Walentynki
Dziś, 14 lutego, mamy Walentynki (Valentinstag).
Mamy? Nie wszyscy. My nie. I należymy do szerokiego grona. Dla mnie ten dzień ma datę „14.luty” i nic więcej. Urosłam bez Walentynek i żyję bardzo dobrze bez nich. To święto nie ma dla mnie znaczenia, nigdy nikomu nic nie podarowałam i nic nie oczekuję od nikogo. A 15 lutego świat kręci się dalej.
Wspominam Świętojanki, ciepłe letnie wieczory 21 czerwca, najkrótsze noce, kiedy w Skarżysku chodziliśmy na Rejów, gdzie po zalewie puszczaliśmy wianki ze świeczkami. Tato mi pomagał zrobić dobrą konstrukcję. Tradycja mówiła, że jeżeli wianki chłopca i dziewczyny się na wodzie złączą, to będzie z nich para. Wśród setek światełek kołyszących się na wodzie trudno byłoby własne rozpoznać, ale wyglądało to bardzo romantycznie po ciemku. Potem była dyskoteka, taka z przełomu lat 60/70, bez popitej młodzieży, bez narkotyków, koniec o 23:00. Jeździliśmy tam całymi rodzinami. Ale pamiętam, że kiedyś rodzice wrócili do domu, a mnie wolno było jeszcze z koleżankami zostać na tańce, czułam się wtedy bardzo dumna i dorosła.
Teraz mamy Walentynki.
W zimnym lutym, nie zapraszającym do romantycznych wypadów. Kwiaciarze i handel się cieszą, wszędzie potykamy się o czerwone serca (praliny, wazony, mydło, kremy, świeczki, nawet ser). Przemysł jest pomysłowy, nawet walentynkowe uchwyty do papieru toaletowego są (ale się obdarowana ucieszy!). Gazeta jest pełna reklamy i miłosnych pozdrowień i ogłoszeń. Czy chcemy, czy nie chcemy, bierzemy udział w czymś, co rozwija się w absolutny komercjalizm, bez wiedzy skąd i po co.
Co to są Walentynki?
Według polskiej Wikipedii: święto Walentynek pochodzi od Sw. Walentego, patrona chorych na padaczkę i podagrę. Ale dlaczego w takim razie rozwinął się z tego dzień zakochanych, a nie dzień chorych i nie chodzi się tradycyjnie do szpitali z kwiatami?
Niemiecka Wikipedia: Biskup Valentin z Terni (Włochy) udzielał w 3. wieku tajnie ślubów parom, którym nie wolno było się pobrać (niewolnicy, legioniści, zakaz rodziny). Za to został przez kościół skazany na śmierć, 14.02.269. Po drugie: 14.luty (inne źródła 15.02), to Luperkalia, starożytne rzymskie święto ku czci Junony, patronki kobiet i małżeństwa. W ten sposób chrześcijańska historia zmieszała się z rzymską. Te korzenie są logiczne i uzasadniają sens i myśl dzisiejszych walentynek.
Valentin von Raetien – ten od chorych – żył 200 lat później i nie ma związków z datą 14.02., przedstawiany jest jako biskup z chorym dzieckiem u nóg.
Ciekawostka: zagłębiając się w googlu, znajdujemy pisma, które łączą historię leczenia i ślubów w jedną osobę, Walentyna z Terni. Najbardziej zaciekawił mnie artykuł o powiązaniu tematu z historią Torunia. Wg. podanej informacji znajduje się tam relikwia Sw. Walentego z Terni, tym razem też w jednej osobie księdza i uzdrowiciela (?). Im więcej się czyta, tym więcej wątpień nachodzi. Kto wie, co było 1800 lat temu i czyje kości gdzie leżą? Pozostaje nam wierzyć albo nie.
Tradycja Walentynek została przeniesiona przez angielskich emigrantów do Ameryki, gdzie rozwinęła się w to, czym jest teraz. I wróciła do Europy. Ponieważ co z Ameryki – to jest dobre i trzeba naśladować (…?), więc zalewa nas (Niemcy już w latach 60-tych i co rok gorzej, a od kilku lat też Polskę) fala, przed którą trudno uciec. Jak Halloween!
Ale właściwie każdy dzień jest dobry, żeby lubianej albo kochanej osobie powiedzieć miłe słowo, podarować kwiatek, prezent, zaprosić na kolacje przy świeczkach, sprawić przyjemność. Nawet Walentynki. Albo 364 inne dni.
*** Bez miłości człowiek jest jak nieboszczyk na wakacjach (E. M. Remarque)***