Dni, których nie znamy.

Myśli, które mnie nachodzą.

Archiwum: kwiecień, 2009

Na rowerze przez Toruń

24 kwietnia, 2009 @ 19:42 napisał(a): Beata Kategoria: Wyczytane w gazecie, Polskie nie ma komentarzy →

Hej!  nowość w Toruniu – jutro będzie akcja jazdy na rowerze, jako środka lokomocji przenoszącego z A do B. Celem imprezy jest demonstracja, że rower to nie tylko sprzęt sportowy, ale również środek komunikacji miejskiej.
Wracam tu do mojego artykułu sprzed roku „Z obiektywem na siodełku„.
No, proszę.
Ja nadal dużo jeżdżę rowerem, po zakupy, na spotkanie z koleżanką w kawiarni, na termin do lekarza (oczywiscie, jak jestem chora, to jadę samochodem), do fryzjera, do banku. Pan dyrektor banku z mojego artykułu nadal jeździ codziennie w garniturze do pracy, nauczyciel, pan doktor na wizyty i zakonnice z klasztoru, 15- i 80-latki. Wielu rowerzystów nosi kaski, nie martwiąc się, czy pasują go garnituru albo habitu, czy nie, czy fryzura wytrzyma. Dzieci mają zawsze kaski, młodzież często, dużo dorosłych. Bezpieczeństwo to priorytet.
Więc Toruń nie wymyślił nic nowego. U nas to codzienność i to już od wielu – wielu lat. Ale zawsze trzeba zrobić pierwszy krok. Toruń też musi jakoś zacząć.
O tej porze, 15:00, będziemy już w Polsce, ale daleko od Torunia.
Może następnym krokiem będzie wyruszenie chorych i inwalidów, na wózkach i z rolatorami. Proponuję następną akcję (nie musi być znów Toruń) pod tytułem „My też należymy do społeczeństwa”. Nadal szukamy odpowiedzi: dlaczego u nas widzi się na ulicach tylu niepełnosprawnych, a w Polsce prawie nigdy?

*** Nawet najdalszą podroż zaczynamy pierwszym krokiem.***

Porządki.

16 kwietnia, 2009 @ 22:15 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. nie ma komentarzy →

W tym roku ogarnia mnie niezmierna energia, chęć działania i porządków.
Wokół domu. I nie tylko!!
Wiele rzeczy zabałamuciliśmy (to określenie mojej babci)  ostatnie dwa-trzy lata.  Teraz mam listę zadań: przed domen i za domem. Obejmuje ona 28 (na razie…) pozycji, które fajnie się krok po kroku skreśla. Jurek dał się zarazić. A, że mężczyźni są inaczej usztrykowani, do pracy muszą się „nastawić” (spontanicznie to najwyżej do piwa), więc mu ta lista bardzo „pomaga”. Na liście są takie rzeczy jak: wyczyścić chodnik, pomalować altanę, sprzątnąć ją, wyczyścić szklany dach nad tarasem, fontanna (no, … – nienka) w ogrodzie, przesadzenie trawy ozdobnej, przebudowa zielnika, kawałek wyłożyć nowymi płytami, nowa furtka,  pomalować pergolę…
Ja jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję… Dziś, po pracy zabrałam się za malowanie altany (konserwacja drewna) 1,5 godziny. Jeden sąsiad zagadnął: ojej, będzie padać. Nie, nie będzie, dopiero po 19:00, bo wtedy altana już będzie sucha. Sąsiad podumał i pokiwał powątpiewając głową.
Potem skosiłam trawnik. Nasz ogródek jest trochę większy od doniczki, więc koszenie trawnika, to dzieło 5- minutowe. Ale to moje dzieło, bo Jurek nie kocha pracy w ogrodzie – Jurek kocha się położyć i pospać w cieniu. Jak ja zaczynam pracować, (jak normalna kobitka – spontanicznie, prosto od kawy, bo coś odkryłam, co można zrobić), to Jurek przeważnie ucieka z tarasu, bo mu nieprzyjemnie patrzeć, jak ja ciężko pracuję… No, mój Juruś.
Za to Jurek był umówiony dziś po pracy z sąsiadem na czyszczenie chodnika przed wejściami (dzielimy wejście do domów w formie Y). To ten sam sąsiad, co zimą już rano odgarnia nam śnieg. Chłopaki i maszyna wyszorowali nasze „podwórko”, potem wspólne dojście od ulicy. Trzy godziny morusali się w pryskającym błocie –  brud, który się uzbierał w płytach przez 12 lat.
Sąsiadka doniosła dwa razy piwko.
A my zrobimy w sobotę grilla. Na czystym tarasie – ale ten musimy jeszcze wyszorować.
Jak jutro wstaniemy, to nas na pewno ta nowa czystość najpierw oślepi…
Acha: padać zaczęło o 21:00. No i po co się martwić na zapas?

