Czerwone, żółte, zielone
Cała strona dzisiejszej gazety poświęcona jest nowemu pomysłowi wprowadzenia w lokalach gastronomicznych symbolicznych świateł. W jakiej formie to będzie zrealizowane, jeszcze nie wiadomo, ale chodzi o oznakowanie higieny w lokalach, które będzie widoczne dla gości.
Może będą kolorowe smileys nad wejściem:
– zielony uśmiech = czysto,
– żółty = no-tak-mniej-więcej
– czerwony płaczek = idź dalej i to szybko.
Jako gość mogę tylko ocenić wygląd lokalu, uprzejmość personelu i jakość jedzenia. Nie mam wglądu do kuchni. Mogę sobie tylko myśleć, że jak płacę, to jest czysto. Czuję się oszukana, jeżeli podawane mi są dania z paczek i puszek – bo tego nie jem nawet w domu, ale przepłacać w restauracji absolutnie nie chcę! Drugi raz tam nie idę. Ale otwarcie puszki nie ma nic z czystością wspólnego.
Nie rozumiem całej afery i protestów. Nie chodzi tu o resztkę szminki na szklance – to mogę zareklamować i może się zdarzyć.
Projekt chce wykazać higienę na zapleczach, czystość kuchni (nie kafelki opryskane tłuszczem z ostatniego sznycla – tylko stare zakurzone zacieki…), realizację przepisów higienicznych (gdzie myje kucharz ręce po toalecie?, przestarzale produkty?, mięso obok salaty?…), pleśń na ścianach? karaluchy, mrówki?
Gastronomowie się denerwują, bo takie czerwone napiętnowanie doprowadzi do ruiny, goście nie przyjdą. Logiczne.
Tylko… jeżeli oczekuję, że dostanę czerwoną kartę… to znaczy…???
No, to wezmę już dziś miotłę, wiadro, ściery, pomocników i doprowadzę mój lokal do stanu, jaki powinien być, będzie mi się czysto milej pracowało, dostanę zieloną koniczynkę i goście będą mi drzwi napierać, bo jedzenie mam przecież dobre.
A jak nie smakuje i do tego jest brudno, goście pójdą gdzie indziej, plajta przyjdzie – to przynajmniej jest winny: urząd higieny, bo dał czerwony stempel.
Brzydkie chłopaki!
No, ale co w tym złego, że zaplecze ma być czyste?
Zobaczymy co z tego będzie.
Ocenianie instytucji zna wiele branży. Opieka zdrowia również. Do końca 2010 musiały być wszystkie punkty domowej opieki zdrowia (Sozialstationen) kontrolowane. Bardzo nam się to też nie podobało, bo punkty są do wglądu w internecie. Pracowaliśmy jak zawsze, ale przeglądaliśmy wszystko szczególnie, czy jest ok.
Byli, postawili wszystko na głowie, narobili rozgardiaszu i dali „bardzo dobry”. A my dalej pracujemy, jak zawsze – w zakątku jedynie myśl: nie popuść, bo nowa kontrola jest raz w roku, nie znasz dnia i godziny. Nasi pacjenci są zadowoleni, a dobra jakość naszej pracy jest ewidentna. Czy to źle?
Nasze punkty widzenia pokrywają się. Idzie tylko o to, który pokrywa.