Z objektywem na siodełku.
Nabraliśmy ochoty dalej rozwijać stronę o Heppenheim. Ja zbieram materiał, tematy, zdjęcia, piszę teksty, a Jurek przejmuje opracowanie graficzne i stronę techniczna i dodaje trafne akcenty.
Więc wczoraj popołudniu wyruszyłam uzbrojona w aparat fotograficzny na podbój miasta. Pojechałam rowerem, bo mogłam wszędzie wjechać i co rusz się zatrzymać. Pogoda była piękna, niebieskie niebo, ten reflektor z góry perfekt i ochota – czego więcej trzeba, żeby zrobić dobre zdjęcia? Zajechałam w miejsca, gdzie już lata nie byłam, odkryłam kąty, których jeszcze nie widziałam. A co najpiękniejsze: jeden miły starszy pan, widział we mnie widocznie ciekawą turystkę i chciał mi poradzić parę miejsc, gdzie jeszcze bym mogła pójść. Porozmawialiśmy sobie trochę, bo ja też często tak robię, jak widzę w mieście fotografujących gości – są zawsze wdzięczni za dobre wskazówki. I to nie takie z przewodnika, tylko te „tajne”.
A mój rower ciągle sobie gdzieś stał, cierpliwie, cicho, nikomu w drodze i gotowy do następnej jazdy, może 10m, a może 200. Jadąc na rowerze ma się więcej czasu na rozglądnie się wokoło.
Widziałam po drodze dyrektora naszego banku, w garniturze i krawacie, zaiwaniał na rowerze (takim bardzo, bardzo zwykłym) do domu. Często go tak widzę, zwykle o 12:00 albo o 16:00. Tak jak prawie codziennie widzę o 7:30 nauczyciela ze szkoły pielęgniarskiej, zawsze na rowerze, w drodze do pracy. I trzech lekarzy (może i więcej, ale tych znam) jeździ do swoich pacjentów rowerami, z doktorską walizeczką na bagażniku, trochę ruchu „przy pracy” i dojazd pod same drzwi. Rower to środek lokomocji wielu starszych ludzi, uczniów, młodych i tych średnich, jak ja- do szkoły, pracy, po zakupy, na spotkanie, na cmentarz i na zabawę.
W lecie często jeżdżę rowerem, bo ruch za darmo i nie muszę szukać parkingu. W czasie imprez, kiedy w mieście są tysiące ludzi, parkingi zajęte, to rowerek odstawi się pod każdą latarnią. Jurek nie rwie się do tej praktycznej formy, więc się ugadzamy: raz pieszo (wtedy liczy cicho na wygodny powrót taksówką, bo późno już się nie zawsze chce iść) i raz po mojemu – rowerem. Ale kiedy „nie chce się ryzykować prawa jazdy”, to nie znaczy, że można pobalować bezgranicznie (nawet na rowerze można stracić prawko), ale w najgorszym przypadku można się roweru trzymać…
Objechałam dziś miasto wielkim łukiem, dojechałam do najwyższych punktów (no…ok… tam wysoko to trochę pchałam), pozwoliłam sobie na wzięcie różnych skrótów, nawet przejechałam wąską groblą wzdłuż rzeczki, ale to nie był najlepszy pomysł, bo pokrzywy rosły wyżej, niż ja jadąc po nierównym terenie mogłam nogi podnosić. W każdym razie zarobiłam sobie tym wypadem spokojnie na dzisiejsze bóle mięśni.
A łup? Wiele udanych zdjęć, które będziemy z czasem dorzucać na stronę o Heppenheim i uczucie, że mieszkamy naprawdę w pięknej okolicy.
*** Pośpiech jest niezbędny tylko przy łapaniu pcheł, jedzeniu ze wspólnej miski i rozstroju żołądka. ***