Olimpiada
Od wielu dni miliony widzów na całym świecie śledzą przebieg olimpiady Vancouver 2010.
Vancouver i Whistler – to pojęcia, o których teraz każdy może coś powiedzieć.
Jeszcze parę godzin i impreza zakończy się uroczyście. Pozostaną medale (Niemcy 29, Polska 6), duma, euforia, jak i niespełnione marzenia o zwycięstwach, zawiedzione miny, wiele wspomnień i wrażeń u uczestników i widzów.
My nie oglądaliśmy ani razu, jakoś nie wyszło, nie było zainteresowania, czasu, ochoty. Były inne sprawy.
Ale nasze wspomnienia sprzed 15 laty ożyły. Byliśmy w Vancouver (zd. 1), byliśmy w Whistler (zd 2 i 3). Mój brat – tubylec – prowadził nas do wielu interesujących miejsc. A cześć pokazał nam osobiście z lotu ptaka – to było niezapomniane i jedno z największych przeżyć. My w czwórkę, nad wielką Kanadą, chłopaki z przodu, ja z córką z tylu, a Jurek mógł nawet trochę potrzymać ster (!!). W Whistler córka pierwszy raz przeżyła śnieg w środku lata (a u góry było całkiem zimno!).
I tak czuliśmy się w tych dniach związani z resztą świata. To, co inni teraz widzieli, gdzie chodzili, tam my byliśmy już przed nimi.
***Przeszłość – jest to dziś, tylko cokolwiek dalej (C.K.Norwid)***