Dni, których nie znamy.

Myśli, które mnie nachodzą.

2009

01 stycznia, 2009 @ 16:59 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne

No i powitaliśmy Nowy Rok. Jeszcze pamiętam jak czekaliśmy w napięciu na Milenium, włącznie ze wszystkimi nieobliczalnymi awariami. Była wtedy piękna mroźna i przejrzysta noc. Z przyjaciółmi byliśmy o północy na wzgórzu, dość wysoko. Stąd mieliśmy widok na cały Heppenheim i Bensheim. Ostatnie minuty dochodziło coraz więcej ludzi, w końcu było nas może 100 osób. Piękny fajerwerk!! ogólne gratulacje i uściski z obcymi, polewanie szampana z obcych butelek, po obcych kieliszkach. Kto stał obok, ten dostał całusa albo napełniony kieliszek. Tam, na górze,  byliśmy wtedy jednością, która chciała to samo przeżyć – wkroczyć w nowe tysiąclecie. To była niepowtarzalna noc.

Teraz mamy już 2009. Jak ostatnie lata, spędziliśmy Sylwestra z przyjaciółmi. Dość spokojnie, bo mnie czekała w Nowy Rok praca i budzik o 6:00. Wczoraj byliśmy w 12 osób w restauracji, u naszego Antonio. To nie tylko włoski lokal o bardzo podniesionym stylu.  Ten człowiek ma wielki i rzadki dar każdemu przez moment dać uczucie , że jest najważniejszym i jedynym gościem. Bardzo go lubimy.
Po jedenastej grupa się podzieliła. Część poszła na górę zamkową, a reszta do naszych najbliższych przyjaciół (co już jest tylko 10 min od nas). Tam posiedzieliśmy, 8 nas do kupki,  w najlepszym humorze i śmiechu, zapijając się, zalewając sobie głowę, upijając się po uszy, obalając skrzynkę z … wodą mineralną. No, nie wszyscy – jeden pił wino. Było paru kierowców, ja oszczędzałam się ze względu na wczesne wstawanie, a reszta nie chciała alkoholu. Nie mamy z tym problemu, bo jesteśmy grupą, która potrafi, jak trzeba nawet w karnawale, bawić się bez procentów. A kiedy chcemy, to umiemy też z podkładem. czytaj dalej →

Zbroja do ziemi.

28 grudnia, 2008 @ 13:53 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte.

„Żono, czyś ty stonoga?” – pytał kiedyś mój ojciec, a dziś mój mąż.

W czym problem? W ogólnym mniemaniu, że kobiety mają za dużo butów. Ale jak jedna reklama trafnie mówi: my nie mamy za dużo butów, tylko na małe szafy. Mężczyźni przejdą cały rok w dwóch parach, letnie i zimowe, no… i sportowe, i domowe, i outdoor, i stare do pracy w ogrodzie, i sandały. No proszę, też nie ustało na dwóch.

Dla nas buty, to moda, wygoda, nastrój, sport, energia, ochrona. Nogi to nasz kontakt z ziemią i otoczeniem. „Stoi obiema nogami twardo w życiu” – takie powiedzenie mamy tu (na pewno jest coś podobnego po polsku, ale nie pamiętam). Jak w każdym powiedzeniu tkwi tu też podstawa. Bo nogi mają życiowe zadanie: trzymają równowagę, ograniczają nas od dołu, chronią, niosą nas do celu, pokonują odległość, wznoszą nas do góry, prowadzą do domu, pozwalają na ucieczkę, na pogoń, przeskakują przeszkody, pozwalają pokonać ląd, wodę i powietrze (jak uda nam się dobrze skoczyć). No i dają nam symetryczną sylwetkę, bo jak już mamy ręce, do dobrze na dole wyglądają też  nogi. Mając tyle zadań do spełnienia, musimy o nasze nogi dbać i je chronić, dlatego potrzebujemy buty – jak zbroję. A zależy jaką walkę mamy przed sobą, tak się zbroimy. Jurek ma wszystkie buty czarne i tylko czarne skarpetki – nie ma nigdy kłopotu, co do czego pasuje.  Ale my, kobitki, ubieramy jeansy, spodnie z kantem, spódnice, krótkie, długie, do pracy, na randkę, na urlop, po zakupy – to nie idzie w jednych butach. Kochani mężczyźni, naprawdę! czytaj dalej →

