Dni, których nie znamy.

Myśli, które mnie nachodzą.

Archiwum: ‘Z życia wzięte.’

Kulinarny event

03 sierpnia, 2008 @ 11:06 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. 3 komentarze →

Mamy zaprzyjaźnionych sąsiadów na osiedlu. Są z dawnego NRD i jako studenci pracowali w Łodzi przy budowie linii tramwajowej, którą dziś na Piotrkowskiej często mój ojciec jeździ. Od początku się dobrze rozumieliśmy. Dziś spotykamy się na wspólne obżarstwo.

Co w tym specjalnego? Normalnie nie szykuje się jedzenia na spotkania, nie ma – jak w Polsce – zwyczaju, czy tradycji nakrywania stołu. Spotkanie jest dla spotkania i wspólnego posiedzenia, napoje i orzeszki wystarczają. Nikt też tu nie oczekuje kolacji i przed wyjściem coś zje. Ale są oczywiście też spotkania, kiedy się zaprasza na kolacje, np jako podziękowanie lub okazyjnie, albo i spontanicznie „co robicie wieczorem – nic – zrobimy grilla? – ok, co mamy przynieść?”. To jest również typowe pytanie, kiedy się jest zaproszonym na jedzenie: co przynieść? I nikt się nie dziwi, jak dostanie odpowiedz np: a no to może deser?

Z naszymi sąsiadami spotykamy się co 3-4 miesiące. Pierwszy raz nadał przypadek, że nasi panowie się sprzeczali, który z nich robi lepszą faszerowaną paprykę. Więc ustaliliśmy dzień i chłopaki przygotowali swoje papryki, a my uzupełniłyśmy menu deserem i ciastem. Posiedzenie trwało od 13:00 do wieczora. Tak nam się to podobało, że zaraz w kalendarzu zanotowaliśmy następny termin z mottem „Egzotyczne”. My, krótko po urlopie, gotowaliśmy z kuchni dominikańskiej, a oni z chińskiej. Wieczór kazał nam się rozejść i trawić.

Dziś o 13:00 znów kulinarne spotkanie, temat „Z domu”, czyli potrawy z mamusinej kuchni. My gotujemy kluchy ziemniaczane z twarożkiem, cebulą i szpekiem.

Do tego kisiel, nieco uszlachetniony po mojej myśli. Oni zrobią golonkę według przepisu jego ojca i ciasto do kawy. Przed nami kilka godzin, mamy nadzieję tak udanych, jak poprzednie. Dodatkową atrakcją będzie dziś prezentacja nowej kuchni, którą sobie sąsiedzi fundnęli, trochę już widzieliśmy w czasie montażu. Ooooo!- stół się sam wysuwa, szuflady się wciągają, kuchenka indukcyjna, żeby się nie trzeba było za bardzo schylać, to garnki jadą naprzeciw… Będziemy musieli oblać, żeby się kuchnia nie rozkleiła. Ale najpierw się najemy.

*** Według lekarzy jedynym sposobem utrzymania zdrowia jest jedzenie tego, na co się nie ma chęci, picie tego, czego się nie lubi i robienie tego, czego by się wolało nie robić. (Mark Twain) ***

Z objektywem na siodełku.

26 lipca, 2008 @ 15:53 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. nie ma komentarzy →

Nabraliśmy ochoty dalej rozwijać stronę o Heppenheim. Ja zbieram materiał, tematy, zdjęcia, piszę teksty, a Jurek przejmuje opracowanie graficzne i stronę techniczna i dodaje trafne akcenty.
Więc wczoraj popołudniu wyruszyłam uzbrojona w aparat fotograficzny na podbój miasta. Pojechałam rowerem, bo mogłam wszędzie wjechać i co rusz się zatrzymać. Pogoda była piękna, niebieskie niebo, ten reflektor z góry perfekt i ochota – czego więcej trzeba, żeby zrobić dobre zdjęcia? Zajechałam w miejsca, gdzie już lata nie byłam, odkryłam kąty, których jeszcze nie widziałam. (więcej…)

Nasza Klasa

22 czerwca, 2008 @ 21:03 napisał(a): Beata Kategoria: Polskie, Z życia wzięte. nie ma komentarzy →

Od kilku miesięcy bawimy się na portalu Nasza Klasa. Jak narkotyk ogarnęło nas szperanie w przeszłości i odnajdowanie zakurzonych przeżyć i fotografii. Z kawałków układamy mozaikę, która tworzy coraz to piękniejszy obraz. Ile poczty przeszło już między miastami, państwami i kontynentami! Dawne znajomości się odnowiły, nowe się nawiązały. Nawet z osobami, które były co prawda w pamięci, ale jako dzieci nie mieliśmy wiele kontaktów – dziś, jako dorośli, dojrzali, rozrzuceni po całym świecie rozwiązujemy szeroką pocztę i wymianę myśli, aż miło przeżyć, co z nas zrobił czas. Ciekawe jest też, jak inni nas wspominają, po tylu latach (nawet 40), objawiają się nowe aspekty i informacje, których się o sobie nie wiedziało, albo nie były nam świadome. Cieszy, ze niektóre rzeczy się powtarzają, choć dane osoby się nie znają.

Niestety według aktualnych informacji, NK została sprzedana we wschodnie ręce. Nowy właściciel na pewno będzie poufnie obchodził się z naszymi danymi (…), ale na wszelki wypadek redukujemy informacje o sobie i przechodzimy na pocztę mailową. Bardzo bym chciała nadal pozostać na portalu, bo lubię ten czas przed ekranem, wspólny z moimi znajomymi.

