Honor
Jak już czasem pisałam, spotykam często Polki, które są tu „na opiece”. Z niektórymi dobrze się rozumiem, z innymi nawiązuje się prawie przyjaźń i trwały kontakt. Niektóre znam tylko pośrednio.
Doświadczenie wielu lat nauczyło mnie, że nie zawsze zdradzam moją znajomość polskiego, a żadna Polka nie pozna po mojej mowie, że ja „nie stąd”.
Co druga ma na imię Maria, więc nazwijmy je ogólnie – Marysia. (Przypadkowa zbieżność imion, nie oznacza automatycznie klasyfikacji do kategorii!).
Polacy, to naród honorny. Trzy lata temu usłyszałam (a raczej przeczytałam) słowo „honor” w kontekście, którego do dziś nie rozumiem. Może dlatego, że tak długo już żyję poza krajem. Wtedy zarzucono mi „brak honoru”, bo powinnam była wydać więcej na wesele, zamiast pół roku później jechać na urlop (?).
Widocznie pojęcie tego słowa jest subiektywne i każdy ma własną definicję.
Ok. Marysia też…
Jak widzi zagranica Polskę? Kawały odzwierciedlają smutny obraz: złodzieje, pijacy i k…
Skąd biorą się takie wyobrażenia?
Pozostańmy przy Marysi.
– Marysia 1. Powinna rozliczyć się z zakupów. Ale Marysi co rusz, to kwitki giną, więc „spisuje” sama zakupy. Nie tak źle i na pewno funkcjonuje jakiś czas. Ale Marysia jest sprytna i głośno się chwali i daje rodaczkom dumnie wskazówki, jak załatwić sobie dodatkowy grosz i własne zakupy. Jak rodzina dopyta i na koniec skróci umówiony czas pracy, to Marysia jest niezmiernie urażona i oburzona na takie rasistowskie traktowanie. Marysiu, to nie rasizm – poczytaj trochę o tym słowie. Ale musisz też pojąć, że „Stawka większa niż życie”, o mądrym Polaku i głupim Niemcu, to był tylko film. Stary film.
– Marysia 2. Chwali się, że dostaje 500 Euro ekstra, za to, że śpi z panem podopiecznym w jego łóżku. No, musi tego pieniądza bardzo potrzebować. Ale, Marysiu, czy musisz się tym chwalić? Czy to powód do dumy? Jeżeli załapałaś się na miejsce z nadgodzinami, to skasuj honorowo i cicho i kup dzieciątku w kraju czekoladę… Trudny start będzie miała twoja zmienniczka, która może nie jest „aż” tak bardzo w potrzebie.
Inna Marysia skarżyła mi się przed ok 15 laty w czasie służbowych odwiedzin, że pan, stary obleśny alkoholik, oczekuje od niej, żeby spała w jego łóżku. „A co ja świnia?” O nie! pani nie była świnia, pani wyszła za niego za mąż, jak się należy, szybko owdowiała, smutek po stracie męża osłodził trochę odziedziczony dom na starówce.
Inna Marysia, młoda dziewczyna z takowymi potrzebami… Narzuca się pijana na dyskotece każdemu mężczyźnie tak natarczywie i ordynarnie, że już żaden nie ma ochoty tej okazji nawet na parkingu wykorzystać. Ale Marysia się nie poddaje! Jest dumna i nie da się spławić!
– Marysia 3, tym razem studentka, na praktyce w instytucji. Wychwala się, jak sobie superowo ułożyła życie: wszystkim opowiada, że picie to polska kultura. Ponieważ do integracji należy również akceptowanie obcej kultury, więc każdy jej donosi wino i pralinki z wódką. Podobno.
Marysiu, pewna jesteś, że masz dość inteligencji, żeby studiować?
– Marysia 4. Zachwyca się wszelką techniką w jej nowym miejscu pracy. Jest bardzo zainteresowana i zadziwienie nie ma granic. Nawet żelazko jest fascynujące. Taka nowość! To musi sobie koniecznie kupić do domu! Nie, w Polsce nie ma takiego czegoś, tylko złożoną bieliznę przygniata się kamieniem. Jaka radość!, jak rodzina starszej pani biednej zaksiężycowej Polce kupiła żelazko. No, jak Marysia teraz do domu wróci, to na pewno każdy we wsi przyjdzie to cudo oglądać. Marysiu, a macie prąd? To takie coś, co ze ściany wychodzi i ten kawałek metalu z uszkiem grzeje, wiesz?
