Obrączki dla „innych”
Z ciekawością przeczytałam, że w Polsce pracuje Grupa Inicjatywna ds. związków partnerskich. Szacowane 2 miliony osób o orientacji homoseksualnej na pewno z niecierpliwością śledzi postęp rozmów.
Do rozwiązania są dwa problemy: zawieranie małżeństwa i adopcja dzieci przez pary homoseksualne.
Na pewno jest to temat, na który dużo można by dyskutować. Niestety dyskusji nie ma. Jest tylko nietolerancyjna jatka.
W Niemczech zawarcie małżeństwa (tzw „eingetragene Partnerschaft” = wpisane/zalegalizowane partnerstwo) możliwe jest już od lat i jest również wiele par znanych publicznych osób.
W czym problem? Dwie osoby kochają się, chcą ze sobą spędzić życie, przejąć wzajemną odpowiedzialność. Zawarcie małżeństwa daje im oficjalne prawa, jakie mają inne pary – m.in. opieka zdrowotna czy dziedziczenie.
Już kiedyś pytałam: co w tym złego, co dwie dorosłe osoby dobrowolnie i samodecydująco ze sobą robią? Krytycy niech się lepiej zajmą problemem molestowania dzieci – szczególnie w kręgach, które powinny być symbolem czystości i zaufania, a gdzie najgłośniej się krzyczy.
Większość ludzi odrzuca ze sztucznym obrzydzeniem homoseksualizm, ale niewiele wie o nim. Bo skąd? Na ten temat się nie rozmawia.
Instytucje, które miałyby wpływ, rozszerzają fałszywe i wrogie wiadomości, trafiając na chłonne niedoinformowane głowy.
Skąd ten wielki strach przed homoseksualnością? Boisz się, że sąsiad mógł by się do ciebie zabrać? Ale z każdą sąsiadką wsiadasz ufnie do windy? Szansa ta sama.
Jakoś jeszcze łatwiej zaakceptować myśl o dwóch kobietach… ale mężczyźni?! Eeee….
Dlaczego tak jest? Bo większość przeciwników to mężczyźni. Kobiety są tu bardziej tolerancyjne. Może mężczyzna jest przekonany, że dwie panie wymieniają pieszczoty z braku laku, bo nie mają pana. A gdyby się myśliciel do nich dołączył, to od razu by go obie serdecznie pieściły. No, oby się nie zdziwił…
Nowa myślą, również w Niemczech, jest adoptowanie dzieci. Partnerstwa lesbijskie mają tu przewagę, bo same sobie urodzą (o drugą genetyczną połowę nietrudno) i nikt nie pyta o prawo zatrzymania dziecka. Mężczyźni muszą starać się o adopcje i w tym problem.
Najśmieszniejszym argumentem przeciw uważam obawy, że te dzieci rosnąc w homoseksualnym środowisko też takie będą.
Pytam kontra: dotąd nie mieliśmy małżeństw i adopcji, nawet wiele par się ukrywało, żyło/ żyje w fałszywej socjalnej ramie. Jeżeli dotąd mieliśmy tylko rodziny z mamusią i tatusiem, to skąd wzięli się wszyscy dotychczasowi homoseksualiści? Jeżeli ty jesteś „normalna” i twój mąż również, to dlaczego wasz syn jest „inny”?
Jestem pewna, że dobre rodzicielstwo nie zależy od tego czy się ma dwoje różnych rodziców, czy takich samych.
Cały problem istnieje już od wieczności, raz należał do dobrego tonu, raz kosztował życie. Dziś żyjemy wolno i otwarcie. Tolerujmy się wzajemnie. To jest szansa naszej generacji.
A niejeden „normalny” zasługiwał by na większą negację społeczeństwa niż ten „inny”.
Tolerancja jest największym darem umysłu i wymaga takiego samego wysiłku mózgu, co utrzymanie równowagi na rowerze.