Dni, których nie znamy.

Myśli, które mnie nachodzą.

Dni w „lecznicy” 4.

05 lipca, 2010 @ 10:24 napisał(a): Beata Kategoria: Wojaże i podboje, Z życia wzięte.

4:0 !!!!!!!
Cztery do zera!!!!!!!!!!!
Ale Argentynie daliśmy! Maradona płacze, ktoś mu już tam łzy obetrze.
Tu dają nam niemieckie mecze, jak i ostatnie decydujące, w sali wykładowej na wielkim ekranie. W 50-60 luda oglądamy w kolektywnych emocjach, padające (albo i nie) bramki. W sanatorium jest absolutny zakaz palenia i alkoholu. Ale dom nam zafundował wystarczająco… piwo bezalkoholowe i podpiwek (Karmi). Jaka radocha!
Kto chciał więcej emocji, ten mógł sobie ruszyć do jednego z wielu lokali w miasteczku, czy na plaży i wziąć udział w public viewing, przy prawdziwym piwku i głośnych zabawkach. Wuwuzeli, dzięki Bogu, słychać mało. Ale po 4:0 nawet chętnie je słyszeliśmy na ulicach! czytaj dalej →

Dni w „lecznicy” 3.

26 czerwca, 2010 @ 0:43 napisał(a): Beata Kategoria: Wojaże i podboje, Z życia wzięte.

Dni mijają. Zapomniane już jest uczucie obcości w nowym miejscu.
Dziś widzimy pytające spojrzenia w innych oczach. Trzy razy w tygodniu są wypisy i dojazdy.
Każdy przyjeżdża sam, ale nikt nie musi sam zostać. Tu i tam nawiązują się znajomości. Przez sąsiedztwo pokoi, przy stole, przy zabiegach.
Ale nie widzę dużo bliższych związków (tzw. po niemiecku Kurschatten = cień sanatoryjny). A może moje naiwne oczy wpatrzone w ptaki, wydmy i fale, nie widzą takich zabaw. Albo nasze drogi rozchodzą się w drzwiach.
Mnie w domu nikt nie więzi, więc nie mam też potrzeby używać tu wolności. czytaj dalej →

Dni w „lecznicy” 2.

17 czerwca, 2010 @ 14:26 napisał(a): Beata Kategoria: Wojaże i podboje, Z życia wzięte.

Dni sanatoryjne mijają prawie jednakowo. Ale tylko: prawie.
Plan zabiegów – czasem pasuje i dzień można jeszcze fajnie wykorzystać, a czasem rozdziera godziny i wolny czas można spędzić jedynie na „podwórku”.
Tu zdarzyło mi się dziś krótkie spotkanie. Oczekiwane słońce odurzyło nas dziś i to nawet bez wiatru. Co za rzadkość! Zajęłam dwa fotele: jeden dla mojej pupy, a drugi na nóżki, to dla kuracyjnego odprężenia. Na kolanach miałam książkę, ale na razie jej nie czytałam, bo grzałam sobie buzię. Ale mi było dobrze! czytaj dalej →

Dni w „lecznicy” 1.

12 czerwca, 2010 @ 21:33 napisał(a): Beata Kategoria: Wojaże i podboje, Z życia wzięte.

Mieszkam na drugim piętrze. A w windzie powiesili kartkę: „pozostaw windę osobom osłabionym”. Oooo! to działa. Już nigdy więcej do niej nie wsiadłam, obojętnie ile razy bym musiała latać na dół i do góry.

Wczoraj zafundowano mi kąpiel z bąbelkami w naturalnej morskiej wodzie. No… wyglądała bardzo naturalnie, pewnie z przypływu… Albo? Ale było dość rano, więc chyba jeszcze niewiele ludków w tej wannie siedziało…
Tak sobie myślałam, kiedy bąbelki moje puszyste ciało odprężały i unosiły nad dnem. Szczególnie to miłe uczucie lekkości bardzo mi się podobało! czytaj dalej →

Morze, którego nie ma.

11 czerwca, 2010 @ 12:52 napisał(a): Beata Kategoria: Wojaże i podboje, Z życia wzięte.

Wyobraź sobie, że jesteś nad morzem, a … morza nie ma.
Tak można się czuć stojąc nad Morzem Północnym, na brzegu Morza Wattowego (Wattenmeer). Ale o jakim brzegu mówimy? O tym gdzie stoimy, na krańcu solnych łąk z wodą gdzieś na horyzoncie, czy o brzegu wody, od którego dzieli nas bardzo długi marsz.
To jest teraz mój „dom” na następnych kilka tygodni. czytaj dalej →

O dwóch takich, co szukali gwiazd.

09 maja, 2010 @ 22:24 napisał(a): Beata Kategoria: Uśmiech na codzień.

Pewnego  wieczoru…
W stajni robi się coraz ciszej, stoję w moim boksie, obok i naprzeciwko moje koleżeństwo. Parskamy sobie trochę po cichu między szczeblami. Dzień się kończy, treningi zakończone – co te dwunożne istoty widzą tym, żeby nam na grzbiety kłaść koce, siodła, pasy, rzemyki – tylko po to, żeby tam siąść i z góry decydować, w którą stronę mam iść,  jakim krokiem stąpać, jak trzymać głowę i kiedy tą zabawę skończyć. Ach, niech sobie myślą, że to ich rządzenie…
Ale ja te zabawy lubię i dobrze mi tu. Mam boks z balkonem, mogę sobie  wyjść na dwór kiedy mi się chce. Siano jest świeże, marchewki lubię, smakołyki też dają.
czytaj dalej →

Czytam „Prowincja pełna marzeń”

06 maja, 2010 @ 23:32 napisał(a): Beata Kategoria: Czytam, Polskie

Czytam akurat książkę Katarzyny Enerlich „Prowincja pełna marzeń”.
Mam ją już dłużej, Juruś zamówił mi przez internet, ale dotąd tak sobie poczytywałam. Teraz mam trochę wolnego, wciągnęłam się w losy i nie mogę odłożyć.
Co w tej książce specjalnego?
Katarzyna opowiada o moim Mrągowie, o miejscach które znam, którymi chodziłam, gdzie spędziłam dzieciństwo. Wiele różnych informacji i historii mazurskich zebrała w romantyczną opowieść o dzisiejszym Mrągowie. Nie brakuje również miłości. Jakże by bez niej!! Między bohaterką Ludmiłą a przyjezdnym młodym Niemcem. Martin, którego ojciec jako dziecko mieszkał w Mrągowie, szukał śladów przeszłości ojca. Jak w wielu innych przypadkach: nie żeby powrócić, tylko żeby znaleźć spowrotem swoje korzenie i wspomnienia. czytaj dalej →

Zmiany

05 maja, 2010 @ 18:18 napisał(a): Beata Kategoria: Uśmiech na codzień.

Nie jesteśmy już najmłodsi. Wiosna nam minęła, druga też. Co tam! Lato też dobre. Ciepło, skarpet na noc nie trzeba i kwiatków dużo.
Ale jak to się mówi?
Przeciw rutynie i przyzwyczajeniom potrzeba w naszym wieku trochę odmiany w sypialni…
… więc zamieniliśmy się łóżkami. Jurek śpi teraz na moim, a ja na jego.
Wow!!!

  • Kalendarz

    wrzesień 2024
    P W Ś C P S N
     1
    2345678
    9101112131415
    16171819202122
    23242526272829
    30  
  • Kategorie

  • Archiwa

  • Najnowsze wpisy

  • Słownik

  • Feeds