A pamiętasz jeszcze nazwę? ż e l a z k o.
– Marysia 5. Żeby starsza pani jej nie przeszkadzała w zasłużonym nocnym wypoczynku, zamyka wszystkie drzwi. „A niech sobie szkopka woła”. Marysiu, ty tu nie pod przymusem. Czasy szkopów i nagonek już minęły – ta wieść powinna już dotrzeć nawet do twojej wioski, co? Przyjechałaś tu dobrowolnie, żeby pomocą starszej osobie sobie dorobić i to nieźle, więc wykonaj rzetelnie powierzone ci zadania. Możesz też jechać do Holandii na pomidory… Albo na pchli targ za Bug…
– Marysia 6. Kłamie rodzinie, że musi koniecznie wracać do domu, bo brat jest ciężko chory. W rzeczywistości zmienia miejsce o kilka kilometrów. W swojej przebiegłości nie załapała, że syn poprzedniczki regularnie przychodzi do nowej podopiecznej. No, Marysiu, ciekawa byłam na wasze pierwsze spotkanie… Nawet nie wiesz, kiedy sama mi to opowiedziałaś.
Czasem wstyd mi się przyznać, że pochodzę z tego samego kraju, co Marysia. Nieraz uda mi się wyprostować obraz o Polsce, który Marysia pokrzywiła. Kobiety zastanówcie się, jakie świadectwo dajecie własnej ojczyźnie! Nawet ptak nie narobi we własne gniazdo. Może naprawdę nie znasz w kraju konserwy groszku z marchewką, może rzeczywiście masz dodatkowe usługi płatne, może to prawda, że picie jest kulturą twojego domu… Czy musisz to opowiadać za granicą? A jeżeli to nieprawda, to dlaczego to robisz?
W całym temacie nie można wszystkich Polek stawiać równo. O nie!!!
Są jeszcze te – nazwijmy je – Anie. Decydują się na tą pracę z jakichś osobistych trudnych względów, bo (bądźmy szczerzy) nikt nie jedzie dla kawału na 2-3-4 miesiące do obcego kraju, do obcego domu, daleko od rodziny, często z małą znajomością języka, żeby pomagając w domu i przy pielęgnacji starszej osoby, zarobić sobie pieniądze, których z jakiegoś powodu brakowało w kraju. Rzetelnie i cierpliwie wykonują pracę, która nie jest łatwa! Nieraz muszą zacisnąć zęby i niejedno przełknąć. Starają się temu staremu człowiekowi ułatwić codzienność, dać mu sympatię, poczucie bezpieczeństwa, ugotować i dopilnować picia, towarzyszyć przy oglądaniu telewizji, iść na spacer, wyłożyć świeżą bluzkę i bieliznę, zadbać o ukochane kwiatki. Przyjeżdżają po kilka razy do jednego domu, należą przez kilka miesięcy do rodziny, są cenione. Mają poufną rolę i czasem wiedzą o starej matce więcej niż syn i córka.
Wzruszyła mnie kiedyś scena, której stałam się niechcący świadkiem. Pacjentka, do której chodzę, leżała już w łóżku i Ania myślała, że ja już poszłam, a ja nie byłam świadoma, że czuła się już sama z panią. Ania nakremowała staruszce buzię na noc, robiła to bardzo delikatnie i ostrożnie, masowała lekko starą zmarszczoną skórę. Staruszka wyraźnie delektowała tą chwilę.
Lubie w jednym domu zrobić sobie przerwę (jak czas pozwoli) i wypić miętową herbatę – to już nasza tradycja. Pani jeszcze śpi, więc możemy z Anią pogadać swobodnie po polsku. A zawsze się temat znajdzie! Bardzo ją lubię i mam nadzieję, że kontakt utrzyma się też przez Odrę.
Nie chciałabym żeby powstało wrażenie, że większość Polek to Marysie – tak jak większość tekstu.
Nie! Przeważnie są tu Anie! Ale co jedna Marysia popsuje, to dziesięć Ani nie naprawi. I Beata też nie. Niestety…
*** Gdy ludzie mówią o tobie źle, staraj się żyć w taki sposób, by nikt im nie wierzył (Daniel Boorstin)***