Zaproszenie na Florydę.
Czym by było życie, gdyby nie było spontanicznych decyzji i nieplanowanych wydarzeń. Nudne? Może nie, ale czegoś by mu brakowało, trochę pieprzu i koperku.
Mam kolegę z lat dziecięcych, z którym kontakty się zerwały prawie 40 lat (z małą przerwą przed 30 laty). Drogi się rozeszły, nie tylko przez przeprowadzki w Polsce, ale i później przez granice i kontynenty. Odnaleźliśmy się znów i dzięki internetowi (również Naszej Klasie) nawiązaliśmy dość intensywny kontakt.
Kolega ma w Stanach hotel nad oceanem i dziś napisał:
… w przyszłą sobotę będzie w motelu duża impreza. Przylatujcie zapraszam, oprócz w/w Bogusia z żoną, będzie Jack z Hamburga ( mój regularny klient od 10 lat ) , Stasiu z opolskiego- później spod Dortmundu, a teraz jako emeryt z Palm Beach ( z żoną z Bydgoszczy ) i oczywiście WY. Menu: żeberka, schab, steaki, kura z grilla na węglu drzewnym moja specjalność. Bigos Basi z Palm Beach + różne trunki impreza do upadłego. W niedzielę odsypiamy.
No co, Juruś? Lecimy? No pewnie!! Co tam, parę tysiączków kilometrów, parę godzinek lotu – tam jest ciepło, są palmy, biały piasek, wesołe towarzystwo i dobre jedzonko. I może przy tej okazji życie napisze następny kawał: Polak, Niemiec i Amerykanin siedzieli razem przy grillu. Polak powiedział:…
***Świat jest kamerą. Proszę się uśmiechać. (amerykanskie)***