Drapanie szyb.
No, nie!!!
Ale mi się dziś trafiło.
O 6:30 ruszałam do pracy – no, bo tak fajnie w weekend, wtedy poczucie przydatności wzrasta bezgranicznie…
Do zimna się już prawie przyzwyczailiśmy, przynajmniej się nie pocimy, tez fajnie.
„Ist der Mai kalt und nass – fühlt`s dem Bauer Scheun und Fass” – niemieckie powiedzenie: mai zimny i mokry, napełnia stodoły i beczki. Przynajmniej ktoś ma coś z tego – jeszcze fajniej.
Dziś rano były 3 stopnie. Beeee!
Aaaaale! niebieskie niebo i słońce w dali. Oho, będzie ładny dzień?
Cichutko zaciągnęłam drzwi, co by sąsiadów śpiących nie budzić. 20 kroków do samochodu.
Ok, stoi – oj, fajnie! Szyby zaparowane – to nic. Mam ściągarkę gumową, przeleciałam w mig boczne szkła, a przednie weźmie wycieraczka.
Wsiadłam pełna radości na godziny pracy. Pas OK, silnik OK, wycieraczki z przodu Ok… Szszsz – szszsz. Wycieraczki z tylu – szszsz – szszsz. I nadal nic nie widzę.
O rany!!!! ludzie!!! 25 maj, a ja mam na szybach szron.
Wysiadłam zbulwersowana. Drapak w ręku i atak na majowe zabawy zimy!!! Jakoś trzeba do pracy.
Ale głowa się buntuje: no, nieee! to już się nie bawię, szyb nie będę w maju skrobać!!
Jestem OBARŻONA, zabieram szmatki i laleczki i żądam lata!!