Trochę Szwecji.
Dziś miałam wolny dzień. Co z tym czasem zrobić? Pojechałam do IKEi, bo tam ciepło, sucho, bez wiatru, dużo ładnych rzeczy i kawa za darmo. Chciałam kupić nowy regal na książki, bo w naszym ulubionym pokoju (komputerowym) zrobiło się trochę ciasno na półkach.
IKEA zawsze mnie fascynuje. Nie towarem, ale wyrafinowaną i doskonałą strategią handlową. Przejdźmy się razem przez sklep. Już przy wejściu są toalety, co ciekawe i rzadkie: punkty do przewijania dzieci są w damskiej toalecie i…męskiej! Przecież tatusiowie też przyjeżdżają po zakupy. Średnio małe dzieci możemy od razu po siusianiu oddać do przedszkola, gdzie się mogą kulać w basenie z kolorowymi piłkami. Te mniejsze trzeba zabrać ze sobą, co nie przeszkadza w przygodzie. Wchodzimy na piętro, hala z meblami. Żeby nic nie zawadzało i nie kradło spokoju, nie mamy jeszcze żadnego bagażu (poza własnymi dziećmi), z rączkami w kieszeniach spacerujemy między salonami i sypialniami. Gdyby ktoś koniecznie chciał, to może z wielu koszy wziąć sobie żółtą torbę i parę drobiazgów już zapakować. Oby się jakaś myśl zakupu nie zatraciła! co rusz są piramidki z kartkami i ołówkami, oraz taśmą metrową. OK, rodzina klienta jest na rok zaopatrzona w ołówki, ale miło mieć pamiątkę z udanego zakupu.
Szlak zwiedzania skandynawskiej kultury jest tak ułożony, że przechodzimy koło każdej sofy, nic nie przeoczymy, ale też nie możemy wiele skrócić. Tylko kto by tam chciał skracać?
Półmetek: restauracja. Kawa na kartę klienta za dramo (bez ograniczenia). Dla dzieci bezpłatne słoiczki z papką, punkt do podgrzania butelki, śliniaczki, dziecięce sztućce i na koniec darmowe pieluszki. Rotunda dla małych w środku, a dla rodziców na zewnątrz, w ten sposób dzieci się bawią, a rodzice mogą odpocząć, pomyśleć o szafie i mają szkraby na oku. Wokół stołów biegają pozostałe dzieci, nikt nie krzyczy na nie i nie patrzy krzywo. Każdy uważa po prostu i patrzy znad tablecika z klopsikami, żeby nie potknąć się gdzieś o następne „szwedzkie” pokolenie. Toalety jak przy wejściu ( z przewijaniem dzieci u mam i tatusiów), plus pokoik do karmienia. No i: od razu wskazówka, że następna toaleta jest przy kasach. Więc spokojnie pijemy kawę ile wejdzie, już wiemy, gdzie możemy się później zatrzymać.
Wzmocnieni? wypoczęci? kartka z notatkami przejrzana i uzupełniona? – no to dalej. Idziemy na parter, gdzie bierzemy zaraz wózek i zaczynamy realizować zapiski. Idziemy przez dział z małym towarem, naczynia, kosze, dekoracje, szkło, lampy, tekstylne, obrazy, świeczki. Kto tu przechodzi, nie wyjdzie bez zakupu – tu każdy coś znajdzie. Na koniec wjeżdżamy do magazynu, gdzie na regałach leżą biurka i komody w paczkach. I mój regal. Uwaga na wymiary i kolor! bo każda paczka wygląda tak samo.
Teraz jedziemy do kasy. Niechętnie, ale tak się należy. W nagrodę okazuje się, że na kartę klienta płacimy za niektóre rzeczy trochę taniej. Opróżnioną żółtą torbę oddajemy spowrotem. Po przejściu przez kasę, mamy jeszcze dział spożywczy, smaczne ciastka owsiane, smyrre brod, dżemy. Mamy wszystko?
O, o! mała Kasia bawi się jeszcze w przedszkolu…
No to do samochodu. Tu zaczyna się dla niektórych zupełnie nowa przygoda. Żeby człowiek nie był zajęty własnym pakowaniem – byłoby wesoło popatrzeć. Czasem ma się wrażenie, jakby samochody się pokurczyły podczas zakupów, bo jak jest możliwe, że ktoś kupując trzydrzwiową szafę zapomniał, że przyjechał Golfem? Ale, o dziwo! „nie pasuje, ale zmieszczę”.
Halo? byłoby miło, gdyby mi ktoś, w zamian za oprowadzanie po IKEi, pomógł zapakować mój regal. Bez obaw! pasuje, ale ciężki. Resztę zakupów poutykam sobie sama.
Sedno strategii: uwolnij rodziców od marudnych (bo zmęczonych) dzieci, żeby mieli wolną głowę dla zakupu, zajmij je, daj matce poczucie, że jej dziecko jest tak samo ważne jak jej portmonetka, ulokuj towar tak, żeby nie „męczył” i nie utrudniał zakupu. Manipulowanie klienta może mieć też pozytywne aspekty.
*** Jak uważacie, że pieniądze szczęścia nie dają, to mi je oddajcie. (Jules Renard)***