Na trawniku
Ostatnio przeczytałam nowy artykuł Wojciecha Szczawińskiego „Marsz frustratów„- tak mi pisze z serca. Prosto w dziesiątkę!
Lepiej bym tematu nie mogła ująć.
O korzyściach i konieczności spożywania dopalaczy, alkoholu (tu nie mowa o lampce wina) i podobnych świństw dyskutowano już nieraz.
Odurzyć się, żeby znaleźć drogę do siebie i odkryć rzeczywistość – to jest naprawdę logika, która porusza się w innych sferach mentalnych.
Dlaczego ludzie biorą takie rzeczy? Dlaczego walczą o ich popularyzację? Kto to zażywa?
Trawę niech krowa wsuwa – to będzie kiedyś z niej mleko.
Tak, podzielam absolutnie zdanie W.S. że to są niezadowoleni z siebie i własnego życia frustraci.
Kilku takich poznałam już, choćby na drodze zawodowej. Są to ludzie prości, bez stabilnego tła socjalnego, przeważnie bez dobrego wykształcenia (albo bez zawodu), ograniczeni finansowo, w brzydkim nieczystym otoczeniu. Są niezadowoleni, ale im niżej na socjalnej drabinie, tym wyższe stawiają żądania, mają większe mniemanie o sobie, a niższe o innych. Przekrzykują własną prymitywność i zawsze ktoś jest winien.
Gdyby nie zniszczyli sobie tyle swojego skromnego rozumu, to dostrzegliby moje współczujące (ironiczne) spojrzenie i dosłyszeli pobłażliwy ton.
Czy naćpana rzeczywistość jest naprawdę lepsza, od tej trzeźwej?
I co za stres wrócić z owej podróży!
Czy tacy podróżnicy potrafią jeszcze odróżnić w jakim stanie się znajdują? W realnej rzeczywistości, czy tej naćpanej? Bo z czasem kićkają im się granice i płoty i zbierając szczątki z obu światów, tworzą sobie własną realność.
I są przekonani o swojej wyższości i własnej prawdzie.
No, tak, poddaje się. Bo kto z nas, nudnych normalnych ma dwa światy?
Niczyje życie jest bez skazy. Co się nie podoba, to można zmienić. Ok, to jest żmudne i kosztuje tyyyyle energii. A flaszka i trawa zrobią to szybciej…
Tak, jak W.S. też mówię: oczywiście!! jestem czymś lepszym od naćpanych / zapitych typów, z ptasimi móżdżkami , bo resztę zgubili na swoich wojażach.
Jestem zadowolona:
z mojego życia – nie szukam innych poziomów realności,
z ludzi, którzy mnie otaczają – nie potrzebuję ich sobie upiększać,
z moich lotów Lufthansą – nie trzeba mi chodzić po balkonach,
z mojej pracy, moich osiągnięć – nie muszę uznania pić z butelki,
z moich hobby – innego wyluzowania nie pragnę.
Należę do tych ludzi, którzy nigdy nie odczuwali potrzeby próbować, czy zażywać takich środków.
Frustrat tego nie zrozumie, bo to przecież normalne, każdy bierze… Nie, nie każdy bierze – większość NIE! bierze. Ale rozmawiamy dwoma językami.
Jeden ma w głowie Ringdingding, a drugi nie ma NIC.
1 czerwca, 2011 o 7:23
Gratuluję podejścia do życia i samej siebie.
2 czerwca, 2011 o 18:15
Beato, widze, czuje i zyje dokladnie tak jak to opisal Wojtek i Ty. Dlatego nie moge dodac do tego juz nic odkrywczego. Pozdrawiam.