Jeszcze trzy razy śpimy.
Cztery świeczki zapaliliśmy.
Niestety w sobotę było tak zimno (-15), że wszelkie chcice na rynki świąteczne zrobiły cofkę i siedzieliśmy przytulnie w ciepłym domku.
Myślami byliśmy z naszym dzieciątkiem (…30 lat), które musiało oporządzić konia w stajni. Zwierze żywe, potrzebuje zajęcia i pielęgnacji, czy mroź, czy upał. To nie chomik, którego można wcisnąć pod łóżko. Ale przyznała się córcia: „To są te chwile, kiedy sobie myślę, dlaczego mi rodzice przed laty nie zabronili koni?”. Na przemarznięte ręce i nogi jest tylko jedna pigułka – przejść na szachy. Albo: byle do wiosny.
Weekend wykorzystałam na miłe świąteczne zapachy, popiekłam trochę ciasteczek i makowca. Kto tam myśli teraz o biodrach!
Cieszymy się na Święta, na spokój, wspólny czas, miłą atmosferę, na dni miłości i radości, bliskość ludzi, których kochamy. I tego życzymy Wam też.
A te parę godzinek mojej pracy też minie. Ach, co tam!
***Nie ma lekarstwa na urodzenie się i na śmierć. Zachowaj radość w międzyczasie.***