Event roku
Czekali, czekali i się doczekali.
Wczoraj byliśmy, jak już tradycyjnie od kilku lat, na koncercie Nokia – Night of the Proms. Bilety, kupione w grudniu 08, leżały rok w szufladzie, zmieniły właściciela jako prezenty urodzinowe i znów czekały…
Jak może się zdarzyć, w tak długoterminowych planach – coś się nieplanowo pokićka. Obawiałam się epidemii grypy i odwołania wszelkich masowych imprez (tu ok 10 tys ludzi), bałam się, że ktoś z nas załapie się na łóżko, może będzie śnieżyca i gołoledź (trafiło córkę przed laty, cały koncert zaczął się godzinę później, bo publiczność nie dojechała na czas)… można by jeszcze wiele przeszkód wymyślać. Nie, nic takiego się nie stało – po prostu zięć odpadł z powodu zawodowego terminu, nie koniecznie piękniejszego, ale ważniejszego. Tak, jak Jurek w zeszłym roku utknął w Bawarii w ważnym projekcie.
No powiem: praca przeszkadza, precz z pracą! (ale już niedługo, jeszcze tylko 4763 dni).
Rozczarowanie trzeba przełknąć, znaleźć zastępcę na bilet i w drogę. Tym razem pojechała z nami moja koleżanka z pracy, która znała Night of the Proms z TV, ale nie spodziewała się, że na żywo przeżycie będzie tak gigantyczne.
Eksplozja między klasyką i popem. Bum! i to jakie bum!
W tegorocznym programie była Roxette, comeback po ciężkiej chorobie (wow!!!!!!), Alan Parsons, Heaven 17, Christina Stürmer, oczywiscie król Nokii John Miles (z corocznym hymnem „Music”). Pomiędzy wmieszali się Czajkowski, Ravel, Heydn i inni. No i nie brakowało oczywiscie „Land of Hope and Glory” – w chórze 10 tysięcy.
Wróciliśmy do domu w pół do drugiej w nocy. Muzyka brzmiała jeszcze w uszach (i na CD) – najlepszy nastrój, żeby zaraz zamówić następne bilety.
I dziś już mamy kolejny wpis w nowym kalendarzu: 30.11.10, Nokia – Night of the Proms, Frankfurt. Sześć biletów jest w drodze do nas, dla nas, dla córki, zięcia i koleżanki z mężem. Zaraziła się szybko Nokia-bakcylem, a na to pomaga tylko jedno lekarstwo: „kupbilet”. Ostatnie sześć miejsc w pierwszym rzędzie balkonu, dokładnie te same, co wczoraj – jakby czekały na nas!
Teraz mogą przyjść Święta.
***Muzyka to chińska łamigłówka, którą każdy rozwiązuje po swojemu i zawsze dobrze, bo jest bez rozwiązania. (W.S. Reymont)***