Dni w „lecznicy” 3.
Dni mijają. Zapomniane już jest uczucie obcości w nowym miejscu.
Dziś widzimy pytające spojrzenia w innych oczach. Trzy razy w tygodniu są wypisy i dojazdy.
Każdy przyjeżdża sam, ale nikt nie musi sam zostać. Tu i tam nawiązują się znajomości. Przez sąsiedztwo pokoi, przy stole, przy zabiegach.
Ale nie widzę dużo bliższych związków (tzw. po niemiecku Kurschatten = cień sanatoryjny). A może moje naiwne oczy wpatrzone w ptaki, wydmy i fale, nie widzą takich zabaw. Albo nasze drogi rozchodzą się w drzwiach.
Mnie w domu nikt nie więzi, więc nie mam też potrzeby używać tu wolności. (więcej…)