Zobaczymy, co czas dalej przyniesie.

*** Przeszłość podobna jest do zwierciadła, w którym każdy rad się przegląda (Legatowicz) ***

Niespodzianka

21 czerwca, 2008 @ 14:52 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. nie ma komentarzy →

Dni, których nie znamy… przynoszą czasem niespodzianki. Taką zrobił mi Jurek i kupił mi nowy monitor. Zamiast poprzedniego 15″ ze spadku po córce, mam teraz przed sobą kino! 22″, format 16:10.
Aż radość odkrywać jego możliwości.
Ale nie tylko ten piękny monitor jest tą niespodzianką. Najbardziej ucieszyło mnie, że Jurek mi w ten sposób wykazał swoje uznanie, że „zasłużyłam sobie” na takie polepszenie, bo sporo już się nauczyłam i praca przy komputerze sprawia mi coraz więcej przyjemności. I kto wie, może się jeszcze nauczę rożnych funkcji i działań, które mi już teraz niektóre osoby przypisują, co mi bardzo schlebia.
Komputer to taka wielka, mądra niewiadoma. Jurek, dla którego nie ma w tej dziedzinie już tajemnic, jest czasem niecierpliwym nauczycielem, a ja trudną uczennicą. Dla niego wszystko jest logiczne, a ja tu żadnej logiki nie widzę. Ale w porównaniu do regału z książkami, to nauczyłam się już kartkować książki, przestawiać je z jednego na drugi regał, wyrywam kartki z jednej i wklejam do drugiej, oglądam obrazki i dopisuje sobie informacje, uzupełniam niepełne kartki, wchodzę coraz głębiej miedzy regały starając się ich nie przewrócić i znajduje (przeważnie) wyjście spowrotem z tego labiryntu. A jak mnie zdolności zawiodą, to mam swoją metodę:

„Jureeeek!!!”.
„No i co zrobiłaś?”
„Ja? Nic! Samo się zrobiło”.

Podobno na komputerze nic się samo nie robi, bo komputer jest tylko taki mądry jak jego operator.
No…

*** Człowiek uczy się przez całe życie, z wyjątkiem lat szkolnych (anonim) ***

„Nyska” zamyka

16 czerwca, 2008 @ 20:27 napisał(a): Beata Kategoria: Polskie, Z życia wzięte. nie ma komentarzy →

Pisałam przed rokiem, w maju 07 na blogu „chciałbym wam coś opowiedzieć” o polskim lokalu „Nyska”.
Nie pomyliliśmy się w naszym odczuciu. A szkoda.
Lokal – knajpa nie podniosła niestety swego stylu, a raczej omsknęła się na dól.
Zamiast oczekiwanych przez panią szefową bankowców i urzędników na obiadek (dlaczego by pan urzędnik miał w swojej krótkiej przerwie na bigosik na drugi koniec miasta jechać?), schodzili się pracujący w Heppenheim Polacy, wypili Żywca, zjedli pierożki i pośpiewali codziennie karaoke. Dla wielu było to miejsce spotkania się miedzy „swoimi” i każdy znalazł sobie swoją odpowiednią grupkę.
Przez moją pracę mam kontakt do wielu Polek pracujących tu „na opiece”. Niejednej nowej nawet dałam typ o tej knajpce, może spotka tam inne, pozna kogoś, z kim może swobodnie porozmawiać, na swoje tematy.
Często się śmiałyśmy razem, jak mi w zabawny sposób opowiadały różne wydarzenia i przeżycia, własne i obserwowane, poszukiwanie i znajdowanie okazji na rozmowę i inne przyjemności, występy muzyczne gości i pani szefowej. No, samo życie, ludzie o wspólnym mianowniku, daleko od domu, od rodziny, obcy, przeważnie bez znajomości języka.
Niestety nie starczyło tych gości, żeby się utrzymać dłużej niż rok.
A dużo innych nie było, bo styl nie odpowiadał.
Szkoda. Wielka szkoda. Lokal jest duży, dwupiętrowy. Polska kuchnia jest bardzo smaczna i urozmaicona, kultura w dobrych restauracjach wysoka. Odpowiednia mieszanka tych komponentów stworzyła by na pewno dobrą restaurację. I Heppenheim miałby rzadkość na całą okolicę – polską restaurację!! A my byśmy sobie czasem poszli na dobrą kolację, z przyjaciółmi, albo sami. I niechby nam Czerwone Gitary w tle (tylko!) dyskretnie towarzyszyły.
Zobaczymy, kto nowy zajmie te pomieszczenia.

*** Kto lubi jeść dobrze, może z głodu umrzeć. (Konfucjusz) ***

Moje wpisy.

10 czerwca, 2008 @ 18:37 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte. nie ma komentarzy →

– żebym nie musiała więcej mieszać się na Jurka blogu, otworzył mi nowy. Będę tu sobie i Wam pisała, co mi czasem ochota i pomysł przyniesie.
Na początek zabrałam sobie od Jurka piosenkę otwierającą mój blog.

[flashvideo filename=https://jarmusz.pl/beata/audio/mg-dknz.flv /]

*** Kiedy przyjdą dni deszczowe, naucz się przechodzić między kroplami. ***

  • Kalendarz

    listopad 2024
    P W Ś C P S N
     123
    45678910
    11121314151617
    18192021222324
    252627282930  
  • Kategorie

  • Archiwa

  • Najnowsze wpisy

  • Słownik

  • Feeds