*** Myśl nie zapisana musi rodzić się wielokrotnie. Zapisana żyje od razu i natychmiast się rozmnaża.***

Minione lata.

12 kwietnia, 2009 @ 11:40 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. nie ma komentarzy →

Minęła nam 31 rocznica ślubu. Wiosenna atmosfera i Świąteczny nastrój powodują radosne odczucia, ale i przemyślenia. Natura budzi się, a co z resztkami z zimy? Sprzątnięte? Zróbmy miejsce na nowe.
31 lat wspólnej drogi, która nie zawsze była gładka, czasem leżały kamienie, czasem były wyboje, czasem musieliśmy przeskoczyć urwiska. Ale przeważnie świeciło nam słońce i grzało nas, kiedy odwalaliśmy przeszkody, albo braliśmy rozpęd do skoku. Dziś idziemy utartym szlakiem, wiemy jak sobie pomóc, gdy się ktoś potknie, jak się podeprzeć, kiedy zabraknie sił. Idziemy dalej. RAZEM. SILNI.
I gdy patrzę wstecz, to mogę powiedzieć: tą podróż podjęłabym bez zastanowienia znów.
Ale nie o nas chcę pisać.
Z obrączką mamy nie tylko wybrana osobę u boku, ale i całe zaplecze rodzinne. 31 lat związku z osobami, które są bliskie kochanej osobie, nie pozostają bez wpływu na nas samych.
Odczuwam silną potrzebę spisać parę moich myśli i zamknąć tym ten rozdział mojego życia. Zamiast prać firanki, oczyszczam moje myśli, żeby mieć więcej miejsca na piękne i pozytywne.

Jako pierwsza „obrączkowana” miałam szczęście, że trafiłam na osoby, które mnie przyjęły do rodziny jak kolejne dziecko, traktowano mnie na równi z własnymi dziećmi, czasem nawet lepiej. Miałam drugich rodziców. Dobrze się czułam w tym gronie. Doznałam wiele serdeczności, miłości i zawdzięczam im wiele pięknych chwil i wspomnień. Przez 28 lat bardzo dobrze się rozumieliśmy, obchodziliśmy się ze sobą szczerze, obdarzono mnie prawie bezgranicznym zaufaniem. Mieszkaliśmy kilka lat razem, respektowaliśmy się, akceptowaliśmy siły i słabostki, nigdy nie mieliśmy problemów (spięcia pochodziły z innego źródła) – prawie nieprawdopodobne, żeby tak dobrze się rozumieć z teściami i… teściową. Z kawałów mogę się śmiać, ale nie mają potwierdzenia w moim życiu. Za to moglibyśmy wiele fajnych sytuacji powspominać, własnych kawałów, które napisało nasze wspólne życie.
Miałam najlepszych teściów! Staraliśmy się nie pozostać dłużnymi i chętnie odwdzięczaliśmy się sercem i miłością (i inną pomocą, szczególnie w trudnych latach). Byliśmy: ukochanym synem, najlepszą synową i najukochańszą (pierwszą) wnuczką. A to się nie wszystkim w rodzinie podobało.
Dziękuję Wam za 28 lat. Dziękuję Wam za syna. Dziękuję za wszystkie dobre ślady, które pozostawiliście w moim życiu.
Pamiątka ze wspólnych czasów:

Ze wspólnych czasów

(więcej…)

Wielkanoc 2009

11 kwietnia, 2009 @ 21:39 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne nie ma komentarzy →

Z okazji Świąt Wielkanocnych życzę Wam:
– miłości, która jest ważniejsza od wszelkich dóbr,
– zdrowia, które pozwala przetrwać najgorsze,
– pracy, która pomaga żyć,
– uśmiechów bliskich i nieznajomych, które pozwalają lżej oddychać
– szczęścia, które niejednokrotnie ocala nam życie.

