Promieniowanie.
Czy moglibyśmy sobie wyobrazić dziś życie bez prądu? Z dziecięcych lat pamiętam, że często wyłączano nam prąd, na godzinę, dwie. Pamiętamy sprzed 30 lat awarię w kablach (akurat wczoraj opowiadaliśmy) w zimie, minus 20 stopni. Cała ulica była dwa tygodnie bez prądu, a robotnicy nie mogli się dostać do zmarzniętej ziemi. Mieliśmy ciepło i ciepłą wodę (ogrzewanie centralne w piwnicznym piecu) i gotowaliśmy na gazie. Więc byliśmy najedzeni, umyci i ogrzani. Ale co z resztą życia? Bez TV, baterie w radiu się skończyły, a nowych nie można było kupić (dla młodej generacji: po prostu nie było, w innych sklepach też nie), ani świeczek. Krótko w karty pograć i przeczytać wiadomości? O 16:00 już ciemno. Co tu robić? Byliśmy wtedy młodzi, więc mieliśmy parę pomysłów, ale wszystko te same… Główną wygraną tego kryzysu była dla nas nasza córka, której zdradziliśmy prawdę: „z nudów cie zrobiliśmy, ale jakie to były piękne nudy!”.
Dziś bez prądu? Katastrofa!!! Człowiek by walczył o przeżycie, na pikantne myśli nie byłoby miejsca. U nas w domu nawet byśmy nie mogli spłukać toalety, bo pompa jest na prąd. Grzejemy gazem, ale sterowanie jest elektroniczne. Gotujemy na prądzie. Mówię, katastrofa!!
W dzisiejszej gazecie czytamy, że przeciwnicy energii atomowej (15000) wprowadzali intensywne zamieszanie i utrudnienia w transporcie odpadów radioaktywnych z Francji do magazynu Gorleben. Ja też nie jestem za tą energią, nie podoba mi się, że 15 km od nas jest Biblis – elektrownia atomowa. I bardzo mi się nie podoba, że czasem czytamy o awariach – oczywiście „nigdy nie ma zagrożenia dla ludności”, to daje takie poczucie bezpieczeństwa (?…). Wiatraków też nie chcemy, bo szpecą plener. Wykorzystanie słońca też nie każdemu podpada do gustu, np. u nas na starówce musiał być kolektor zlikwidowany z dachu, bo nie pasował do ogólnego obrazu historycznych domów. A koszty inwestycyjne zwracają się dopiero po wielu latach, więc czekamy jeszcze na następne propozycje.
Ale bądźmy szczerzy: z wygody i luksusu nikt nie chce zrezygnować. Życie bez internetu, PlayStation (co by dzieci robiły po szkole?), telefonu – do tego dziś prawie każdy ma komórkę, pięknie, ale kiedyś trzeba ją znów naładować. Puszki otwieramy na motorek, cebulkę siekamy elektrycznym nożykiem, bramę do garażu otwieramy na przycisk. Mikrofalówka ugotuje obiadek w 10 minut, a w samochodzie nie chcemy już patrzeć na mapę, nawigacja nam miłym głosem powie dokąd chcemy jechać. Talerze same się myją, majtki się uprały i wysuszyły, muzyka leci, przyjemne światło, a ja sobie siedzę przed komputerem i piszę. Jaki miły wieczór. Z czego by tu zrezygnować?
Ale dużo za prąd też nie chcemy płacić, narzekamy na ceny i wyszukujemy sobie optymalną taryfę. No więc, kochani, czego my chcemy!?
P.S: Na innej stronie czytałam, że odkryto promieniujące przyciski w windach. I że już często znaleziono przedmioty codziennego użytku (zegarki, klamry przy torebkach i paskach), do których użyto skontaminowanych metali. Przeważnie towar pochodzi ze wschodu, np.Indie – czasem należałoby się zastanowić, dlaczego cena jest taka korzystna, zanim kupimy chiński produkt.
*** Hipochondryk to osoba, która chce mieć bóle i sama je leczyć. (anonim)***