Dni, których nie znamy.

Myśli, które mnie nachodzą.

Archiwum: ‘Aktualne’

Groundhog Day

03 lutego, 2009 @ 21:59 napisał(a): Beata Kategoria: Wyczytane w gazecie, Aktualne 1 komentarz →

Pozostańmy przy ostatnim temacie: pogoda i wiosna.
Kto nie zna filmu „Dzień świstaka” ? Chyba wszyscy go już oglądali.
Wczoraj, 2.02. był właśnie taki Dzień Świstaka, Groundhog Day, Murmeltiertag.
Od 122 lat zjeżdżają się tradycjonalnie tysiące ludzi do Punxsutawney w Pensylwanii. Świstak zwany Phil, budzony jest z zimowego snu i kiedy wychodzi z nory – rośnie napięcie… W tym momencie pada prognoza pogody na następne 6 tygodni. Jeżeli Phil widzi swój cień – to będzie jeszcze do połowy marca zima. Jest to stara tradycja amerykańskich Indian, którzy wierzyli, że ich przodkowie byli świstakami i dawnych niemieckich osadników, którzy połączyli budzenie się Phila z datą 2.02,  Maria Lichtmess (Święto Nawiedzenia Marii).
Prognoza sprawdza się w USA w 26%, a w Kanadzie w 37%, czyli strzał w dziesiątkę… prawie. A w Heppenheim?
Nie mamy tu świstaków, ale parę kretów tu i tam. A wczoraj mieliśmy mieszaną pogodę, słońce i parę chmur – co nam to mówi? Zima do marca?
No chyba raczej nie. W takie amerykańskie prognozy  Winnetou  nie wierzymy. Wczoraj odkryłam bazie, całe drzewo! A świstaki i kreciki, marne proroctwo, wrzucimy najwyżej na grilla. Sałatki już się szykują…

*** Niektóre koguty myślą, że słońce wschodzi z ich powodu (J. Tuwim)***

Wczoraj

22 stycznia, 2009 @ 18:08 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne nie ma komentarzy →

Jaki miły dzień.  Wczoraj – to moje święto, moje i Jurka  (no dobrze, i paru  innych na świecie…). Ale, jak to ksiądz na ślubie powiedział: „jesteście jednym ciałem”.  OK, trzeba się dzielić. Nawet urodzinami.
Wolny dzień. Zaspany telefon do Jurka, gdzieś na końcu świata w hotelu. „Wszystkiego najlepszego – wzajemnie”. Wróci do wieczora? Wrócił, z pięknym bukietem.
Co było na świecie? Gazeta prawdę ci powie: Obama przejął rządy w USA; w 1924 zmarł Lenin; Bensheim (sąsiednie miasto) kroi 200 kilo cebuli do sera-Handkaese, którym będzie w lutym startować do pobicia rekordu świata (Guiness), ser ma mieć 111 metrów.

Obfite śniadanie z szampanem u córki. Trzy godziny babskich pogawędek i  plotek… (więcej…)

Wybory

18 stycznia, 2009 @ 19:25 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne nie ma komentarzy →

Rząd w Hesji, istniejący dopiero od roku, rozp…  się, na skutek nieoczekiwanych wydarzeń i kroków  w stylu: zrobię coś, ale ci nie zdradzę. Część się obraziła, wzięła misie i gałganki i poszła. Inni powiedzieli „już nie jesteś moim najlepszym przyjacielem”.  Przedszkole!
Dla nas znaczyło to, dziś iść na wybory. Tylko co wybrać? W danej sytuacji  jedno było gorsze od drugiego. Ale na wybory trzeba iść, żeby trzeci się nie cieszył.
Wynik: CDU pozostała najsilniejszą partią, SPD straciła dużo głosów, które podzieliły się na FDP i Zielonych.
W mowach po wyborach jedna partia dziękuje  „za zaufanie”, inna czuje się utwierdzona. Błędne myślenie! Wynik wyborów nie jest efektem naszych przekonań, a  objawem  zwątpienia i desperacji wyborców!!!
Prześpijmy się, może jutro będzie nowy dzień…

*** Politycy są wszędzie tacy sami. Obiecują zbudować most, nawet tam, gdzie nie ma rzeki (Nikita Chruszczow)***

2009

01 stycznia, 2009 @ 16:59 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne nie ma komentarzy →

