Piesek w różowym wózku – albo: Paris Hilton pozdrawia.
Niektóre przeżycia trzeba zapisać, żeby ich nie zapomnieć.
Tak trafił nam się wczoraj obraz, który chciałabym sobie utrwalić.
Byliśmy z przyjaciółmi na kolacji w lokalu w ogródku – żaden tam ekskluzywny, taki normalny, przy kortach tenisowych, ale z wyśmienitą kuchnią! Byliśmy stęsknieni za dobrym jedzeniem – dlaczego, to opiszę w nowym reportażu urlopowym.
Przy sąsiednim stoliku zasiadło kilka osób, mniej więcej dwie generacje. Niby jeszcze nic. Ale…
Dwie młode blondynki popychały razem różowy wózek z budką, podobny do dziecięcego, a jednak trochę inny, trochę mniejszy, trochę kwadratowy. Postawiły go od naszej strony – no i zaczęła się zabawa…
Delikatnym gestem, jak czuła matka, blondynka odsunęła suwak wokół budki i wydobyła z niego na dłoni coś czarnego. Przytuliła do serca, pogłaskała i przekazała nad stołem do starszego pana (no, w naszym wieku – może tatuś, albo wujek). On również położył sobie to coś w okolicy serca, ale właściwie na okrągliźnie poniżej i głaskał kilkoma palcami… (więcej…)