Aida Night of the Proms
Oczekiwany od roku koncert „Night of the Proms” mamy za sobą. To już nasza coroczna tradycja. Bilety kupujemy w grudniu na następny grudzień, ale program podają dopiero w lecie. Ot, niespodzianka.
Zeszłoroczny, ostatni pod promocja Nokii, był dobry, ale jednak pozostawił sporo rozczarowania. Technika była zła, program taki la-la. Dużo było krytyki, my też swoje dopisaliśmy. Ok, było minęło.
Byłam pewna, że program, pod nową promocją Aidy będzie super!
Z wielkim oczekiwaniem jechaliśmy do Frankfurtu, gdzie zajęliśmy „nasze” miejsca – corocznie w tym samym rzędzie, z różnicą o kilka siedzeń.
Nie zawiedliśmy się. Muzyka opanowała halę, ogarnęła 10 tys ludzi, zawładnęła naszymi uszami. Rytm nie pozwalał usiedzieć, trzeba było wstać, podrygiwać, przytupywać i klaskać do taktu. Śpiewy i okrzyki też były mile widziane.
Każdy Euro z ceny biletu był znów dobrze zainwestowany.
Seal (mąż Heidi Klum) byl niesamowity, sopranistki DIV4S super, a dopiero połączenie Seala z sopranistkami – bez słów!
Do tego Alison Moyet, Stanfour, Nile Rodgers & Chic i John Miles.
Mieszanka DJa z orkiestrą – coś nowego, DJ wrzucał pop i rock, a orkiestra takty klasycznych dzieł. Obaj zmieniali się co chwilę, a my wciąż się dziwiliśmy, jak fascynująco to robili, tworząc homogeniczne nowe dzieło muzyczne.
Wracaliśmy pod wrażeniem.
Teraz zostaje nam słuchać CD, oglądać DVD, kupić bilety na grudzień 2012 i czekać niecierpliwie.
Muzyka to sztuka cieszenia się i smucenia bez powodu.
T. Kotarbiński