No i powitaliśmy Nowy Rok. Jeszcze pamiętam jak czekaliśmy w napięciu na Milenium, włącznie ze wszystkimi nieobliczalnymi awariami. Była wtedy piękna mroźna i przejrzysta noc. Z przyjaciółmi byliśmy o północy na wzgórzu, dość wysoko. Stąd mieliśmy widok na cały Heppenheim i Bensheim. Ostatnie minuty dochodziło coraz więcej ludzi, w końcu było nas może 100 osób. Piękny fajerwerk!! ogólne gratulacje i uściski z obcymi, polewanie szampana z obcych butelek, po obcych kieliszkach. Kto stał obok, ten dostał całusa albo napełniony kieliszek. Tam, na górze,  byliśmy wtedy jednością, która chciała to samo przeżyć – wkroczyć w nowe tysiąclecie. To była niepowtarzalna noc.

Teraz mamy już 2009. Jak ostatnie lata, spędziliśmy Sylwestra z przyjaciółmi. Dość spokojnie, bo mnie czekała w Nowy Rok praca i budzik o 6:00. Wczoraj byliśmy w 12 osób w restauracji, u naszego Antonio. To nie tylko włoski lokal o bardzo podniesionym stylu.  Ten człowiek ma wielki i rzadki dar każdemu przez moment dać uczucie , że jest najważniejszym i jedynym gościem. Bardzo go lubimy.
Po jedenastej grupa się podzieliła. Część poszła na górę zamkową, a reszta do naszych najbliższych przyjaciół (co już jest tylko 10 min od nas). Tam posiedzieliśmy, 8 nas do kupki,  w najlepszym humorze i śmiechu, zapijając się, zalewając sobie głowę, upijając się po uszy, obalając skrzynkę z … wodą mineralną. No, nie wszyscy – jeden pił wino. Było paru kierowców, ja oszczędzałam się ze względu na wczesne wstawanie, a reszta nie chciała alkoholu. Nie mamy z tym problemu, bo jesteśmy grupą, która potrafi, jak trzeba nawet w karnawale, bawić się bez procentów. A kiedy chcemy, to umiemy też z podkładem. (więcej…)

Jeszcze Swięta

25 grudnia, 2008 @ 22:50 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne nie ma komentarzy →

Wigilia minęła. Spędziliśmy ją trochę według polskich tradycji, tak jak to znamy z dzieciństwa.  Trochę zmian doszło przez nasze lata życia tutaj.
Nie ma tu opłatka, ale dostajemy go zawsze pocztą od rodziny i przyjaciół z Polski.  Tak i w tym roku go nie zabrakło. Zdarzyło się w ciągu lat, że nie mieliśmy opłatka, więc podzieliliśmy się symbolicznie chlebem. Dla nas opłatek ma mniej znaczenie religijne, jak głęboką tradycję więzi rodzinnej i symbol miłości miedzy nami.
Tradycyjnie nakrywamy również dodatkowe miejsce. Chociaż sama nie wiem, od kiedy to robię. W wielu domach polskich stawia się to nakrycie dla nieoczekiwanego gościa, ale bądźmy szczerzy: gdyby do drzwi zapukał zmarznięty wędrownik, nie całkiem świeżo pachnący, ale szukający w Wigilię przytułku – czy dostałby to nakrycie przy naszym czystym, udekorowanym stole, miedzy nami, ładnie ubranymi, chcącymi być w najbliższym gronie? Ja nie wiem. A Ty? Tu możemy się zadumać nad opowiadaniem wigilijnym na Jurka blogu.
Od kilku lat stawiam przed domem paląca się świecę. Jest to dla mnie mój osobisty symbol, że może kiedyś to światło ściągnie dobrego ducha do nas. Boli mnie, że nie mogę nic zmienić, kiedy w tym świątecznym radosnym nastroju, zamiga smutek w oczach dwojga ludzi, których bardzo kocham. W tym miejscu, dziękuję pewnym osobom za serdeczne (mimo, że tajne) słowa otuchy i pocieszenia. Chociaż niejedne nas nieoczekiwanie i bardzo zaskoczyły… Dziękujemy. (więcej…)

Niedziela

14 grudnia, 2008 @ 22:14 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne nie ma komentarzy →

