Diament z popiołu.
W dzisiejszej gazecie czytałam, że szwajcarska firma przerabia prochy z kremacji na diamenty.
Nie była to dla mnie nowa informacja, ale nie wychodziła mi z głowy.
W Niemczech jest przymusowe pochowanie zmarłych, ale jest coraz więcej rożnych możliwości. Kremacja jest bardzo powszechna, a urna musi spocząć na oficjalnym miejscu. Może to być już istniejący grób, albo ściana dla urn (mamy też nową w Heppenheim). Są też lasy cmentarne, jest taki 15 km od nas, prochy są zakopane pod drzewa, teren nie różniłby się od normalnego lasu, gdyby nie małe tabliczki na pniach.
Sceny z amerykańskich filmów „dziadek się wysypał”, są u nas teoretycznie niemożliwe. Dlaczego teoretycznie? Bo chcący człowiek zawsze znajdzie jakąś możliwość, żeby przepis ominąć. Sama znam miejsce w Heppenheim, gdzie prochy starego ojca zostały wysypane w ogrodzie pod jego ulubionym drzewem. Jest to możliwe, przez firmy zagraniczne, np. w Holandii i Szwajcarii: urna z popiołem jest oficjalnie – w celu pogrzebu – transportowana do Szwajcarii, z firmą jest już uzgodnione, że wróci zaraz normalna poczta do „nadawcy” – teraz już rodzina ma wolną rękę, co zrobi dalej, oprócz zaufanych nikt nie będzie nigdy wiedział, dlaczego czasem pod kasztanem w rogu ogrodu leżą kwiatki, albo co wypełnia niepozorny pojemnik w witrynie.
Ja uważam: niech każdy zmarły ma swoje miejsce godnego spoczynku. Pod drzewem, w grobie, w ścianie na cmentarzu, w morzu… W wielu krajach rodzina dostaje urnę do domu. Ale czy miłość i smutek po stracie kochanej osoby są gwarantowane? Co stanie się z tą urną z kominka, kiedy wdowiec znajdzie nowa partnerkę? Czy wnukowie też będą czcić resztki babci, której już nie pamiętają? Co, kiedy urna stanie się balastem z przeszłości? Niepotrzebnym, zawadzającym?
Może zawartość zostanie wtedy z respektem i łezką w oku wysypana w jakimś symbolicznym miejscu. A może zostanie w złości albo bezmyślności spłukana do kanalizacji? Może będzie odstawiona na strych i zapomniana?
Oprawienie męża w formie diamentu, to możliwość na zawsze go przy sobie zachować, w pamięci i na palcu, jako wyraz utraconej miłości … a może wyrafinowanej zemsty.
Z artykułu wynika, ze procedura ta trwa średnio 7 tygodni, natura potrzebuje na to samo dzieło kilka tysięcy lat. I nawet są różne odcienie kolorystyczne, jak charaktery ludzi. Cena takiej pamiątki , 3000-10500 Euro, jest porównywalna z kosztami pogrzebu.
Plusem jest, że zdobi rękę i nie trzeba się troszczyć o grób.
*** Tylko kto umrze, może pozostać nieśmiertelny. (autor nieznany) ***