W ogrodzie.
Czekaliśmy i czekaliśmy aż się doczekaliśmy. Czego? no, wiosny!
Co dzień po trochu posuwamy się na przód. Raz porządki w ogródkach, raz ostatnie wiosenne przycięcie krzaków, to znów odkryte pierwsze drzewo migdałowe i narcyzy.Dziś w nocy przymroziło jeszcze trochę, rano było minus 2 stopnie, co kwiatkom jednak w niczym nie przeszkadzało dalej się rozwijać.
Przedpołudniem było piękne słońce. I znów doznałam dziwnej natury ludzkiej, która mnie w takich sytuacjach wciąż fascynuje – zamiast się cieszyć z dzisiejszych wiosennych promieni, to dwunożna istota kiwa głową i duma „nie cieszmy się za wcześnie, jeszcze ma przyjść śnieg”. Jak to rozumieć? Dziś jest słońce, to jest fakt. Czy śnieg przyjdzie to jest ewentualnie prawdopodobna możliwość. Dlaczego się dziś nie cieszyć ze słońca, zamiast się na zapas martwic o śnieg? A jak nie przyjdzie, to co? Zmartwienie na darmo? Czy znajdzie się nowy powód, może deszcz za dwa dni, może susza na rok… A radości nadrobić już nie można.
Mój dzień był piękny, pełen słońca i kwitnących kwiatów.
Nagroda za optymizm: na sprzątnięty już w piątek taras wystawiłam fotele i wypiłam pierwszą kawę w ogrodzie. Co za smak!! No i próbne leżakowanie też zdane na piątkę.
A jak jutro spadnie śnieg, no to go odgarniemy. A ja mam już godzinkę miłego siedzenia więcej od innych…
*** Gdzie prostota i szczerość, tam kwitnie przyjaźń i radość (A. Różanek) ***