Ze szkolnej ławki
Portal NK jest tak wspaniałym pomysłem, że można by dużo o niej pisać. Niestety sprzedaż rzuciła cień na zapał uczestników, to było wielkie rozczarowanie. Teraz znów nowość: za dotychczasową usługę „gość” należy płacić. Nie używałam jej od początku, więc wzruszam ramionami, ale to na pewno tylko początek. Czekajmy na następne niespodzianki. Szkoda by było, gdybyśmy kiedyś powiedzieli, że to BYŁ dobry pomysł.
Ale na razie cieszmy się wracaniem do przeszłości, odnawianiem dawnych i zapomnianych znajomości i nawiązywaniem nowych. Ja pokochałam komputer dzięki NK, bo z ciekawości zaczęłam go rozumieć i nabrałam ochoty coraz głębiej go pojąc. Codzienne siedzę przed ekranem, przeglądam własne sprawy, a kiedy mi czas pozwala – studiuje sobie ciekawie różne profile, czytam fora i komentarze. Można wiele wyczytać i stworzyć sobie obraz, kiedy się łańcuszkiem daną osobę przez kilka profili „obserwuje”.
Np. jedna pani Ania G. z Monachium chwali się, że robi specjalny kurs angielskiego. Brzmi ciekawie i w oczach dawnych kolegów z Polski podwyższa opinie. My wiemy, że te kursy są finansowane przez Urząd Pracy. Ale na pewno kurs jest lepszy od siedzenia w domu i bezwzględnie sensowniejszą możliwością spędzenia wolnego czasu!
Znalazłam dawnego znajomego. Radość? Raczej nie. Jego ton na profilu odczułam jako kłótliwy, a temat nie dotyczył NK. No, Janusz… zmieniłeś się? czy zawsze już taki byleś? Nie zgłosiłam się.
Czytając wpisy przypominam i aktualizuje sobie język polski. Trafiam na forach na sprzeczki, wyzwiska – niektóre już dawno zapomniałam, inne nigdy nie należały do mojego słownictwa (ani mojego kręgu), ale uroczo te słowa czytać, bo to wielka rzadkość dla nas. „Pachnie domem”- ja powiedział Gustlik (dla młodych: to z „Czterech pancernych”). I powstało wiele nowych ordynarnych słów, niektóre znane nam są już z niemieckiego i angielskiego – to też dowód globalizacji. No i nowy trend komputerowej epoki, używanie skrótów: spoko, pozdro, :-))). Dzięki NK jesteśmy stosunkowo na bieżąco z językiem.
Jest wielu artystów, którzy pięknie potrafią ze znaków układać obrazki i motywy. Niektóre nawet są ciekawe. Pytam się tylko, co ta osoba chce adresatowi powiedzieć? Albo wszystkim adresatom, bo obrazki są kopiowane i przesyłane na wiele profili. Jak i wierszyki i aforyzmy, które zapełniają profile bez końca. Ale nawet najmądrzejsza złota myśl robi się na x-tym profilu coraz płytsza.
Wspaniałe zaproszenie wysłał dyrektor naszego ogólniaka w Toruniu na 50-lecie. „(…meldujcie się…) na następne 50-lecie nie ma co liczyć”. No? Dobre?
Niektórzy kolekcjonują znajomych korzystając z NK. Jestem już duża i nawet trochę dojrzała, na tyle, że mogę powiedzieć: nie ilość, tylko jakość! Nie jest możliwe, żeby ktoś miał 300 – 400 i 600, nawet 2000 znajomych. Chyba, że zbiera wszystkich, z kim zamienił kiedyś dwa zdania, albo stał na przejściu na czerwonym świetle. Ale czy ich zna? Czy może trzymać choćby minimalny kontakt? Może potrafi to świetnie, tylko to ja jestem socjalnie zredukowana? Ale znana mi np. Danka B. ma 270 znajomych na całym świecie, a ja wiem, że przynajmniej 200 osób ze swojego grona nigdy nie spotkała. Wiec dlaczego ich zbierać?
U nas jest podobny portal „Kto zna kogo” – niestety nie można podglądacza wyłączyć. Wszedł jeden taki na mój profil, więc z ciekawości zerknęłam na jego, kto to jest. Potraktował to jako zaproszenie: „Ty zajrzałaś do mnie, ja do ciebie (uwaga kolejność!), więc myślę, że się znamy”. Halo? A skąd ciebie wypuścili dobry człowieku?
Obraz uzupełniają konta fikcyjne i ich fantazyjne nazwy. Na taką fikcyjną grupę sama wpadłam. Zostałam zaproszona do jakiegoś koła ekologicznego, zaciekawiło mnie, co pisali, poczytałam na forum, Ok. Po jakimś czasie zauważyłam, że prawie tylko młode i ładne kobiety były w gronie. Mogłoby mi to schlebić, ha ha, ale zaczęłam obserwować. I już zdecydowałam z tego interesu się wycofać, niestety uprzedzono mnie i po osiągnięciu 1500 osób konto zostało zlikwidowane. Ze mną w gronie.
Ale chętnie zaglądam do „moich” profili Mazury, Skarżysko – oglądam nowe zdjęcia, czytam i piszę w forach i komentarzach. Tylko po co komu kilkadziesiąt fikcyjnych kont, kiedy nawet nie wie do kogo wysyła wierszyk.
Ale widać, że bardzo się przez NK odnowiły dawne kontakty i ludzie nabrali ochoty zobaczyć się osobiście. Odbywa się wiele spotkań klasowych. I od wielu znajomych już słyszałam, że byli na takowym, albo jest planowane. Po raz pierwszy po 30-40 latach. To jest niezaprzeczalnie zasługa dobrej pierwotnej myśli Naszej Klasy! Dziękujemy!
*** Kłopoty są sitem, przez które przesiewamy naszych znajomych. Ci, którzy nie przelecą, są naszymi przyjaciółmi (Arlene Francis) ***
11 października, 2008 o 11:51
Hura! znalazłam wyłącznik do podglądacza na „Kto zna kogo”. Mądra dziewczynka…Cha ha. Tylko mi czasem medium – Jurka brakuje. Jak mi coś nie funkcjonuje, to tylko Jurek musi koło mnie stanąć i już gra sprawa. Chyba ustawię sobie duszka za plecami. „Duszku jesteś ze mną?”
12 października, 2008 o 21:30
Dziś dostałam zaproszenie od pana Zbyszka z jednego z moich miast, 54 lata. Nie pamiętam go, a nie odpowiedział mi jeszcze na zapytanie, gdzie się nasze drogi skrzyżowały. No i pewnie nie odpowie. Pasuje do moich myśli: ponad 780 znajomych, przeważnie panie, ubrane i w bieliźnie, stojące. leżące, w wieku 20-40 lat, z towarzyszącymi gronami po 1000 i więcej, z całego świata. A pan Zbyszek raczej świata nie podbił, bo podaje tylko szkołę podstawową, więc albo potem wzloty się skończyły, albo nie ma się czym chwalić. Wierszyki i obrazeczki też są, bez końca.
No, ja mu statystyki nie będę podbudowywać. Ale pooglądam sobie czasem jego „rozwój”.