Trzecia świeczkaDziś musiałam pracować. Co drugi weekend jest „mój”. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, nawet do niedzielnego budzika. Szybko i cicho opuścić sypialnię, bo Jurek jeszcze śpi. Ciuchy leżą w łazience. Śniadanie. Trochę wczorajszej gazety, z której parę artykułów zawsze zostawiam sobie na niedzielę. Cichutko wychodzę o 7:00 z domu, bo sąsiedzi śpią. No…! Wszyscy chyba jeszcze śpią! Poza mną.
Naokoło ciemno, cicho, pusto. Tu i tam widać trochę dekoracji świątecznej, kiedy lampki są podłączone pod zegary. Jak u nas. Pani gazetowa przychodzi już przed 6:00, to niech ją w adwencie powita nasza oświetlona girlanda nad drzwiami.
Dobrą godzinę, do 8:00 nie widać nikogo na ulicach. Co za wolność! Ulice są moje!
Jaka swoboda, kiedy na wąskich uliczkach nie trzeba uważać na lusterka mijając inny samochód.
Nawet psy chyba wiedzą, że w zimie się nie siusia przed ósmą, bo żadnego nie widać. Dobre wychowanie.
O! Żywa dusza w drodze. Ach, to koleżanka, tak samo szczęśliwa jak ja… Ok, zabawiłyśmy się i goniłyśmy się na rondzie w kółko, ale ja miałam jedno okrążenie przewagi. Ach co za frajda! Parę sekund ukradzionych niedzielnej pracy. W jednej windzie spotkałam pielęgniarkę z Czerwonego Krzyża, miała zmurszałą minę, ale jeszcze jej inaczej nie widziałam i zawsze myślę: czy ona uśmiech zapomniała, czy nigdy go się nie nauczyła? A może by przeszła do Caritasu?
Zanim życie w Heppenheim się obudzi i do niedzielno-adwentowego śniadania zapalone będą świeczki, to ja już będę prawie znów zmęczona.
W tej niedzielnej ciszy i pustce ma się dużo czasu i możliwości na myślenie i zadumanie się. Dużo myśli i pytań krąży po głowie, na wiele nie ma odpowiedzi. I jak się niebo rozjaśni – też nie.

*** Każda chwila to szansa aby wszystko zmienić ***

Wszystkich Swiętych.

31 października, 2008 @ 18:32 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne nie ma komentarzy →

Jutro jest 1.listopad – Święto Zmarłych.  Tradycyjnie odwiedza się groby, pali świeczki. Pamiętam z dziecięcych lat wyjścia na cmentarz, spotkania rodzinne, łuny od świeczek, które z daleka były widoczne, pamiętam też ten zapach steryny i ciepło od zniczy, które otaczało cmentarze. Tu nie mamy żadnych grobów, ale nasze myśli krążą dziś również  wokół naszych bliskich, których już nie ma z nami.
Nie ma mojego brata. Ostatnio widzieliśmy się na weselu naszej córki, 2005, ale mieliśmy bardzo mało czasu dla siebie. Przed powrotem do Kanady spędziliśmy jeszcze piękny wieczór, my dwoje i Jurek. Opowiadaliśmy sobie różne historyjki, też z dzieciństwa, śmialiśmy się do łez. Nie pamiętam, czy przeżyliśmy kiedyś wcześniej takie godziny, tym bardziej, że wspólnych godzin mieliśmy niewiele. Jako dzieci nie rozumieliśmy się dobrze, dopiero jako dorośli znaleźliśmy wspólny i serdeczny język. Dzieliła nas odległość kontynentów, ale łączyło nas wiele myśli. A o tych, które były inne, mogliśmy otwarcie dyskutować, przeważnie mailami. Kto go znał, ten go nie zapomni. Bo mój brat był INNY.  Można by o nim dużo! opowiadać. Nie wszystko rozumieliśmy, co nam chciał powiedzieć, nie wszystko akceptowaliśmy. Pewnie dlatego, że nie pasował w naszą ramkę. Ale nie był złośliwy, kłótliwy, zachowywał neutralną pozycję. Miał swój wymarzony cel w życiu i wszystkie lata dążył do jego spełnienia. Wierzył w „spirits” w Rocky Montains.

Jarek, zrozumieliśmy motyle, zostaną dla nas na zawsze symbolem…  ale brakuje nam Ciebie.

Myślimy też o tych, którzy są wśród nas, ale uczucia zamarły. Zdarza się w życiu, że sytuacje dzielą ludzi jak rozdroże, co krok oddalamy się coraz bardziej i coraz trudniej znaleźć się spowrotem. Szukamy skrótów, żeby się znów zbliżyć, ale im dłużej się rozchodzimy, tym trudniej odnaleźć tą ścieżkę. Dziś myślimy, czy uda nam się jeszcze kiedyś oziębione serca natchnąć znów ciepłem? Czy nie zdarzy się, że droga przejdzie w wąwóz, a za nami powstanie mur i nie będzie już powrotu? Czy nie będziemy kiedyś stać przed ostateczną i nieodwracalną sytuacją, kiedy ktoś odejdzie? Czy znajdzie się wtedy jeszcze ostatni pień, który wspólnymi siłami zostanie przerzucony między brzegami?  Czy zabraknie już wspólnego języka, żeby się porozumieć i pień przepadnie na zawsze w przepaści albo zmurszeje? Boli, kiedy bliska osoba cierpi.

