Dni, których nie znamy.

Myśli, które mnie nachodzą.

Archiwum: ‘Z życia wzięte.’

Nie używamy już brzydkich słów.

25 listopada, 2009 @ 19:23 napisał(a): Beata Kategoria: Polskie, Z życia wzięte. nie ma komentarzy →

Nowość na znanym polskim portalu szkolnym!!!
Nowa funkcja: „Pozbądź  się brzydkich słów ze swojego profilu. Nie lubisz wulgaryzmów na Twoim profilu? Dodawaj uciążliwych uczestników do czarnej listy…” (patrz na NK blog)
Halo, co za postęp!
Tylko, co będą wtedy pisali ci, którzy inaczej nie umieją? (więcej…)

Twoje, moje, cudze

12 listopada, 2009 @ 13:23 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. nie ma komentarzy →

Nasze dzieci – moje, Twoje – rosną w pokoju i dobrobycie. Nie znają wojny, strachu, głodu. Mama i tatuś starają się, żeby wszystko było dobrze, żeby nic nie brakowało, żeby dziecko czuło się kochane i bezpieczne i miało port do zawinięcia.
Czy nie jesteśmy szczęśliwi, że możemy naszym dzieciom dać taki byt?
Jesteśmy jeszcze szczęśliwsi, kiedy to doceniają (ale większość potrafi).
Są też rodziny, gdzie panuje zła atmosfera, gdzie dzieci nie mają beztroskiego dzieciństwa.  To jednak inny temat, innym razem. (więcej…)

Coś dla seniorów.

11 sierpnia, 2009 @ 19:45 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. nie ma komentarzy →

Dziś wpadł mi w oko tytuł w gazecie: „Dzisiejsi seniorzy. Informacje i wskazówki na temat generacji 50+”.
No, ale… No, jak to?… Eee… Hej!!
50 + – to przecież my!! My seniorzy?
Karzą nam jeszcze wiele lat pracować (ok, w porządku, trudno, żeby już siedzieć w domu), czujemy się dobrze, młodo, zdobywamy świat, odkrywamy siebie na nowo, jesteśmy w „najlepszych latach” – no, komu jeszcze coś wpadnie? A tu czytam, że my już seniorzy!!!
Może by już zacząć składać magazyn części zamiennych: zęby, okulary, aparat słuchowy, laseczka, pończochy gumowe. Może się przyda, a kto wie, ile potem kasa jeszcze zwróci.
Znacie powiedzenie: jak jesteś po pięćdziesiątce i rano się budzisz i nic cię nie boli… to już nie żyjesz. (więcej…)

Porządki.

16 kwietnia, 2009 @ 22:15 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. nie ma komentarzy →

W tym roku ogarnia mnie niezmierna energia, chęć działania i porządków.
Wokół domu. I nie tylko!!
Wiele rzeczy zabałamuciliśmy (to określenie mojej babci)  ostatnie dwa-trzy lata.  Teraz mam listę zadań: przed domen i za domem. Obejmuje ona 28 (na razie…) pozycji, które fajnie się krok po kroku skreśla. Jurek dał się zarazić. A, że mężczyźni są inaczej usztrykowani, do pracy muszą się „nastawić” (spontanicznie to najwyżej do piwa), więc mu ta lista bardzo „pomaga”. Na liście są takie rzeczy jak: wyczyścić chodnik, pomalować altanę, sprzątnąć ją, wyczyścić szklany dach nad tarasem, fontanna (no, … – nienka) w ogrodzie, przesadzenie trawy ozdobnej, przebudowa zielnika, kawałek wyłożyć nowymi płytami, nowa furtka,  pomalować pergolę…
Ja jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję… Dziś, po pracy zabrałam się za malowanie altany (konserwacja drewna) 1,5 godziny. Jeden sąsiad zagadnął: ojej, będzie padać. Nie, nie będzie, dopiero po 19:00, bo wtedy altana już będzie sucha. Sąsiad podumał i pokiwał powątpiewając głową.
Potem skosiłam trawnik. Nasz ogródek jest trochę większy od doniczki, więc koszenie trawnika, to dzieło 5- minutowe. Ale to moje dzieło, bo Jurek nie kocha pracy w ogrodzie – Jurek kocha się położyć i pospać w cieniu. Jak ja zaczynam pracować, (jak normalna kobitka – spontanicznie, prosto od kawy, bo coś odkryłam, co można zrobić), to Jurek przeważnie ucieka z tarasu, bo mu nieprzyjemnie patrzeć, jak ja ciężko pracuję… No, mój Juruś.
Za to Jurek był umówiony dziś po pracy z sąsiadem na czyszczenie chodnika przed wejściami (dzielimy wejście do domów w formie Y). To ten sam sąsiad, co zimą już rano odgarnia nam śnieg. Chłopaki i maszyna wyszorowali nasze „podwórko”, potem wspólne dojście od ulicy. Trzy godziny morusali się w pryskającym błocie –  brud, który się uzbierał w płytach przez 12 lat.
Sąsiadka doniosła dwa razy piwko.
A my zrobimy w sobotę grilla. Na czystym tarasie – ale ten musimy jeszcze wyszorować.
Jak jutro wstaniemy, to nas na pewno ta nowa czystość najpierw oślepi…
Acha: padać zaczęło o 21:00. No i po co się martwić na zapas?

