Czytam „Unter deutschen Betten”
Książka Justyny Polanskiej „Unter deutschen Betten”, po polsku „Pod niemieckimi łóżkami„, ale o ile wiem, nie ma jeszcze tlumaczenia.
Polka żyjąca w Niemczech, pracująca tu jako sprzątaczka, opisuje swoje doświadczenia i przeżycia z zawodowej codzienności.
W tym miejscu chciałabym podkreślić, że w języku niemieckim słowo sprzątaczka = Putzfrau nie jest hańbiące, śmieciarz też nie. To są zawody jak każde inne i nikt nie wpadł by na pomysł kogoś wyzywać słowem „du Müllmann”.
Justyna pisze językiem prostym, łatwym, wciągającym. Epizody są krótkie i jasne.
Z życia wzięte. Z Twojego i z mojego.
My nie mamy pani sprzątaczki, chociaż chętnie bym sobie takową zafundowała, ale jestem jeszcze sprawna i dobrze zorganizowana, a reszta zostanie leżeć = ot, pieniądze wolę wydać na coś lepszego, a czas też można fajniej spędzić niż na pucowaniu.
Ale na każdej stronie szukałam siebie. Co by mnie dotyczyło? Co by znalazła po naszymi łóżkami? Co by usłyszała ode mnie? Do której kategorii się kwalifikuję?
Ciekawa zabawa.
Trochę mogę się wczuć w sytuację Justyny, bo zawodowo wchodzę również do różnych domów i wiele widzę. Nie muszę co prawda zaglądać pod łóżka (mało tam jest, co by mojej pracy dotyczyło), ale otwieram szafy, znam wszystkie pomieszczenia, widzę więcej niż goście domu, a czasem nawet rodzina. I nie wszystko odpowiada mojemu stylowi, poczuciu estetyki i czystości. Justyna może pracę wymówić, ja mogę zacisnąć zęby… i pocieszyć się, że za pół godziny wyjdę, a następny dom jest serdeczny i piękny.
Sednem książki Justyny Polanskiej, jest obraz Niemców za kulisami. Ułożony, czysty kraj, a w domach brud, smród i ubóstwo.
No i też kilka pozytywnych doświadczeń.
Justyna podkreśla, że mimo problemów, jest chętnie sprzątaczką i lubi swoją pracę – a to jest więcej, niż niejeden manager, nauczyciel, może o sobie powiedzieć.
Ale właściwe – i to chcę tu koniecznie przekazać – ta książka powinna się nazywać „Pod łóżkami”. Albo „Za szafami” ” Na lampie”…
Odrzucam jednak dodatek „niemieckie”, bo każde przeżycie, każde doświadczenie mogłoby się wydarzyć również w Polsce, Chinach, Azerbejdżanie, Francji.
Bo co w tym specjalnie niemieckiego, że ludzie są różni? mili?, brudni?, flejtuchy?, serdeczni?, zawodni?, skąpi?, zmęczeni?, starzy?, nieufni?, uważający się za coś lepszego?
Że pani znalazła podpaski pod łóżkiem? Znałam tu Polkę „na opiece”, która za szafę usuwała swoje podpaski – zmienniczka je znalazła, sprzątając sobie zasyfiony pokój, pewnie ani razu nie sprzątnięty przez trzy miesiące pobytu owej podpaskowej.
Że popielniczki się przesypują? A co, w Polsce nie ma domów, gdzie kipów jest więcej niż głębokość doniczki?
Że była jako Polka podejrzewana o kradzież? To nie sprawa granic niemieckich, tylko własnych rodaków, którzy wypracowali taki obraz o Polsce.
Że wypłaty były nie zawsze punktualnie płacone? A w Białorusi jest gwarancja na regularne płace prywatnym pomocom? czy w Panamie?
Można by się dalej bawić w skuteczne obalanie przykładów.
Jest to książka warta przeczytania, ja nie żałuję żadnej strony.
Zawiera ważną myśl: szanuj pracę innych!
Zmusza do patrzenia w lustro.
Ale powinna mieć tytuł „Pod łóżkami świata”.
„Porządek trzeba robić, nieporządek robi się sam”