Jeszcze Swięta

25 grudnia, 2008 @ 22:50 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne

Wigilia minęła. Spędziliśmy ją trochę według polskich tradycji, tak jak to znamy z dzieciństwa.  Trochę zmian doszło przez nasze lata życia tutaj.
Nie ma tu opłatka, ale dostajemy go zawsze pocztą od rodziny i przyjaciół z Polski.  Tak i w tym roku go nie zabrakło. Zdarzyło się w ciągu lat, że nie mieliśmy opłatka, więc podzieliliśmy się symbolicznie chlebem. Dla nas opłatek ma mniej znaczenie religijne, jak głęboką tradycję więzi rodzinnej i symbol miłości miedzy nami.
Tradycyjnie nakrywamy również dodatkowe miejsce. Chociaż sama nie wiem, od kiedy to robię. W wielu domach polskich stawia się to nakrycie dla nieoczekiwanego gościa, ale bądźmy szczerzy: gdyby do drzwi zapukał zmarznięty wędrownik, nie całkiem świeżo pachnący, ale szukający w Wigilię przytułku – czy dostałby to nakrycie przy naszym czystym, udekorowanym stole, miedzy nami, ładnie ubranymi, chcącymi być w najbliższym gronie? Ja nie wiem. A Ty? Tu możemy się zadumać nad opowiadaniem wigilijnym na Jurka blogu.
Od kilku lat stawiam przed domem paląca się świecę. Jest to dla mnie mój osobisty symbol, że może kiedyś to światło ściągnie dobrego ducha do nas. Boli mnie, że nie mogę nic zmienić, kiedy w tym świątecznym radosnym nastroju, zamiga smutek w oczach dwojga ludzi, których bardzo kocham. W tym miejscu, dziękuję pewnym osobom za serdeczne (mimo, że tajne) słowa otuchy i pocieszenia. Chociaż niejedne nas nieoczekiwanie i bardzo zaskoczyły… Dziękujemy. czytaj dalej →

Niedziela

14 grudnia, 2008 @ 22:14 napisał(a): Beata Kategoria: Aktualne

Trzecia świeczkaDziś musiałam pracować. Co drugi weekend jest „mój”. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, nawet do niedzielnego budzika. Szybko i cicho opuścić sypialnię, bo Jurek jeszcze śpi. Ciuchy leżą w łazience. Śniadanie. Trochę wczorajszej gazety, z której parę artykułów zawsze zostawiam sobie na niedzielę. Cichutko wychodzę o 7:00 z domu, bo sąsiedzi śpią. No…! Wszyscy chyba jeszcze śpią! Poza mną.
Naokoło ciemno, cicho, pusto. Tu i tam widać trochę dekoracji świątecznej, kiedy lampki są podłączone pod zegary. Jak u nas. Pani gazetowa przychodzi już przed 6:00, to niech ją w adwencie powita nasza oświetlona girlanda nad drzwiami.
Dobrą godzinę, do 8:00 nie widać nikogo na ulicach. Co za wolność! Ulice są moje!
Jaka swoboda, kiedy na wąskich uliczkach nie trzeba uważać na lusterka mijając inny samochód.
Nawet psy chyba wiedzą, że w zimie się nie siusia przed ósmą, bo żadnego nie widać. Dobre wychowanie.
O! Żywa dusza w drodze. Ach, to koleżanka, tak samo szczęśliwa jak ja… Ok, zabawiłyśmy się i goniłyśmy się na rondzie w kółko, ale ja miałam jedno okrążenie przewagi. Ach co za frajda! Parę sekund ukradzionych niedzielnej pracy. W jednej windzie spotkałam pielęgniarkę z Czerwonego Krzyża, miała zmurszałą minę, ale jeszcze jej inaczej nie widziałam i zawsze myślę: czy ona uśmiech zapomniała, czy nigdy go się nie nauczyła? A może by przeszła do Caritasu?
Zanim życie w Heppenheim się obudzi i do niedzielno-adwentowego śniadania zapalone będą świeczki, to ja już będę prawie znów zmęczona.
W tej niedzielnej ciszy i pustce ma się dużo czasu i możliwości na myślenie i zadumanie się. Dużo myśli i pytań krąży po głowie, na wiele nie ma odpowiedzi. I jak się niebo rozjaśni – też nie.