Wielkanoc '09Wielkanoc '09Wielkanoc '09

Emerytura na horyzoncie

08 kwietnia, 2009 @ 22:16 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. 1 komentarz →

Dzisiejsza technika i internet otwierają nam wiele okien i drzwi na świat i tworzą nowe perspektywy wiedzy, komunikacji i nieważnych drobnostek. Ok, dla wielu, to już od dawna nic nowego, ale ja jestem na tropie odkrywczym i co rusz zachwycam się efektami, które mi się ukazują na ekranie, a które coraz częściej ja (tak, ja! ja siama!) tam samodzielnie (i zamierzone…) stwarzam.

Weźmy na przykład proste Google Earth – możemy  przed monitorem obejrzeć całą kulę ziemską. Czas mija szybko na tych podróżach, kiedy spaceruję po hotelu znajomego na Florydzie, idę ulicami Torunia czy Heppenheim, kiedy  odkrywam Afrykę, czy zwiedzam na przód nasze urlopowe cele. Fajnie, kiedy można całe trasy wędrówek w naszych Alpach obejrzeć: nie, pójdziemy tędy, patrz tu jest staw, nie, ale tu jest prostsza droga i tu możemy przejść przez potok. Mała sprzeczka przy biurku oszczędza może późniejszych na urlopie.
Już obejrzeliśmy całą wyspę, która czeka na nas w maju, odkryliśmy zakamarki, które chcemy potem dotknąć i wdychać ich czar.

Codziennie, jak włączam komputer, licznik pokazuje mi, ile jeszcze mam do emerytury. A jak szybko lecą dni!! Ok, ok, do tego trzeba mojej optymistycznej natury. Ale co dzień – mam o jeden  mniej. Mój oficjalny wiek emerytalny jest 65 lat i 11 miesięcy. Jurka: 65 i 10 mies. Należymy do 20 przejściowych roczników, które co rok  muszą po ukończeniu 65 roku o miesiąc dłużej pracować. Nasze dzieci będą pracować do 67 lat. Kto nie ma już sił, czy ochoty, może iść wcześniej, ale emerytura będzie na zawsze odpowiednio ukrócona. Dziś licznik pokazuje mi jeszcze 5004 dni. Aaaale!!!: za cztery dni będzie już czwórka z przodu! Na to wydarzenie stuknę sobie szampana! Super, akurat będzie Wielkanoc.

Kiedyś opowiadaliśmy barwnie w rozmowach telefonicznych np. jak u nas już rozwinięta wiosna. Czasem nam nie chciano wierzyć. Kiedy u nas już przekwitały tulipany, to na Mazurach wschodziły dopiero przebiśniegi, a w Toruniu krokusy. Dziś nie prowadzimy już niektórych rozmów, ale za to inne, dalej chętnie opowiadamy, jak się grzejemy w słońcu i jakie kolory nas otaczają. Jednak technika pozwala nam w chwili przekazać obrazy. Znajomi oglądają na Naszej Klasie, komentują , inni czytają na blogu. Nie zaprzeczam, że chętnie czytamy tą lekką nutkę zazdrości i wiemy, że to nie złośliwa zazdrość, ale radość z nami. Rozwinęła się nowa możliwość komunikacji, która umożliwia nam bieżący kontakt z wieloma osobami na raz, na całym świecie (Polska, Niemcy, Ameryka, Kanada, Anglia, Irak, Austria). To tak jakby siedzieć przy stole i opowiadać sobie nowinki, do tego koniaczek albo winko i już spotkanie, jak na żywo.
Na dowód, że giniemy w kwiecie, jeszcze parę zdjęć (z niedzieli i dziś). Wiele drzew już przekwita, jeszcze parę dni i czar wiosny minie.

Niedzielny spacerNiedzielny spacerMagnoliaMagnolia i żonkile

*** Czas marszczy twarze i wygładza opony.***

  • Kalendarz

    kwiecień 2009
    P W Ś C P S N
     12345
    6789101112
    13141516171819
    20212223242526
    27282930  
  • Kategorie

  • Archiwa

  • Najnowsze wpisy

  • Słownik

  • Feeds