Zdjęcia z Polski
Jak obiecałam, pracujemy nad zaległymi zdjęciami.
Polski urlop już jest gotowy, możecie obejrzeć na stronie Nasze podróże. Zapraszamy.
Nasze wrażenia opisaliśmy w komentarzach, nie chcę się powtarzać.
Sedno: kraj rozwija się dalej, pięknieje, sprząta i porządkuje się. Jednak w rozmowach z Polakami wciąż wraca wrażenie, że nie chcą słuchać dobrego o swoim kraju, wolą sobie narzekać i zawsze znajdą jakieś „ale”.
Plan podróży zrealizowaliśmy prawie całkowicie. Toruń, Mazury z pobytem w Ukcie, kanał Elbląski, Malbork, Sztutowo, Krynica Morska, Gdańsk z Sopotem i Westerplatte, Szymbark, Świnoujście, które pożegnało nas pięknym zachodem słońca. Jedynie Hel porzuciliśmy ze względu na nieciekawą pogodę.
Jak również jedno, ważne dla nas, spotkanie odbyło się tylko „na pół”. Bardzo szkoda, mieliśmy nadzieję. Ale dziękujemy osobie, która przyszła, za miły wieczór. Pojechaliśmy dalej. Zostało gorzkie uczucie, że serce ogłuchło pod wpływem wielu doradców. No cóż… Taka wola.
Nasi towarzysze, tutejsi przyjaciele od 20 lat, pierwszy raz w Polsce, byli zaskoczeni. Zobaczyli kraj, który nie odpowiadał opowiadaniom, jakie tu słyszeli od kilku Polaków. Bardzo im się podobał Gdańsk, zachwyceni byli polską kuchnią. Zainteresowani byli historią. Na naszej trasie zobaczyliśmy jedynie na Żuławach, nieco dalej od głównej trasy, obrazy dawnej Polski. Na żywo przeżyliśmy wylewy Wisły, w Toruniu i dalej u ujścia. Nie miały wpływu na nasz plan, ale przykro było patrzeć, jak ludzie chronią swoje dobra przed żywiołem. Uświadomiliśmy sobie znów: każdego z nas może trafić jakieś nieszczęście. Nie znamy dnia i godziny.
Na zaspane Mazury też dotarła poprawa bytu i pokryła na nowo domy. Ciesze się z ludźmi, ale… przy tej okazji zdejmują gniazda bocianie i przenoszą je na słupy obok domu. Ginie typowy mazurski obraz, bociany na dachach. Ledwo kilka domów z gniazdami jeszcze zobaczyłam.
Boli mnie moje mazurskie serce.
Zobaczyłam znowu „mój” dom z dzieciństwa. Mury opowiadają tam nasze historyjki, trzeba je tylko usłyszeć… Dom jest sprzedany, nowy właściciel włożył wiele serca i pomysłów w przebudowę. Z podziwem i lekką zazdrością patrzę!! i czasem nie mogę się połapać między nowymi ścianami. Następne pokolenie też już rośnie. Jestem wdzięczna losowi, że tak się sprzedaż potoczyła i że mogę czasem tam zajrzeć i choć krótko porozmawiać i obejrzeć postępy. Inny kupiec mógłby stary dom zburzyć i tańszym kosztem i szybciej postawić nowy… Cieszę się z nowymi mieszkańcami, zadomowili się na dobre i pewnie się tam zestarzeją. A tam jest dobry duch, moja babcia dożyła tam stu lat (i jeszcze osiem miesięcy).
Linki:
Gałkowo Dwor Łowczego, lokal, u Potockich, gdzie najchętniej jedliśmy.
Ukta Agroturystyka Paradowski, gdzie już drugi raz mieszkaliśmy i pewnie nie ostatni.
Między grillem u sąsiada, pracą, Sebastianem Vettelem, teatrami, odpustem, wylegiwaniem się w ogrodzie, pracujemy dalej nad stroną o Fryzji, St. Peter Ording. Wstęp na apetyt już jest, reszta w opracowaniu. Może będzie gotowa do weekendu. Zajrzyjcie.
Nie ma rzeczywistości samej w sobie, są tylko obrazy widziane z różnych perspektyw.
(Albert Einstein)