień był piękny, pełen słońca i kwitnących kwiatów.

Nagroda za optymizm: na sprzątnięty już w piątek taras wystawiłam fotele i wypiłam pierwszą kawę w ogrodzie. Co za smak!! No i próbne leżakowanie też zdane na piątkę.
A jak jutro spadnie śnieg, no to go odgarniemy. A ja mam już godzinkę miłego siedzenia więcej od innych…

*** Gdzie prostota i szczerość, tam kwitnie przyjaźń i radość (A. Różanek) ***

Piątek, trzynasty.

13 marca, 2009 @ 19:29 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne nie ma komentarzy →

Nikt z nas nie wierzy w przesądy, na to jesteśmy zbyt rozsądni, prawda? Ale… wyzywać losu też nie chcemy.
Czarny kot przez drogę, kominiarz – nie wierzymy w takie bajki, ale jednak sekundę wstrzymujemy oddech, nie?.
No i dziś koronacja przesądnych opowiastek: trzynasty piątek. No i jak? Co wam się przydarzyło?
Mnie od siódmej rano kręciło się jedno za drugim przeciwko mnie. Jedyny chaos, do jednej pacjentki musiałam za godzinę dodatkowo jechać, innej tabletki zgubiłam gdzieś (?), musiałam spowrotem do biura, wziąć nowe i znów do niej pojechać, inna odstrzeliła się na noc środkami przeciwbólowymi i nie słyszała dzwonka i telefonu, już myśleliśmy, że coś się stało, trzy razy dojeżdżałam do niej i do jednego pacjenta też musiałam w południe ekstra pojechać. To wszystko w czasie normalnie wypełnionej tury, kiedy czasu jest tyle, żeby spokojnie jechać po kolei od jednego do drugiego, ale takie dodatkowe ekscesy prowadzą do wykolejenia się.
Popołudniu byłam umówiona na kawę ze znajomą, dziś na pewno mi za ten kawałek torta w kawiarni od razu walnie dwa kilo na biodra. No, po prostu trzynasty piątek.
ALE!!!

– Dziś odkryłam te krokusy i… pierwszego narcyza!
– Dziś mamy słońce, temperatura rośnie, zapowiedziany piękny weekend.
– Dziś rozdzieliłam moją służbową kurtkę (podwójna, polar i ortalion z kapturem) i poszłam dalej tylko w polarku, a w samochodzie włączyłam pierwszy raz wentylator na chłodzenie, oj, jak przyjemnie.
– Dziś ustawiono na rynku stoły przed lokalami.
– Dziś, wracając z kawiarni, pojechałam od razu do ogrodnika, dokupiłam kwiatki i zaraz zabrałam się za sprzątniecie tarasu i obsadzenie bocznej grządki. Jutro możemy już wystawić fotele.
A jutro jest czternasty, sobota, więc możemy bez obaw delektować się wiosną.

*** Gdzie kwitnie kwiat – musi być wiosna, a gdzie jest wiosna – wszystko wkrótce zakwitnie (F. Rueckert)***

Dzień Kobiet

08 marca, 2009 @ 11:24 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne, Polskie 2 komentarze →

Wiele wpisów na Naszej Klasie przypomniało mi, że dziś jest Dzień Kobiet. Ach te polskie tradycje.
Z sentymentem wspominam miłe strony minionych lat, z „naszych” czasów. Mimo, że porzuciliśmy ten światek, to jednak nie wszystko było złe.
Właśnie taki tradycyjny Dzień Kobiet – w tamtejszych czasach trudno było nawet o kwiatki, ale goździki zawsze się znalazły. Pamiętacie? Jeden goździk, z asparagusem, cienko zawinięty w celofan? Czasem udało się nawet kupić różę. Ale zawsze się ten dzień obchodziło, w pracy- kwiatki dla koleżanek, w szkole – kwiatki dla nauczycielek, uroczysta akademia, w domu – kwiatki dla mamy, żony,  siostry, córki. Chyba żadnej kobiety nie przeoczono. Takie dni dawały nam też możliwość  zapomnienia na chwilę o innych troskach. Może to był też cel tych okazyjnych dni – odwrócić uwagę od innych rzeczy… (więcej…)

Kolonia po nas.