*** Dlaczego milczeć na temat śmierci? Od niej możemy się uczyć żyć spokojnie i w zadowoleniu. (anonim)***

Mur padł.

03 października, 2008 @ 17:47 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne, Wojaże i podboje nie ma komentarzy →

Dziś mamy 3. 10. 2008 – Święto Zjednoczenia Niemiec. Przed 19 laty padł mur i granica miedzy NRD i RFN.  Pamiętamy jeszcze wszyscy czasy przed upadkiem NRD.  My byliśmy już od kilku lat tu. Bardzo przeżywaliśmy wtedy wydarzenia przygraniczne. Niejedne łzy leciały, kiedy widzieliśmy, jak ludzie z niedowierzaniem przechodzili  na zachodnia stronę, jak tłum padał sobie w ramiona, wschód i zachód zmieszał się w niepowtarzalnej euforii. Jeszcze nie wiedzieliśmy, co nam następne lata przyniosą. Otwarte granice!

Kilka razy przejeżdżaliśmy do Polski tranzytem przez NRD. Nasza córka, wtedy 8-10 lat, też pamięta tą przygnębiającą zastraszającą atmosferę na granicy. Cisza, nikt nie ważył się głośno rozmawiać, śmiechu nie znano. „Połóż się i spij” – to nasze słowa, które zostały jej w pamięci. I uczucie zagrożenia. A my baliśmy się, że dziecko, nie przyzwyczajone do zastraszenia, palnie coś, co służbie granicznej nie przypadnie do gustu. Dostawaliśmy kartkę z czasem przekroczenia granicy, przy dotarciu do przeciwległej granicy  trzeba było kartkę oddać, czas przejazdu trasy był kontrolowany. Nie wolno było nam się nigdzie zatrzymywać. Dlatego nawet toaletę załatwialiśmy przed i po granicy. Tylko raz, po długim postoju na przejściu, córeczka musiała znów. „Dziecko, wytrzymaj, za godzinę jesteśmy u nas”. Ale mały pęcherz nie mógł już wytrzymać, łzy leciały. Musieliśmy zjechać na parking – dwie  minuty na siusianie, a strach przedłużył je w nieskończoność.
Nie zapomnę, jak mijaliśmy kiedyś enerdowski samochód (oczywiście nikt nie ważył się jechać szybciej niż 100) i rozpoznałam w nim dwoje naszych przyjaciół ze studiów, z Torunia, mieszkających w NRD. Pierwszy odruch był kiwać, zwrócić uwagę, potem zjechać na pierwszy parking, wymienić adresy… O nie!!! Jurek mnie na czas pohamował. Dla nas problem, a dla nich może nieobliczalne skutki – za kontakt z zachodnim elementem. Więc patrzyłam jeszcze w lusterku za nimi i pojechaliśmy niezauważeni dalej. Dopiero w 1998 udało nam się nawiązać zagubiony kontakt, ale niestety nasze światy tak bardzo się oddaliły, że po spotkaniu zostały nam miłe wspomnienia, ale tylko jednorazowe.

Dziś nie ma muru. Czasem nas złości, że miesięcznie nam nadal jeszcze odciągają na tzw „solidarność”, czyli na odbudowę wschodu, chociaż miała to być tylko opłata przejściowa. I nie wszystko nam się podoba, co czas w dawnej strefie wschodniej przyniósł. Ale nie ma nic w życiu, co każdego zadowoli.

Dziś nie ma granic. Nie tylko przez NRD, ale i do Polski. Niech nasze dzieci tak rosną i znają tylko otwarty świat. Ale nie zapomnijmy nigdy tych innych czasów – żeby nie wróciły.

*** Nie może być demokracji bez określonych reguł. Wolność nie oznacza, że można się poruszać po niewłaściwej stronie ulicy (Indira Gandhi) ***

  • Kalendarz

    listopad 2024
    P W Ś C P S N
     123
    45678910
    11121314151617
    18192021222324
    252627282930  
  • Kategorie

  • Archiwa

  • Najnowsze wpisy

  • Słownik

  • Feeds