Poranne myśli o młodzieży.
Dziś w porannej telewizji: ojciec dziewczynki zaskarża po miesiącach! chłopca, bo trafił ją kamieniem w nos (niespecjalnie!) i spowodował zadraśnięcie. Wydarzenie było tak błahe, że dzieci go nie pamiętają, bawią się dalej razem i dziś nie rozumieją już o co chodzi. Tatuś robi to oczywiście tylko dla córeczki, bo miała dwa dni ałka… A może mu się przypomniało, że w ten sposób można rodzinną kasę polepszyć o 2000€. W końcu Boże Narodzenie za pasem. Jak te dzieci czują się teraz między rówieśnikami, którzy może boją się z nimi bawić. Szturchnie które w ciu-ciu-babkę i będzie zaskarżone.
„Dzisiejsza młodzież”, kto tego nie słyszał? Kiedyś nie znaczyło to nic dobrego dla nas, dziś jest to nasz wentyl, jutro będą nasze dzieci narzekać. Zawsze były spięcia miedzy generacjami. Oczywiście pomijając własnych rodziców!, bo u nich wszystko było „zupełnie inaczej” (?) … Droga do dorosłości jest długa i trudna, ma wiele zaułków i pułapek. My nie chcieliśmy słuchać rad – przecież matka nie ma pojęcia o czym mówi! Ojciec chciał nam po dobrej myśli zaoszczędzić porażek, ale my woleliśmy nabić sobie własne guzy? Jesteśmy dziś źli, bo nie chcą teraz przemądrzali młodzi NAS słuchać?
„Jestem najlepszą przyjaciółką mojej córki” – niejedna matka mówi tak o sobie, inna myśli, że tak jest. Ale: przyjaciół mają nasze dzieci dosyć, a my bądźmy im po prostu rodzicami, którzy ich kochają, wierzą w nich, pocieszają jak trzeba i dzielą z nimi radość. My jesteśmy portem w tle, do którego zawsze mogą wpłynąć, zatankować, nareperować części i odpłynąć.
Wbrew co-pokoleniowym dyskusjom o rozwydrzonej młodzieży, stawiam inne zdanie: młodzież jest zawsze produktem dorosłych. To dorośli pozwalają na taki rozwój, stawiają i usuwają granice wychowawcze i wydeptują dzieciom drogę. Wczoraj, dziś i jutro.
Parę przykładów: dziecko „musi” nosić markowe ciuchy, bo nie będzie uznane w szkole. (?). Kto projektuje te ciuchy? Kto je sprzedaje i kto płaci? Kto robi reklamę i kto na nich zarabia? Kto pozwala na gołe pępki w szkole? Ale drogie jeansy kupić, to prostsze niż zająć się córką, żeby i bez tych jeansów czuła się kimś.
Nie możemy uniknąć rozwoju czasu, dziś prawie każdy ma komórkę, to jest rzecz piękna i praktyczna. Ale jak jest możliwe, żeby dziecko telefonowało za kilkaset euro miesięcznie? A mama płaci. Dlaczego nie kupiono pre-paidowej karty? A może by następne jeansy skreślić za kilkadziesiąt rozmów? To dorośli reklamują abonamenty na dzwoneczki i świergot ptaszków. I dobrze na tym zarabiają! Zły nauczyciel, bo zabrania komórek na lekcji? Dobra matko, która się teraz martwisz, jak osiągniesz swoje dziecko – a jak ty przeżyłaś szkołę, kiedy nie było komórek?
Ciągle słyszymy w mediach o zapijaniu się młodzieży do nieprzytomności. Ta moda dociera już do Polski, picie na umór, flatrate drinking. Młodzież popija, bo to też należy do „bycia dorosłym”, trzeba się nauczyć obchodzić się z alkoholem. My też próbowaliśmy. Ale kto dopuścił, żeby 14- latka w knajpie upiła się do zapaści i potem zmarła w szpitalu? Kto prowadzi lokal i nie czuje się odpowiedzialny za grupę cool- młodzieży, która w jego lokalu bez końca pije? Co to za prawo, które zezwala na dalsze prowadzenie tego lokalu?
Uczniowie niemieccy haniebnie źle obcięli w teście PISA. Kto układa program i kto redukuje finansowanie szkół? Ile państwowych pieniędzy jest na lewo i prawo rozrzucanych, a na edukację brakuje. Młodzież nie zna ortografii. Na NK widać, że również wielu dorosłych – deprymujące! Ale co dzieci ganić, jak w naszej okręgowej gazecie, dzień w dzień widzę błędy, bo redakcja zlikwidowała etat lektora. Komputer robi to taniej.
Młodzież kradnie… A co słyszy ciągle w mediach? Tu podatek sfałszowany o miliony, tam kasa partii opróżniona, tu manager mimo pensji, którą w cyfrach trudno nam sobie wyobrazić, jeszcze parę skradzionych walizeczek wywozi do Szwajcarii, tam drugi, który doprowadził wielka firmę do plajty, odchodzi na „zasłużony odpoczynek” z 50 tys euro emeryturki. Wszystko jest OK, po jakimś czasie przyjdą nowe wiadomości np. „15-latek złapany na kradzieży w drogerii” i te zapomnimy.
Kto z nas nie pamięta zdań rodziców, których się nienawidziło. „Ja tego nigdy nie powiem”. Mnie się udało, niektórych nie użyć, ale za to miałam widocznie swoje własne. Nasza córka pracuje w domu dziecka i przyznała się, że użyła już do swojej młodzieży nieraz słowa, których nie chciała nigdy po mnie powtarzać, ale w danej sytuacji były po prostu najlepsze. Może nasi rodzice też czasem mieli rację?
Myślę, że takich przykładów można by jeszcze wiele, wiele napisać. Pewnie, że w każdym pokoleniu były różne trudne sytuacje i z każdego większość wyrosła na rzetelnych ludzi, bez szkód. Ale zanim będziemy znów krzyczeć na młodzież – zastanówmy się moment, policzmy do 10-ciu, wspomnijmy nasze czasy i odpowiedzmy sobie szczerze: czy naprawdę robią coś innego niż my? Co jest ich winą, a co naszym dziełem? Tylko czasy są inne, zwyczaje, moda, technika i niektóre wartości moralne się zatraciły. Nie mamy wpływu na całą młodzież, niech tylko każdy patrzy na swoje własne dzieci i ich przyjaciół. Wtedy żadne dziecko nie zostanie pominięte.
*** Jakaż to cudowna rzecz, młodość! Ale co to za zbrodnia pozwolić ją marnować młodym! (G.B. Shaw)***
25 października, 2008 o 19:49
Dziś pisało w gazecie, że koło Rostoku, kontrolerka wysadziła 12-letnią dziewczynkę wieczorem z autobusu, bo nie miała przy sobie biletu miesięcznego. Dziewczynka musiała iść 5 km po ciemku, niosąc swoją wiolonczelę. Pasażerowie chcieli zapłacić dziecku bilet za 2,9o euro, poza tym można było powiadomić rodziców i bilet pokazać w późniejszym terminie. Ale pani kontrolerka była bardzo rzetelna i na pewno dobrze spała w poczuciu spełnionego obowiązku.
Może się dziwi, dlaczego ją zawieszono w pracy, a dalsze konsekwencje nie są wykluczone.