03 marca, 2009 @ 21:42 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne, Wojaże i podboje nie ma komentarzy →

Dziś wieczorem we wszystkich mediach podawano wiadomość: w Kolonii zawalił się niespodziewanie i nagle duży budynek, miejskie archiwum, wraz z przylegającymi domami. Prawdopodobnie dziewięć osób zostało zasypanych, cześć odnaleziono, ale trudno powiedzieć, czy to byli wszyscy. Pracownicy usłyszeli dziwne, trzeszczące odgłosy w ścianach i w panice opuścili budynek.
Oglądając wiadomości, przechodziły nas ciarki. Stało się to bardzo niedaleko, kilka ulic od miejsc, gdzie chodziliśmy. Spacerując zaglądaliśmy z góry w budowę metra, która była w wielu miejscach widoczna pod budynkami i ulicami. Nad ulicami ciągnęły się nieskończone niebieskie rury. Wtedy nie wiedzieliśmy od czego one są. Teraz widzieliśmy je na zdjęciach miejsca nieszczęścia. Należą do budowy metra. Przypuszcza się również, że ta budowa może wpłynęła na stabilność budynku.
Aż nie do pomyślenia, jedziesz na fajny wyjazd, chcesz coś zobaczyć i przeżyć, masz piękny humor, wszystko naokoło jest wspaniałe, bo jesteś na „wyskoku” – i nagle grzmoty, rumor, ziemia drży, budynek się zawala. Albo jesteś w pobliżu, albo widzisz z daleka, albo akurat zaglądasz ciekawski przez płot w budowlane podkopy…

*** Im ktoś mniej myśli o sobie, tym jest mniej nieszczęśliwy (Diane)***

Smacznego

01 marca, 2009 @ 20:20 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. nie ma komentarzy →

Dziś był znów dzień wspólnego jedzenia z zaprzyjaźnionymi sąsiadami.
Mieliśmy już różne motta: faszerowana papryka, kuchnia urlopowa, drób, „z mamusinej kuchni”. Dziś było: po chińsku.
Jak zwykle podzieliliśmy sobie zadania, tym razem my robiliśmy przystawkę = pierwsze danie  i deser, a sąsiedzi danie główne. Reszta była niespodzianką, bo  nie wiemy co „konkurenci” robią i dopiero przy stole, o 13:00  zagadka się rozwiązuje.
Jurek zrobił chińską zupkę z piersi kurczaka z jarzynami i ryżowym makaronem. Smaczne i lekkie.
Ja przygotowałam krem z twarożku, mleka kokosowego, limety (i śmietany, zresztą, nic z diety, bo nawet twarożek miał 40% tłuszczu), do tego mus z mango i świeże owoce marakuja i figi.
A na aperitif chińskie wino śliwkowe.
Znajomi przygotowali pierś indyczą z papryką i kiełkami, oraz wołowinkę na ostro z porem. Trudno było powiedzieć, co smakowało lepiej.
Kilka godzin minęło na wspólnym jedzeniu, chwaleniu – wszystko było bardzo smaczne!! Jeszcze kawa, koniaczek, szampan.

Gotujemy chińską zupkęDo wyboru i koloruNo i coś na bioderka

Następny termin 23.05. –  kuchnia włoska, oni robią pierwsze i deser, a my danie główne. Pomysł już mamy.

Pech do kwadratu

01 marca, 2009 @ 10:53 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. 1 komentarz →

No i nie może się wszystko udać. A trafi cię zawsze z nieoczekiwanej strony.
Przed wyjazdem do Kolonii, na który bardzo się cieszyliśmy, bałam się, że coś nam przeszkodzi, grypa, awaria. Potem: czy zamówienie jest OK, hotel? był, później: bilety w studio? były. Siedzieliśmy w środku, teraz już nic nam nie stanie na drodze.
Wszystko było super i cieszyliśmy się na oglądanie nagranego programu. Jak wyglądało to samo z drugiej strony, było nas widać? – no bo bądźmy szczerzy, kto się chętnie nie zobaczy w telewizji? (więcej…)

  • Kalendarz

    marzec 2009
    P W Ś C P S N
     1
    2345678
    9101112131415
    16171819202122
    23242526272829
    3031  
  • Kategorie

  • Archiwa

  • Najnowsze wpisy

  • Słownik

  • Feeds