Stern TV i inne wybryki
Wczoraj zrealizowaliśmy mój prezent świąteczny: wyjazd do Kolonii do studia telewizyjnego (Nobeo, Studio TV, w Kolonii Hürth) na „Stern TV” z Günterem Jauchem – to nasz ulubiony moderator i bardzo dobry program.
Wyrwaliśmy sobie dwa dni z codzienności i zamierzaliśmy przy tej okazji zobaczyć trochę Kolonię (byliśmy tam przed 28 laty). Pogoda nam sprzyjała, było sucho i dość ciepło.
Na ulicach panował jeszcze karnawałowy chaos i trupy zajęte były sprzątaniem po pochodzie (nieco większy niż ten u nas…).
Zwiedziliśmy Katedrę Kölner Dom wraz ze skarbcem. Co za potęga!!! Można by podyskutować, dlaczego kościoły były (i są) zawsze takie wielkie i przygniatające, co ta masa (choć fascynująca) ma wspólnego z wiarą. A w skarbcu naszły nas inne myśli i pytania: dlaczego wiara musi być podpieczętowana złotem i bogactwem?
Spacerowaliśmy po starówce i nad Renem. Odczuliśmy zachęcająca atmosferę, w lecie będzie tam pulsowało życie uliczne, kafejki, restauracje będą pełne gości. Trochę nam to przypominało Toruń i nadwiślaną promenadę. Może podskoczymy tam jeszcze raz, jak będzie ciepło.
Organizacja udziału w Stern TV była super. Hotel zamówiony z biletem (czterogwiazdkowy, z kolacją i śniadaniem). Do stołu dosadzono nam drugą parę. „Państwo jadą na tą samą imprezę” – nie, nie mieliśmy nic przeciwko. Pogadaliśmy, wymieniliśmy nasze doświadczenia z telewizją. Na kolacji było dużo osób, które też później zobaczyliśmy. W studio odebraliśmy nasze bilety na program, byliśmy ciekawi i niecierpliwi. Dostaliśmy napoje, a kurtki, torebki, foto musieliśmy oddać do garderoby. I siusiu kazali zrobić na zapas, bo program leci na żywo i potem nie będzie można opuścić studia. OK.
W dwóch grupach (tylko 160 osób publiczności) zostaliśmy z holu zaprowadzeni do studia 6, gdzie przy wejściu jeszcze każdego przelecieli detektorem (oooo! jak na lotnisku).
Studio, które znamy z TV i szczególnie ostatnio dokładnie „oglądaliśmy” – jest o wiele mniejsze, niż się wydaje w telewizji. W napięciu zajęliśmy wskazane nam miejsca. Parę minut przed programem przyszedł Güni (tak go wszyscy nazywają) – tak jak go sobie wyobraziliśmy, sympatyczny, „normalny”, swobodny. Fajnie było go widzieć z 3-4 metrów, wygląda młodziej. Ciekawie było zobaczyć wszystko, czego widzowie nie widzą, pracę kamerzystów, przerwy na reklamę, Güni za kamerą, a nie przed, jak go miliony widzą. Jak obejrzymy nagranie, to może uda nam się jakiś wycinek tu wrzucić.
Wspaniale przeżycie, na pewno nie ostatnie tego rodzaju! Kiedy znów święta?
Wieczór, no, właściwie noc, zakończyliśmy w hotelowym barze.
Rano śniadanie, gdzie spotkaliśmy też naszych „znajomych” z wczoraj i wiele innych gości ze studia.
Dziś czekały nas jeszcze dwa punkty, muzeum piwa i muzeum czekolady. Pod pierwszy adres zajechaliśmy… ale tam był tylko jakiś turecki sklep z piwem pod nazwą „Biermuseum” – zupełnie coś innego, niż było w internecie. Nie wiedzieliśmy, czy się śmiać z tego, czy złościć. Wybraliśmy śmiech. A w internecie jeszcze popatrzę – i jak trzeba, to napiszę parę zdań o naszym rozczarowaniu.
Ale, co tam. Drugi cel: muzeum czekolady. No proszę, jest! Długo chodziliśmy tam, było tyle ciekawego, oglądaliśmy produkcję, historię (Aztekowie), nawet w muzealnym kinie obejrzeliśmy trochę starej reklamy, pobawiliśmy się fotografowaniem. Szkoda, że nie można zapachu ując na zdjęcie.
Więcej zdjęć tutaj.
Będziemy długo pamiętać ten wyskok i zawsze jak będzie Stern TV powiemy: tam byliśmy!
*** Budząc sie rano, pomyśl, jaki to wspaniały skarb żyć, oddychać i móc się radować. (Marek Aureliusz) ***