Nowe zamiary
No i zakończyliśmy miniony rok i wkroczyliśmy w 2011. Czas leci tak niezmiernie szybko.
Pamiętacie, jak oczekiwaliśmy millenium? Ile to się miało wydarzyć wraz ze zmianą stulecia? Niewiele tych proroctw się spełniło, życie toczyło się dalej, jakby nic.
Sylwester za nami, życzenia i tosty wymienione. Rakiety odstrzelone, żeby złe duchy z zeszłego roku przegnać. Miejmy nadzieję, że pogotowia niewiele miały do pracy. Nam się zdarzył mały wypadek: bateria na serię wystrzałów przewróciła się i poszła między nogi stojących. Towarzystwo rzuciło się w ogrody i za płoty. Skończyło się na śmiechu i nikomu nic się nie stało. Podlaliśmy szampanem i było dobrze.
Zalegające masy śniegu były praktyczne. Szampana postawić gdziekolwiek – stał, kieliszek postawić – stał, rakietę wkłuć w śnieg – stała i super odleciała. Dwa ogniska grzały nam pupy i ręce.
Było, minęło, życie idzie dalej.
Trzeba tradycyjnie podjąć parę zamiarów. Może obiecałeś sobie rzucić palenie? Więcej czytać? Więcej czasu spędzić z rodziną? Jasne, jak każdy inny. Jacy ludzie są podobni.
Tak. My też.
Schudniemy! No pewnie, nie problem. Tylko…
Ograniczymy alkohol. Ale my nie mamy problemu z alkoholem, tylko bez. Więc po co?
Będziemy regularnie chodzić. Ok, pół godziny dziennie każdy znajdzie. Tylko gdzie by tu szukać?…
Pójdziemy znów chętnie do pracy. Tak!! tylko jaką drogę wybrać?…
Będziemy na bieżąco utrzymywać korespondencję. No, czemu nie?… Ale…
Uporządkujemy nasze biurka. Oj tak. Ale od czego zacząć? …
Powinniśmy oszczędzać. No pewnie! Kto nie powinien?
Pytania, pytania. Jak tu realizować dobry zamiar, kiedy tyle przeszkód na drodze?
Uczynki się liczą, nie zamiary. Możesz mieć w piersi złote serce, ale takie samo ma jajko ugotowane na twardo.