Zum Inhalt springen


…chciałbym wam coś opowiedzieć… - Wszystkie podobieństwa do osób oraz wydarzeń istniejących w rzeczywistości jest niezamierzone i zupełnie przypadkowe.


Po powrocie.

No i wróciliśmy.

Do szczegółów podróży wrócę za kilka dni. W kilku słowach można ją określić jako bardzo udaną. Pogoda super, dużo wrażeń i serdeczności.
Dziś chciałbym wrócić do wydarzeń na blogu w czasie naszej nieobecności i wczorajszego telefonu od mojego ojca, krótko po powrocie do domu.

Ale najpierw do pani Małgosi, do tego, co ją skłoniło do tak emocjonalnego udziału w moim blogu oraz tej osoby która za nią stoi. Początkowo tylko przypuszczałem, że pani Małgosia należy do kręgu znajomych mojego brata i nie pisze we własnym imieniu. W międzyczasie wiem, że się w moim przeczuciu nie myliłem. Pomogła mi w tym sama pani Małgosia, przysyłając mi swoją fotkę, której ślady w internecie, pozwoliły mi na potwierdzenie bardzo bliskiego związku między panią Małgosią i moim bratem. W tej sytuacji mam prawo przypuszczać, że jej komentarze nie były pisane samodzielnie, lecz pod jego wpływem. Chcąc oszczędzić jej wstydu, wyciąłem z opublikowanego komentarza kilka mocniejszych słów i sformułowań, jak i zlikwidowałem jego anonimowość, podpisując go jej imieniem. Włączenie się drugiej mojej siostrzenicy (nieopublikowany i niepodpisany komentarz z 25.04.2009 18:19) i jej znajomość zmian, które wprowadziłem w komentarzu, potwierdziły mnie w słuszności mojego myślenia. W przeszłości otrzymałem już kilka „życzliwych”, anonimowych komentarzy i e-maili od innych członków rodziny, których do dziś nie opublikowałem i na razie nie opublikuję. Nie będę też publikował dalszych komentarzy pani Małgosi i chyba nie muszę tłumaczyć, że moja decyzja ma coś wspólnego z jej obiektywnością.

Drugi, boleśniejszy temat, to telefon od mojego ojca.

Jednym z powodów naszej decyzji wyjazdu z Polski był… mój ojciec. Nie dał mi nigdy szansy i nadziei na pracę w jego zakładzie fotograficznym. Ja byłem dla niego kimś, kto wszystko rozbiera i psuje, kto nic nie potrafi i nie zasługuje na nic… Ot, myślał tak, jak każdy z nas, ludzi w średnim wieku, myśli o młodzieży. Wielu ma z tym problemy i łamie im to życie, ja wyjechałem wtedy z Polski. To, co teraz posiadamy (sam, bez wsparcia mojej żony, bym tego nigdy nie osiągnął), zawdzięczamy tylko sobie, wspólnej pracy własnych rąk.
Nie mieliśmy tu rodziców, teściów, nie mieliśmy nikogo, kto by opiekował się dzieckiem, mieszkanie sprzątał, naprawiał wszystko w mieszkaniu… co innym naszym krytykom podawane było na tacy.
To, co wspólnie wypracowaliśmy przez prawie 30 lat, inwestowaliśmy zawsze w nasze kochane dziecko i w nas, w naszą małą rodzinę. Nie chcieliśmy żyć gdzieś na obczyźnie, chcieliśmy zawsze żyć u siebie. Dlatego też podświadomie unikaliśmy polskiego Getta, Polaków, którzy tylko w gronie sobie podobnych mogli istnieć i wegetować, żałując pozostawionej przeszłości.
My nie patrzyliśmy w przeszłość, tylko do przodu, na naszą przyszłość.
Żyliśmy i żyjemy wśród Niemców, przyjaźniliśmy i przyjaźnimy się z nimi, jesteśmy i będziemy z całego serca obywatelami tego kraju. Tu jest nasz dom! Ten, a nie inny kraj, dał nam możliwość uzyskania tego, co dziś posiadamy.
Ale mimo tego pozostaliśmy w sercu Polakami, zawsze wracamy chętnie do naszych korzeni, cieszą nas wasze sukcesy, martwią wasze porażki. Nie żyjemy waszym życiem, ale żyjemy w duchu z wami.
Niestety, nie wszyscy są tego zdania i nie wszystkim się to podoba. Mój ojciec powiedział mi wczoraj, żebym blog pisał po niemiecku, gdyż:

„Nie jesteś Polakiem! Dlaczego piszesz po polsku?”.

Dodał przy tym, że nie ma internetu, nic tam nie czytał i nie czyta, ale powiedział mi, że: „żaden ptak nie sra w swoje gniazdo” (pani Małgosiu – dzwoni w główce?) tak jak ja to robię na moim blogu.
Tatuś! Jakie gniazdo?
Zostałem z niego wyrzucony, a ptaki wyrzucają rodzeństwo tylko w walce o byt. I jeszcze dziobią i dziobią…
Jak ja mam w tej sytuacji w to gniazdo ….?

Tak! Zabrano mi rodzinę, wykluczono z niej, ale języka ojczystego nie dam sobie zabronić!

NIGDY!!!

Autor:
Jurek - 3 maja 2009 o 20:32
Kategoria:
Sprawy rodzinne i ...
Tags:
 
Trackback:
Trackback URI

« Za kilka dni… – Krótka wizyta w Szwajcarii. »

Jeden komentarz

  1. Edmund

    Jesteś lojalnym obywatelem kraju w którym żyjecie i życzę i aby tak było zawsze, tak jak byłeś jesteś i będziesz do końca Polakiem. Ja cieszę się z tego, że piszecie wasze blogi również w języku ojczystym. Cieszę się z każdego Waszego pobytu w kraju i życzę Wam abyście z każdego pobytu wywieźli same miłe wspomnienia.
    Ojciec

    #1 Komentarz napisany 15. paź 2009 o 22:44:10

Sorry, the comment form is closed at this time.