*** Każda chwila to szansa aby wszystko zmienić ***

Razem.

07 grudnia, 2008 @ 19:21 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte.

Dziś jest cichy dzień, odpoczywamy. Nie mamy już 20 lat, po kilku dniach akcji dusza prosi o spokój.
Druga świeczka.Dwie świeczki adwentowe dają przytulny nastrój.
W tym nostalgicznym nastroju zabraliśmy się za pracę, która czekała już od 2-3 lat. Do tego musieliśmy zrobić wiele zdjęć, ok sto. Jurkowi nie sprawiło to trudu, bo z przyjemnością trenował sobie na nowym aparacie. Moim zadaniem było podawanie, numerowanie i opisy obiektów. Katalogizowanie zabrało nam dużo czasu, zanim będzie wszystko zakończone, zbierze się razem kilka godzin. Czy nasza myśl się zrealizuje? Zobaczymy.
Najbardziej lubię przy takich pracach nasze zgranie się, umiemy pracować ręka w rękę, przejąć swoje zadania, a jednocześnie harmonijnie się uzupełniać. Nie trzeba wiele mówić, po tylu latach słyszy się już myśli partnera. I to nie zawsze jest dobre… A najpiękniejsze jest, kiedy na koniec możemy się rzucić w fotele i z pełnym zadowoleniem powiedzieć sobie: ooo! ale jesteśmy dobrzy! super to razem zdziałaliśmy!
To euforyczne uczucie wspólnego zadowolenia, to jedno z wielu skarbów, które pakujemy sobie do naszego plecaka życia. Jest już dość pełny, ale jeszcze się tam dużo zmieści – jest bezgranicznie rozciągliwy. I wierzcie mi, nic nie waży! Wręcz przeciwnie, ujmuje ciężar tym chwilom, których nie chcemy mieć w naszym plecaku. Kiedy przyjdzie trudna albo ciężka godzina, to umiemy trochę otworzyć nasz skarb, pogrzebać w nim, aż znajdziemy jakieś światełko, które nam da nowe siły.
To znaczy RAZEM.

*** Nic człowieka tak nie charakteryzuje, jak rodzaj zabawy, której szuka. (K. Przerwa-Tetmajer)***

Night of the Proms.

05 grudnia, 2008 @ 18:07 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte.

– Patrz też wpis z września 08.
No i doczekaliśmy się dnia koncertu  Night of the Proms, na który bilety kupiliśmy już przed 12 miesiącami. Niestety Jurkowi naładowało się tyle terminów w pracy, że cały tydzień był na południu Niemiec, za daleko od Frankfurtu. Byliśmy bardzo rozczarowani, że nie mógł jechać z nami, ale z pełną energią go zastąpiłam, słuchałam za dwoje, machałam lampkami, tupałam i od czasu do czasu rozdarłam się jak inni z tych 10 000 ludzi w hali. Bo i trudno było się powstrzymać, przy tej muzyce i atmosferze!!!!
Robin Gibb, 10cc, Tears for Fears, Kim Wilde, Dennis De Young, Harlem Gospel, do tego Mozart, Czajkowski, Beethoven, na poważnie i wesoło. Niepowtarzalna mieszanka klasyki i popu. No i tradycyjnie „Land of Hope and Glory” śpiewane przez publiczność. Niestety w tym roku nie było Johna Milesa, który zawsze jest w programie i śpiewa m.in. hymn koncertu „Musik”. Tym razem jest na tournee z Tiną Turner.