*** Myśl nie zapisana musi rodzić się wielokrotnie. Zapisana żyje od razu i natychmiast się rozmnaża.***

Minione lata.

12 kwietnia, 2009 @ 11:40 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. nie ma komentarzy →

Minęła nam 31 rocznica ślubu. Wiosenna atmosfera i Świąteczny nastrój powodują radosne odczucia, ale i przemyślenia. Natura budzi się, a co z resztkami z zimy? Sprzątnięte? Zróbmy miejsce na nowe.
31 lat wspólnej drogi, która nie zawsze była gładka, czasem leżały kamienie, czasem były wyboje, czasem musieliśmy przeskoczyć urwiska. Ale przeważnie świeciło nam słońce i grzało nas, kiedy odwalaliśmy przeszkody, albo braliśmy rozpęd do skoku. Dziś idziemy utartym szlakiem, wiemy jak sobie pomóc, gdy się ktoś potknie, jak się podeprzeć, kiedy zabraknie sił. Idziemy dalej. RAZEM. SILNI.
I gdy patrzę wstecz, to mogę powiedzieć: tą podróż podjęłabym bez zastanowienia znów.
Ale nie o nas chcę pisać.
Z obrączką mamy nie tylko wybrana osobę u boku, ale i całe zaplecze rodzinne. 31 lat związku z osobami, które są bliskie kochanej osobie, nie pozostają bez wpływu na nas samych.
Odczuwam silną potrzebę spisać parę moich myśli i zamknąć tym ten rozdział mojego życia. Zamiast prać firanki, oczyszczam moje myśli, żeby mieć więcej miejsca na piękne i pozytywne.

Jako pierwsza „obrączkowana” miałam szczęście, że trafiłam na osoby, które mnie przyjęły do rodziny jak kolejne dziecko, traktowano mnie na równi z własnymi dziećmi, czasem nawet lepiej. Miałam drugich rodziców. Dobrze się czułam w tym gronie. Doznałam wiele serdeczności, miłości i zawdzięczam im wiele pięknych chwil i wspomnień. Przez 28 lat bardzo dobrze się rozumieliśmy, obchodziliśmy się ze sobą szczerze, obdarzono mnie prawie bezgranicznym zaufaniem. Mieszkaliśmy kilka lat razem, respektowaliśmy się, akceptowaliśmy siły i słabostki, nigdy nie mieliśmy problemów (spięcia pochodziły z innego źródła) – prawie nieprawdopodobne, żeby tak dobrze się rozumieć z teściami i… teściową. Z kawałów mogę się śmiać, ale nie mają potwierdzenia w moim życiu. Za to moglibyśmy wiele fajnych sytuacji powspominać, własnych kawałów, które napisało nasze wspólne życie.
Miałam najlepszych teściów! Staraliśmy się nie pozostać dłużnymi i chętnie odwdzięczaliśmy się sercem i miłością (i inną pomocą, szczególnie w trudnych latach). Byliśmy: ukochanym synem, najlepszą synową i najukochańszą (pierwszą) wnuczką. A to się nie wszystkim w rodzinie podobało.
Dziękuję Wam za 28 lat. Dziękuję Wam za syna. Dziękuję za wszystkie dobre ślady, które pozostawiliście w moim życiu.
Pamiątka ze wspólnych czasów:

Ze wspólnych czasów

(więcej…)

Emerytura na horyzoncie

08 kwietnia, 2009 @ 22:16 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. 1 komentarz →

Dzisiejsza technika i internet otwierają nam wiele okien i drzwi na świat i tworzą nowe perspektywy wiedzy, komunikacji i nieważnych drobnostek. Ok, dla wielu, to już od dawna nic nowego, ale ja jestem na tropie odkrywczym i co rusz zachwycam się efektami, które mi się ukazują na ekranie, a które coraz częściej ja (tak, ja! ja siama!) tam samodzielnie (i zamierzone…) stwarzam.

