Wypatroszona codzienność.
Siedzę sobie sama. Jurek jest znów w drodze, nowy rok, nowe terminy, nowe zadania.
Popołudnie wykorzystałam na zapełnianie worków rzeczami, które zatykają szafy, a potrzebować już ich też nie chcemy. Znacie to? „Przyda się jeszcze ” – no może się i przyda. Ale nie przydało się dotąd, to zrezygnuje z tego na przyszłość też.
Ja nie sprzątam przed Świętami, przecież nie mieszkamy w chlewie, więc normalne porządki wystarczą. Ale nowy rok, czasem pierwsze promienie słoneczne dają mi taki popęd i entuzjazm, że grzechem byłoby go nie wykorzystać. Od wczoraj przygrzało słońce, przy 13 stopniach i załadowało mi baterię.
Kupiłam sobie wiosenne kwiatki, zamarzyłam o nadchodzącej porze roku – teraz już z górki. (więcej…)