[flashvideo filename=https://jarmusz.pl/beata/audio/notp2008.flv /]

Czas nie omija nawet tych pięknych idolów z naszych młodych lat. Kochani, oni też nie wyglądają lepiej niż my!! Łyse to, siwe, z wytężonymi mięśniami brzucha – jak nasi kochani mężowie.  No, poza Gibbem, bo to szczapa jak zawsze. A Kim Wilde, to jakbym sama stała przed lustrem… OK, nie będę śpiewała, ale ciuchy mogłybyśmy wymienić.
Wróciłam w nocy do domu, siedziałam jeszcze do 2:00, słuchałam sobie muzyki, oglądałam nagrane filmiki i tak mi się nie chciało iść spać, a rano wolne!. Dobrze, że w Kanadzie przesunięty czas, to mogłam z koleżanką na forum popisać i na świeżo upuścić pierwszych emocji.
Następny koncert jest 4.12.09, już bilety mamy. Kiedyś w lecie dowiemy się jaki będzie program, a jaka radość, jak się już wcześniej któregoś z artystów „odkryje”!!! Na ten koncert (Tournee, dla nas Frankfurt) jeździmy już od 5 lat. Taka miła rodzinna tradycja, bo bilety – to nasze urodzinowe prezenty, dla nas, dla córki i zięcia. Mówi się, że kto raz to zobaczył, ten będzie wracał. To tak jak z naszym Tyrolem: kto tam raz był, to albo powie „nigdy więcej”, albo zawsze wróci. My należymy do tych wiernych, więc Tyrol i Night of the Proms pozostaną naszymi faworytami.

*** Trzeba słuchać muzyki życia. Większość słucha tylko dysonansów (Theodor Fontane)”***

Czas i spokój.

02 grudnia, 2008 @ 22:22 napisał(a): Beata Kategoria: Z życia wzięte.

Pierwsza świeczkaCzas szybko leci, dni upływają jak moment, kiedy się ma zajęcie i cel. Zaczynamy liczyć czas do Świąt. Każdy z nas ma kalendarz i zna terminy, a jednak ciągle się zdarza, że niektórych Boże Narodzenie zaskakuje 24.12. Jak kiedyś drogowców zima w grudniu.

Rok jest długi, kiedy zajmujemy się naszymi bliźnimi i przysłuchujemy się im. Przez ten czas wypowiadają wiele życzeń, trzeba tylko sobie je zapamiętać (można zanotować), a jak przyjdzie czas – to je realizować. Wtedy można się cieszyć na Święta i nie odczuwać ich jako stres, tylko jako radość. Dla mnie nie jest to komercjalizm, tylko okazja do sprawienia komuś przyjemności. Czas, kiedy wszyscy robią sobie prezenty (nie muszą być kupione), to możliwość, żeby sobie i innym spełnić parę małych i większych pragnień. czytaj dalej →

Do przemyślenia.

25 listopada, 2008 @ 19:25 napisał(a): Beata Kategoria: Czytam, Z życia wzięte.

Tekst, który wyczytałam dziś w poczcie mailowej, trafił mnie głębiej, niż to adresat zamierzał, bo odzwierciedla dokładnie moje myśli i nastawienie do życia. Przeczytaj i zastanów się też chwilę:
–„Mój przyjaciel otworzył szufladkę w komodzie swojej żony i wyjął z niej mały pakiecik owinięty w bibułkę. To – powiedział – nie jest zwykle zawiniątko – to jest Jej bielizna osobista. Wyrzucił opakowanie ukrywające zawartość i przyjrzał się jedwabnej, wykończonej koronką bieliźnie. Kupiłem to Jej, kiedy pierwszy raz pojechaliśmy do Nowego Jorku 9-10 lat temu, nigdy jej nie założyła, czekała z tym na jakąś specjalną okazję. Więc dobrze – pomyślał, dzisiaj zdarzyła się ta odpowiednia okazja. Zbliżył się do łóżka i ułożył bieliznę przy jej głowie, obok innych rzeczy. Niedługo zacznie ubierać ją do trumny. Po krótkiej chorobie wczoraj zmarła. Potem patrząc się w moją stronę powiedział: każdy dzień, który przeżywasz jest tą specjalną okazją. Nasze okazje już minęły. Nie warto było zostawiać wszystkiego na potem. czytaj dalej →

  • Kalendarz

    wrzesień 2024
    P W Ś C P S N
     1
    2345678
    9101112131415
    16171819202122
    23242526272829
    30  
  • Kategorie

  • Archiwa

  • Najnowsze wpisy

  • Słownik

  • Feeds