Weźmy na przykład proste Google Earth – możemy  przed monitorem obejrzeć całą kulę ziemską. Czas mija szybko na tych podróżach, kiedy spaceruję po hotelu znajomego na Florydzie, idę ulicami Torunia czy Heppenheim, kiedy  odkrywam Afrykę, czy zwiedzam na przód nasze urlopowe cele. Fajnie, kiedy można całe trasy wędrówek w naszych Alpach obejrzeć: nie, pójdziemy tędy, patrz tu jest staw, nie, ale tu jest prostsza droga i tu możemy przejść przez potok. Mała sprzeczka przy biurku oszczędza może późniejszych na urlopie.
Już obejrzeliśmy całą wyspę, która czeka na nas w maju, odkryliśmy zakamarki, które chcemy potem dotknąć i wdychać ich czar.

Codziennie, jak włączam komputer, licznik pokazuje mi, ile jeszcze mam do emerytury. A jak szybko lecą dni!! Ok, ok, do tego trzeba mojej optymistycznej natury. Ale co dzień – mam o jeden  mniej. Mój oficjalny wiek emerytalny jest 65 lat i 11 miesięcy. Jurka: 65 i 10 mies. Należymy do 20 przejściowych roczników, które co rok  muszą po ukończeniu 65 roku o miesiąc dłużej pracować. Nasze dzieci będą pracować do 67 lat. Kto nie ma już sił, czy ochoty, może iść wcześniej, ale emerytura będzie na zawsze odpowiednio ukrócona. Dziś licznik pokazuje mi jeszcze 5004 dni. Aaaale!!!: za cztery dni będzie już czwórka z przodu! Na to wydarzenie stuknę sobie szampana! Super, akurat będzie Wielkanoc.

Kiedyś opowiadaliśmy barwnie w rozmowach telefonicznych np. jak u nas już rozwinięta wiosna. Czasem nam nie chciano wierzyć. Kiedy u nas już przekwitały tulipany, to na Mazurach wschodziły dopiero przebiśniegi, a w Toruniu krokusy. Dziś nie prowadzimy już niektórych rozmów, ale za to inne, dalej chętnie opowiadamy, jak się grzejemy w słońcu i jakie kolory nas otaczają. Jednak technika pozwala nam w chwili przekazać obrazy. Znajomi oglądają na Naszej Klasie, komentują , inni czytają na blogu. Nie zaprzeczam, że chętnie czytamy tą lekką nutkę zazdrości i wiemy, że to nie złośliwa zazdrość, ale radość z nami. Rozwinęła się nowa możliwość komunikacji, która umożliwia nam bieżący kontakt z wieloma osobami na raz, na całym świecie (Polska, Niemcy, Ameryka, Kanada, Anglia, Irak, Austria). To tak jakby siedzieć przy stole i opowiadać sobie nowinki, do tego koniaczek albo winko i już spotkanie, jak na żywo.
Na dowód, że giniemy w kwiecie, jeszcze parę zdjęć (z niedzieli i dziś). Wiele drzew już przekwita, jeszcze parę dni i czar wiosny minie.

Niedzielny spacerNiedzielny spacerMagnoliaMagnolia i żonkile

*** Czas marszczy twarze i wygładza opony.***

Między nami

26 marca, 2009 @ 17:21 napisał(a): Beata Kategoria: Polskie, Z życia wzięte. 2 komentarze →

Dostałam pouczający mail do ostatniego postu.  Styl pisania i argumenty zdradziłyby osobę, dlatego nie wydrukuję nic z niego.

Są tematy, na które ludzie mają różne zdania. Moje ginie w milionach równie myślących, jak i pisząca osoba miesza się z licznymi zwolennikami.
Jednak zawsze wpada w oko i ucho, że mającemu inne zdanie zarzuca się od razu „nie obeznanie, brak dogłębnego poznania tematu” itd. – przy czym dobór słów pokierowany jest tu inteligencją nadawcy, inni używają prostszego słownictwa…
Ale kto decyduje, że właśnie to myślenie jest prawidłowe, a nie to inne? Przyznaję, że nie jestem tak oczytana, jak ta osoba. Poruszam się w oficjalnych mediach, które informują neutralnie miliony ludzi. Unikam źródeł skrajnych, elitarnych i tendencyjnych.  Patrzę, słucham i pozwalam sobie na odczucia i własne zdanie.

Przeciwnicy prezerwatyw kojarzą ich używanie jedynie z cudzołóstwem, k…stwem. To bardzo jednostronne myślenie, z doświadczenia? Moje myśli są znów tylko takie naiwne i proste: małżeństwa / pary używają ich dla antykoncepcji, jak również w celu ochrony zdrowia – bo są choroby, których się można nabawić nie tylko przy bzyczeniu. Dzisiejsza moralność też mi się w wielu aspektach nie podoba, ale z innych względów niż religijne. A nieślubne dzieci, k..stwo, zdrady małżeńskie, jak i nieślubne związki – uważane za grzeszne,(?, ciekawe: kobieta z takiego związku nazywa się konkubina, a mężczyzna, który z nią żyje? nie znalazłam w żadnym słowniku) – zawsze już były, tylko problem bardziej się zmiatało pod dywan.
Tysiące turystów białych, cywilizowanych, uważających się za lepszą rasę, jak również z wysokich i poufnych pozycji, podróżuje do krajów (właśnie tych o wysokiej chorobowości), gdzie można za mały pieniądz, bez kondomów ciupciać z kim się chce. Potem wracają do domu i grają dalej „porządnych obywateli” i bez używania ochrony rozdają dalej w czystym / nie grzesznym małżeństwie.

Już nie raz mieliśmy różniące się zdania, mam nadzieję, że i tym razem będziemy nasze odmienne nastawienie respektować.
Ale przy jednej, osobistej uwadze, musiałam przełknąć…
Myślę, że teraz rozumiemy parę rzeczy.

*** Każdego określa nie tylko to, co on sam mówi, lecz charakter ludzi, którzy mają podobne co on poglądy. A. Huxlsey ***

W ogrodzie.

18 marca, 2009 @ 21:59 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. 1 komentarz →

Czekaliśmy i czekaliśmy aż się doczekaliśmy. Czego? no, wiosny!
Co dzień po trochu posuwamy się na przód. Raz porządki w ogródkach, raz ostatnie wiosenne przycięcie  krzaków, to znów odkryte pierwsze drzewo migdałowe i narcyzy.Dziś w nocy przymroziło jeszcze trochę, rano było minus 2 stopnie, co kwiatkom jednak w niczym nie przeszkadzało dalej się rozwijać.
Przedpołudniem było piękne słońce.  I znów doznałam dziwnej natury ludzkiej, która mnie w takich sytuacjach wciąż fascynuje – zamiast się cieszyć z dzisiejszych wiosennych promieni, to dwunożna istota kiwa  głową i duma „nie cieszmy się za wcześnie, jeszcze ma przyjść śnieg”. Jak to rozumieć? Dziś jest słońce, to jest fakt. Czy śnieg przyjdzie to jest ewentualnie prawdopodobna możliwość. Dlaczego się dziś nie cieszyć ze słońca, zamiast się na zapas martwic o śnieg? A jak nie przyjdzie, to co? Zmartwienie na darmo? Czy znajdzie się nowy powód, może deszcz za dwa dni, może susza na rok… A radości nadrobić już nie można.
Mój dzień był piękny, pełen słońca i kwitnących kwiatów.

Nagroda za optymizm: na sprzątnięty już w piątek taras wystawiłam fotele i wypiłam pierwszą kawę w ogrodzie. Co za smak!! No i próbne leżakowanie też zdane na piątkę.
A jak jutro spadnie śnieg, no to go odgarniemy. A ja mam już godzinkę miłego siedzenia więcej od innych…

*** Gdzie prostota i szczerość, tam kwitnie przyjaźń i radość (A. Różanek) ***

  • Kalendarz

    listopad 2024
    P W Ś C P S N
     123
    45678910
    11121314151617
    18192021222324
    252627282930  
  • Kategorie

  • Archiwa

  • Najnowsze wpisy

  • Słownik

  • Feeds